Ulubiony syn króla został następcą tronu Saudów. Nie będzie spokoju nad Zatoką Perską
Król Arabii Saudyjskiej Salman mianował następcą tronu swojego syna Muhammada. Niespodziewana zmiana w kolejce do tronu Saudów oznacza dalszą modernizację królestwa. To także wzrost napięcia w niezwykle ważnej i niestabilnej części świata.
21.06.2017 | aktual.: 21.06.2017 11:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Decyzja króla Salmana wstrząsnęła dworem Saudów. Mohammed bin Nayef, 57-letni bratanek monarchy, od lat był przygotowywany do objęcia tronu. Syn poprzedniego króla, Abdullaha, stracił nie tylko miejsce w kolejce po koronę, ale także kontrolę nad służbami bezpieczeństwa. Książę stał na czele organizacji, która skutecznie walczyła z terroryzmem wewnątrz kraju.
Usunięcie pretendującego do tronu bratanka i zastąpienie go synem jest logicznym posunięciem 81-letniego króla umacniającego się na tronie, na którym zasiadł w 2015 r. Niemniej niezapowiedziana decyzja była zaskoczeniem - zwłaszcza, że w hierarchii rodziny królewskiej są kandydaci silniejsi niż 31-letni Muhammed bin Salman.
Nowy następca tronu do tej pory, jako drugi wicepremier, odpowiadał za przygotowywanie kraju na wypadek wyczerpania się zasobów ropy naftowej, a w roli ministra obrony nadzorował wojnę w Jemenie. Te dwa fakty mogą sugerować dalszy kierunek rozwoju sytuacji na Półwyspie Arabskim.
Książę chce dokonać największej transakcji w historii ludzkości
Młody książę modernizuje saudyjską gospodarkę. Jego sztandarowym projektem jest częściowa prywatyzacja Saudi Aramco, największego producenta ropy naftowej na świecie, który odpowiada za 10 proc. globalnego wydobycia i zatrudnia 65 tys. ludzi. Mohammed bin Salman zaplanował sprzedaż 5 proc. akcji spółki, co, niezależnie od wyceny, będzie największą ofertą w historii ludzkości. Sam książę ocenia wartość Aramco na 2 tryliony dolarów. Najostrożniejsi analitycy mówią "zaledwie" o 400 miliardach. W 2016 r. PKN Orlen podpisała pierwszą w historii, długoterminową umowę z Aramco na dostawę ropy naftowej do Polski w ramach programu dywersyfikacji źródeł dostaw energii.
Sprzedaż akcji Aramco jest częścią programu prywatyzacji saudyjskiej gospodarki. Książę Mohammed chce ściągnąć zagranicznych inwestorów do królestwa oraz zbudować silny rynek kapitałowy. Jego celem strategicznym jest zmodernizowanie kraju i przygotowanie gospodarki kraju na wypadek wyczerpania się zasobów lub spadku znaczenia ropy naftowej.
Wojna o dominację w regionie
Zwolennicy księcia podkreślają jego pracowitość. Przeciwnicy mówią o niedoświadczonym i porywczym młodym człowieku, który ponosi dużą odpowiedzialność za wplątanie kraju w niezwykle kosztowną i krwawą wojnę w sąsiednim Jemenie. Pomimo trwającej już ponad dwa lata interwencji międzynarodowej koalicji, na czele której stoi Arabia Saudyjska, nie udało się pokonać rebeliantów wspieranych przez Iran.
Wojna dewastuje Jemen, czyli jeden z najbiedniejszych krajów na świecie, który stoi w obliczu klęski głodu. Równocześnie drenuje jedynie z pozoru niewyczerpany skarbiec królestwa Saudów. Koszt to nie tylko miliardy dolarów rocznie wydawane na wojnę i nakłady na armię liczone w dziesiątkach miliardów, ale także cios wizerunkowy.
Jemen w praktyce jest polem bitwy pomiędzy Rijadem a Teheranem, a Mohammed bin Salman podkreśla, że jego celem jest udaremnienie irańskiej próby zdominowania świata islamu i szerzenia szyickiej wersji religii. Jego zdaniem Arabia Saudyjska podejmie działania, aby walkę o święte miasta islamu przenieść na terytorium Iranu.
Spór pomiędzy Iranem a Arabią Saudyjską rozciąga się także na Katar i Syrię. Rijad i Zjednoczone Emiraty Arabskie obłożyły Katar sankcjami oskarżając Dohę o popieranie terroryzmu i sprzyjanie Iranowi. Prezydent USA Donald Trump poparł to posunięcie. Teraz zniecierpliwieni Amerykanie domagają się od Saudyjczyków dowodów na to, że Katar rzeczywiście wspierał terroryzm, a celem sporu nie jest jedynie ukrócenie ambicji władzy małego, ale bajecznie bogatego kraju.
Z kolei w Syrii Iran razem z Rosją wspierają prezydenta Assada, natomiast Saudyjczycy od lat pomagają sunnickim rebeliantom. Wielu obywateli królestwa, pomimo formalnego zakazu, wyjeżdżało na dżihad do Syrii lub finansowało rozmaite ugrupowania, w tym organizacje powiązane z Al-Kaidą.
Pomimo zaskoczenia i kontrowersji 31 z 34 członków królewskiej rady zatwierdzającej zmiany w kolejce do tronu zatwierdziło decyzję monarchy. Lojalność wobec nowego następcy tronu ogłoszą także przywódcy głównych saudyjskich rodów i plemion. Co więcej, podeszły wiek Salmana oznacza, że za kilka lat władzę obejmie stosunkowo młody władca, który może rządzić przez kilka dekad. Perspektywa stabilizacji wewnętrznej i reform nie oznacza jednak spokoju w regionie, który ma skłonności do popadania w "trwałą niestabilność", co z kolei jest złą wiadomością dla reszty świata nadal zależnej od bliskowschodnich źródeł energii.