Unia tnie biednym
Bruksela może nam odebrać ogromne pieniądze w przyszłych budżetach. Zmniejszy pomoc dla najbiedniejszych regionów na Wschodzie, by dać miliardy na rozwój i nowe technologie w "starej" Europie - pisze "Gazeta Wyborcza".
09.10.2003 | aktual.: 09.10.2003 06:34
Dokument o "perspektywie finansowej" na lata po 2007 r. Komisja Europejska trzyma w największej tajemnicy. Gazeta do niego dotarła. Symulacje budżetowe pokazują jasną tendencję: Bruksela będzie w przyszłości znacznie bardziej skąpa wobec biednych regionów. O ponad 10 mld euro rocznie skurczą się tzw. fundusze strukturalne i spójnościowe, z których mamy finansować budowę dróg i oczyszczalni ścieków. W dodatku mamy się nimi dzielić z tymi regionami "starej" Unii - głównie dawnej NRD - które po rozszerzeniu nie powinny już dostawać pieniędzy z UE.
Według "GW", ponad 8,5 mld euro pochłonie za to nowy "fundusz wzrostu i konkurencyjności", dzięki któremu Unia ma gonić Amerykę. Finansowałby on m.in. badania naukowe i nowe technologie. Ale tylko na Zachodzie - akcentuje gazeta. Unia tnie po biednych regionach, a jednocześnie utrzymuje wysoki budżet rolny. Pójdzie na to prawie połowa pieniędzy, nieco więcej niż dotąd. Niemal o połowę zmaleją wydatki na administrację, m.in. dlatego, że eurokraci z naszych państw będą zatrudniani znacznie wolniej, niż oczekiwano - ujawnia "GW".
Co gorsza, może wzrosnąć nasza składka. Dlaczego? Bo tzw. rabat brytyjski obejmie wszystkie bogate państwa, które mają budżetowe problemy. Dzięki rabatowi Londyn daje teraz do Brukseli o 4,5 mld euro mniej, niż powinien. A płacą za to wszyscy inni; Polska w 2004 r. - ponad 100 mln euro. Od 2007 r. rabat dostaną najwięksi płatnicy: Niemcy, Holandia, potem pewnie i Francja. Jest oczywiste, że najbiedniejsi, w tym Polska, zapłacą więcej - stwierdza gazeta.
To tylko plany. Budżet będzie za dwa lata przyjmować 25 państw, każde z prawem weta. Perspektywy finansowe Unia chce jednak zatwierdzić już w grudniu; akurat wtedy, gdy Polska i Hiszpania, najbardziej zainteresowane funduszami na regiony, bić się będą o głosy z Nicei - zauważa "GW".