Umorzono śledztwo ws. nazwania prezydenta "kartoflem"
Warszawska prokuratura umorzyła śledztwo w
sprawie znieważenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego przez niemiecką
gazetę "Die Tageszeitung".
07.12.2007 | aktual.: 07.12.2007 11:56
Chodziło o artykuł, w którym dziennikarz porównał polskiego prezydenta do kartofla i szydził z jego matki.
Śledztwo zostało umorzone wobec braku dostatecznych dowodów uzasadniających podejrzenia popełnienia przestępstwa- powiedziała rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej Katarzyna Szeska, potwierdzając informacje podane w piątkowym "Życiu Warszawy".
Sprawa zaczęła się w czerwcu 2006 r., gdy lewicowa niemiecka gazeta "Die Tageszeitung" opublikowała artykuł pt. "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem". Autor tekstu Peter Koehler porównał w nim polskiego prezydenta do kartofla; szydził też z jego matki.
Warszawska prokuratura wszczęła śledztwo na podstawie artykułu Kodeksu karnego, przewidującego do 3 lat więzienia za publiczne znieważenie prezydenta RP. Jeszcze w październiku 2006 r. prokuratura podawała, że zwróciła się do strony niemieckiej o przesłuchanie trzech dziennikarzy "Die Tageszeitung". Nie wykluczała też przekazania całego śledztwa do Niemiec. Ówczesny Prokurator Krajowy Janusz Kaczmarek mówił, że jest to możliwe, gdyż znieważanie głowy państwa jest ścigane także w Niemczech. Za taki czyn grozi tam do 5 lat więzienia, choć prezydent musi oświadczyć, że czuje się obrażony.
Pod koniec czerwca 2007 r. władze niemieckie odmówiły Polsce udzielenia pomocy prawnej w śledztwie przeciw dziennikarzom gazety. Uzasadniano to tym, że "wolność prasy jest dobrem wysokiej rangi i działania przeciwko niej nie są ze względu na konstytucję możliwe".
Sam artykuł wywołał oburzenie prezydenta i polityków PiS. Media pisały m.in., że właśnie tekst Koehlera przyczynił się do odwołania przez Lecha Kaczyńskiego planowanego spotkania z kanclerz Niemiec i prezydentem Francji w ramach Trójkąta Weimarskiego. Prezydent zapewniał, że odwołanie jego udziału w spotkaniu było spowodowane "dość dotkliwą niedyspozycją" zdrowotną.
Lech Kaczyński mówił też wówczas, że ta publikacja "przekracza wszystkie możliwe granice i narusza wszelkie normy", a artykuł jest "haniebny, łajdacki". Ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz nazwał artykuł "obrzydliwym", zaś ówczesna szefowa MSZ Anna Fotyga przyrównała "Die Tageszeitung" do nazistowskiego pisma "Stuermer".