Unia wybiera prezydenta - "to może potrwać całą noc"
Przed przywódcami państw UE wielkie wyzwanie: podczas szczytu w Brukseli mają wybrać pierwszego stałego przewodniczącego Rady Europejskiej oraz szefa unijnej dyplomacji. Zadanie niezwykle trudne, biorąc pod uwagę znaczną liczbę kandydatów i kryteriów, które trzeba wziąć pod uwagę: geograficzne, polityczne, płci...
19.11.2009 | aktual.: 19.11.2009 19:10
- Czy będziemy mieć w czwartek wieczorem nową twarz Europy? Prawdę mówiąc, nie wiem. To może potrwać kilka godzin albo całą noc - powiedział przed szczytem premier szwedzkiego przewodnictwa Fredrik Reinfeldt.
Tusk: nie całą noc, tylko do północy
Premier Donald Tusk ocenił jednak w drodze do Brukseli, że najprawdopodobniej przywódcy unijnych państw i rządów nie porozumieją się i będzie potrzebny kolejny unijny szczyt. - Wydaje mi się, powiedzmy 60 do 40, że będzie potrzebne jeszcze jedno spotkanie - powiedział dziennikarzom szef polskiego rządu na pokładzie samolotu w drodze do Brukseli.
Tusk zapowiedział, że będzie twardo obstawał za tym, aby - jeśli przywódcy nie podejmą decyzji do północy - przesunąć ją na kolejny szczyt, poprzedzony kolejną rundą konsultacji.
Kto kogo poprze
Podczas gdy Londyn nie ustaje w lobbowaniu na rzecz byłego premiera Tony'ego Blaira, kobiety mnożą petycje i konferencje, by promować kandydatury kobiet, w tym byłą prezydent Lotwy Vairę Vike-Freibergę, to belgijski premier Herman Van Rompuy, popierany dotychczas przez Niemcy i Francję, jest wciąż faworytem na pierwszego stałego przewodniczącego Rady Europejskiej.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy mieli do niego wspólnie zadzwonić już przed poprzednim szczytem 29-30 października z pytaniem, czy przyjąłby posadę. W czwartek, tuż przed szczytem, mają zaplanowaną wspólną konferencję prasową około 17.30, oficjalnie na temat klimatu...
By skonsultować stanowiska i uzgodnić pozycje, w Brukseli przed szczytem spotykają się też socjaldemokratyczni premierzy Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Portugalii, Grecji, Węgier.
Wszystko się może zdarzyć
Znawcy UE ostrzegają: wszystko może się zdarzyć i w ostatniej chwili na szczycie mogą pojawić się zupełnie nowe nazwiska. Podobnie jak było pięć lat temu, kiedy wybierano szefa Komisji Europejskiej?
- Kiedy przywódcy zamykali się w sali obrad na szczycie, na liście kandydatów było dziesięć nazwisk. Nie było wśród nich portugalskiego premiera Jose Barroso, który wygrał - przypomina w rozmowie z Polską Agencją Prasową wieloletni dyplomata z Rady UE. Podobnie było w przypadku wyboru Javiera Solany na wysokiego przedstawiciela UE ds. dyplomacji. Też do ostatniej chwili nie wymieniano go w gronie faworytów.
Zgodnie z dotychczasowymi ustaleniami, które jednak nie zostały nigdzie oficjalnie przyjęte, nowy przewodniczący Rady Europejskiej ma pochodzić z chadeckiej rodziny politycznej, a następca Javiera Solany, szef unijnej dyplomacji, z socjaldemokracji. Pierwszy zostanie wybrany na 2,5 roku z możliwością odnowienia mandatu, drugi na pięć lat.
Szwedzkie źródła przyznają, że najwięcej zamieszania w negocjacjach wprowadzają Brytyjczycy, którzy wytrwale lobbują na rzecz Tony'ego Blaira, mimo znacznego sprzeciwu wobec tej kandydatury m.in. krajów Beneluksu i jego własnej rodziny politycznej, czyli europejskich socjalistów (bo W. Brytania nie należy do strefy euro ani strefy Schengen). Londyn głośno naciska, by to Blair objął przywództwo w Europie, choć wtedy na szczytach władzy w UE nie byłoby już miejsca dla obecnego ministra spraw zagranicznych Davida Milibanda, którego wielu w Europie dużo chętniej widziałoby w roli nowego szefa unijnej dyplomacji. W Brukseli spekuluje się, że być może ostatecznie Brytyjczycy wystawią na to stanowisko Blaira.
