Unia odpowiada Białorusi. Ekspert nie ma wątpliwości: To żelazna kurtyna
Unia Europejska odpowiedziała na porwanie samolotu pasażerskiego przez Białoruś i zatrzymanie dziennikarza Ramana Pratasiewicza sankcjami gospodarczymi i zamknięciem europejskiego nieba dla tamtejszych linii lotniczych. Decyzja nie została jeszcze zatwierdzona i wprowadzona w życie. Czy najnowsze sankcje dotkną reżim prezydenta Aleksandra Łukaszenki?
Na razie decyzję w sprawie ukarania Białorusi przyjęto w formie konkluzji, które zostały opublikowane na stronie Rady Europejskiej. W skrócie: sankcje mają uderzyć w kolejnych przedstawicieli białoruskiego reżimu (kolejnych, bo sam prezydent Aleksandr Łukaszenka jest już nimi objęty), dotyczyć także białoruskiej gospodarki oraz uniemożliwić białoruskim liniom lotniczym Belavia przekraczanie przestrzeni powietrznej UE. Czy Białoruś odczuje je bardziej niż poprzednie?
Przede wszystkim można pochwalić Unię za czas reakcji. Przyjęcie chociażby konkluzji dotyczących kolejnych sankcji gospodarczych i tych dotyczących zamknięcia przestrzeni powietrznej dzień po przechwyceniu samolotu pasażerskiego należy potraktować jako sprawne działanie. - Sprzyjał temu kalendarz polityczny, i to że następnego dnia po tym wydarzeniu rozpoczynało się spotkanie Rady Europejskiej w Brukseli. Państwa członkowskie zareagowały bardzo szybko, m.in. Polska. Nie mogło być jednak inaczej, bo ta reakcja dotyczyła spraw istotnych z punktu widzenia Unii Europejskiej - podkreśla Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Sankcje na Białoruś: "wreszcie namacalne"
Nowością są sankcje gospodarcze i związane z ruchem lotniczym w przestrzeni białoruskiej. - Do tej pory były w zasadzie tylko sankcje uderzające w konkretnych członków reżimu Aleksandra Łukaszenki. One czasem miały też charakter gospodarczy, ale nie były w żaden sposób dotkliwe. To były sankcje kosmetyczne. Tym razem rzeczywiście są to sankcje namacalne - komentuje dla Wirtualnej Polski dziennikarz "Rzeczpospolitej" Rusłan Szoszyn.
Szczegółowe wytyczne dotyczące sankcji gospodarczych nie są jeszcze znane. Prawdopodobne, że będą one dotyczyć ograniczenia eksportu i importu towarów oraz ograniczenia dostępu do kredytów na zachodnich rynkach finansowych. Jeśli zaś chodzi o sankcje personalne, do tej pory na unijnej liście sankcji na Białoruś znajduje się 55 nazwisk. Ostatnio została ona poszerzona w poprzednim roku, po sfałszowanych wyborach prezydenckich i brutalnym tłumieniu protestów.
Na liście znajduje się już m.in. prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka i jego syn Wiktar Łukaszenka, który piastuje urząd członka Rady Bezpieczeństwa Białorusi. Do listy z pewnością zostaną dopisane kolejne nazwiska. Wydaje się jednak, że sankcje personalne nie są akurat tymi, które najbardziej zaniepokoją ludzi reżimu.
Te sankcje uderzą najbardziej
Według konkluzji dotyczących Białorusi tamtejsze linie lotnicze będą miały zakaz przekraczania przestrzeni powietrznej Unii Europejskiej, co oznacza wstrzymanie ruchu powietrznego z tym krajem, łącznie z narodowym przewoźnikiem Belavia. Tak we wtorek wyglądała przestrzeń powietrzna w Europie, na co uwagę zwrócił litewski członek Parlamentu Europejskiego Petras Austrevicius:
To decyzja, która najmocniej może uderzyć w reżim. - To na pewno będzie cios finansowy, ponieważ Belavia lata przede wszystkim do państw unijnych. To nie jest duży operator lotniczy i to nie jest firma, która ma wiele samolotów latających na bardzo długich dystansach. Może to także skomplikować przeloty do innych części świata, jak choćby do Afryki Północnej czy nawet na Bliski Wschód. Dokładając do tego fakt, że rynek i tak ucierpiał z powodu pandemii, może to nawet doprowadzić do upadku tych linii. Ponadto, wedle ocen niektórych specjalistów, wkład branży lotniczej w PKB Białorusi wynosił nawet 2-3 proc., co państwo na pewno odczuje - mówi Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Jak żelazna kurtyna
Uderzenie w białoruskie linie lotnicze oczywiście rodzi uzasadnione obawy o ruchy odwetowe i kontrsankcje ze strony Białorusi. Unia Europejska zaapelowała do przewoźników lotniczych mających siedzibę w UE o unikanie przelotów nad Białorusią, co oznacza także, że kolejne linie lotnicze będą odwoływały najpewniej swoje połączenia z tym krajem. Może to także skomplikować życie i przemieszczenie się Białorusinom za granicą, między innymi z Polski. Choć jak podkreśla Białorusin Rusłan Szoszyn i tak było ono utrudnione m.in. z powodu epidemii.
- Dziś Białorusini z powodu koronawirusa i tak nie mogą opuszczać kraju granicą lądową, chyba że pracują na umowę o pracę na przykład w Polsce. Jeśli chcieliby przyjechać autobusem, muszą na granicy udowodnić, że z ważnego powodu. No i mogą to zrobić raz na pół roku. Jedyną dopuszczalną drogą była droga powietrzna. Teraz tej drogi też nie będzie. Kraj zostaje więc całkowicie zamknięty, jest żelazna kurtyna - zauważa Szoszyn.
Największym wygranym Rosja?
Jak zauważa Anna Maria Dyner paradoksalnie odcięcie Białorusi od Europy może przysłużyć się rosyjskim liniom Aerofłot. - Te linie mogą być największym wygranym tej sytuacji, bo mogą przejąć część ruchu lotniczego między Mińskiem, a innymi miastami europejskimi. Może będzie trzeba latać przez Moskwę, może Aerofłot będzie latał z Mińska, a może rosyjskie linie nawet wykupią Belavię. Myślę, że takie opcje będą rozważane - dodaje ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.