Umarł "król" - co stanie się z Koreą Północną?
Dużą naiwnością byłoby oczekiwać, że coś się zmieni. Reżim, choć kojarzony z osobą Kim Dzong Ila, oparty jest na elitach władzy związanych z rodziną Kimów - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Oskar Pietrewicz z Portalu Spraw Zagranicznych, znawca problematyki koreańskiej.
Zdaniem Pietrewicza, w tego typu sytuacjach, gdy w systemie totalitarnym umiera przywódca, zawsze pojawiają się różne interpretacje, często bardzo skrajne. Jednak w tym przypadku nadzieje są raczej płonne. - Wydaje się, że sama konstrukcja tego reżimu, chociaż kojarzonego bardziej z osobą Kim Dzong Ila, wcześniej Kim Ir Sena, jest oparta na elitach władzy związanych z rodziną Kimów - mówi Pietrewicz.
Umarł król, niech żyje król
Jak wyjaśnia, istota systemu to rodzina Kimów i wokół której funkcjonuje cały kraj. Jej członkowie są umocowani w armii, służbach specjalnych i bezpieczeństwa, zajmują się też kontaktami gospodarczymi i administrowaniem. Właśnie te powiązania rodzinne są esencją całego systemu.
- W związku z tym jeżeli umiera przywódca, głowa tej rodziny, to jest szok, ale to nie oznacza, że umiera cała rodzina, a jedynie jej symbol. Mieliśmy już taką sytuacje w 1994 roku, gdy zmarł Kim Ir Sen - podkreśla publicysta PSZ dodając, że od tego jest aparat propagandowy, żeby wyreżyserować nową rzeczywistość.
Czytaj również: Z ojca na syna - to on zastąpi Kim Dzong Ila.
Według Pietrewicza, raczej nie ma co liczyć na większe zmiany w Korei Północnej. - Wydaje się, że dużą naiwnością byłoby oczekiwać, że coś się zmieni. Być może świat inaczej będzie postrzegać nowego lidera, bo to będzie młoda osoba. Obserwując zdjęcia czy filmy z Kim Dzong Ilem mieliśmy skojarzenia jednoznacznie negatywne. Natomiast nowy przywódca, którym wręcz na pewno zostanie Kim Dzong Un, syn Kim Dzong Ila, ma niespełna 30 lat. Jest to osoba bardzo niedoświadczona i nieobyta na salonach północnokoreańskich - przypomina Pietrewicz.
Nowy przywódca marionetką?
Młody wiek i niedoświadczenie przyszłego wodza Korei Północnej może sprawić, że będzie on sterowany. - Trzeba pamiętać, że Kim Dzong Il dochodził do władzy 20 lat. Przez ten czas miał możliwość wsiąknięcia w te struktury, poznania osób, zbudowania sieci kontaktów. Natomiast Kim Dzong Un jest to osoba, która była wtłaczana do tego systemu od dwóch lat, i to jest bardzo krótko, za krótko, żeby zdobył jakąś dominującą rolę - ocenia ekspert z PSZ.
Jak wskazuje, w Korei Północnej istnieje swoista wewnętrzna zależność. - Ani wojskowi ani służby bezpieczeństwa nie dadzą rady funkcjonować bez "błogosławieństwa" rodziny. Natomiast rodzina bez tych wojskowych też jest bezsilna, tyle że ona obsadza wszystko - mówi Pietrewicz.
Jak zatem rysują się szanse na reformy w Korei Północnej? - Zawsze pojawia się nadzieja związku z tym, że to młody przywódca. Często podkreśla się w mediach, że studiował w Szwajcarii. Należy jednak popatrzeć, że wiele dzieci północnokoreańskich elit faktycznie studiuje za granicą, tyle że tak naprawdę na wydzielonych uniwersytetach. Oni nie przesiąkają kulturą tych uczelni, na których przebywają - zauważa publicysta.
- W przypadku Korei Północnej ciężko jest cokolwiek przewidywać, ale w związku z tym, że Kim Dzong Un nie ma silnej pozycji i trudno oceniać, czy jest to postać charyzmatyczna, która mogłaby narzucić radykalne reformy, wydaje się, że jeśli nawet miałby podejście liberalne, to trudno jemu byłoby je przeforsować - ocenia Pietrewicz w rozmowie z Wirtualną Polską.
Rozmawiał Tomasz Bednarzak, Wirtualna Polska