Inna spekulacja dotyczy lubianego i cenionego przez polskich dyplomatów szefa szwedzkiej dyplomacji Carla Bildta, który uchodził za kandydata na stanowisko wysokiego przedstawiciela. Niewykluczone jednak, że wróci do wyścigu jako czarny koń, tym razem na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej - w końcu jest byłym premierem.
W Brukseli rośnie presja, by jedno z unijnych stanowisk objęła kobieta. Zależy na tym szwedzkiemu przewodnictwu, jednak wielu dyplomatów przyznaje, że brakuje kandydatek dużego kalibru. - Myślę, że dałabym Europie ludzką twarz - promowała się w czwartek była prezydent Łotwy 71-letnia Vaira Vike-Freiberga.
Na liście kandydatów na wiceprzewodniczącego Rady Europejskiej są oprócz niej, Van Rompuya i Blaira też premier Luksemburga Jean-Claude Juncker, były kanclerz Austrii Wolfgang Schuessel, były premier Finlandii Paavo Tapio Lipponen, prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves...
Premier Holandii Jan Peter Balkenende oznajmił natomiast, że nie jest kandydatem na stanowisko tzw. prezydenta Unii Europejskiej.
Faworyt na wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej to były włoski premier Massimo D'Alema, któremu jednak może zaszkodzić komunistyczna przeszłość i ponoć kiepski angielski. Nowy kandydat, który pojawił się od środy, to obecny minister spraw zagranicznych Hiszpanii Miguel Morationos. Obaj spełniają kryterium polityczne - to socjaldemokraci. Inni potencjalni kandydaci to były szef włoskiego rządu Guliano Amato, unijna komisarz ds. handlu Brytyjka Catherine Ashton, była unijna komisarz i obecna minister oświaty Grecji Anna Diamantopulu oraz była szefowa austriackiej dyplomacji Ursula Plassnik. Mówiło się też o fińskim komisarzu ds. rozszerzenia Ollim Rehnie i byłym sekretarzu generalnym NATO Jaapie de Hoop Schefferze.
Warszawa: potrzebne silne przywództwo
Jak mówił premier Donald Tusk Polsce będzie się dobrze współpracowało z każdym z trzech premierów krajów Beneluksu. Ocenił jednocześnie, że z punktu widzenia naszego regionu premier Luksemburga Jean-Claude Juncker (jako kandydat na przewodniczącego Rady Europejskiej) jest najbardziej sprawdzonym w działaniu premierem, który "wiele razy potwierdzał, że jest bardzo czuły na nasz typ wrażliwości".
Odnosząc się do kandydatury belgijskiego premiera Hermana Van Rompuya, Tusk przyznał, że nie może o nim powiedzieć złego słowa, gdyż ma o nim trochę mniej wiedzy niż o pozostałych kandydatach.
Oceniając z kolei kandydaturę szefa holenderskiego rządu Jana Petera Balkenende (wymienianego do czwartkowego wieczoru jako jeden z kandydatów), Tusk podkreślał jego dobre relacje z Polską, choć - jak dodał - jego opinia na temat unijnego budżetu mogłaby budzić pewne zastrzeżenia. Mówiąc zaś o kandydaturze b. premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira, powiedział, że jest ona kontrowersyjna, ale nie u nas, i że Polska umiałaby wyciągnąć korzyści z proponowanej przez niego formuły silnego przywództwa politycznego. Premier nie wykluczył poparcia tej właśnie kandydatury.
- Jeśli formalnie pojawi się kandydatura Blaira na szefa Rady Europejskiej, to otworzy to poważną dyskusję na temat tego, jakie to będzie przewodniczenie. Nie wykluczam, że polskie stanowisko po wysłuchaniu prezentacji Blaira byłoby pozytywne. To nie jest przesądzone, ale jest to możliwe - zapowiedział Tusk.
Tusk ocenił, że Blair byłby także dobrym szefem unijnej dyplomacji, chociaż - jak powiedział - po rozmowie z b. brytyjskim premierem nie sądzi, aby był on zainteresowany tym stanowiskiem. Tusk dodał, że dość pewnym kandydatem na to stanowisko - i dla Polski naprawdę niezłym - wydawał się też szef brytyjskiej dyplomacji David Miliband.