Ukraińskie szpitale i resort obrony piszą do Polski. Proszą o wszystko

W ukraińskich szpitalach zaczyna brakować już wszystkiego: opatrunków, bandaży, leków. Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, ukraińscy urzędnicy na początku miesiąca wysłali do Polski pełną listę potrzeb i są w bieżącym kontakcie z resortami. Na Ukrainę już pojechała od nas m.in. morfina, a pojadą też karetki oraz krew. Spada też dostępność zwykłych leków, z których Ukraińcy korzystali na co dzień.

Ostrzał Mariupola skończył się dla wielu mieszkańców dramatycznie
Ostrzał Mariupola skończył się dla wielu mieszkańców dramatycznie
Źródło zdjęć: © East News | AP
Mateusz Ratajczak

03.03.2022 | aktual.: 30.03.2022 10:21

Miny motylkowe urywają kończyny. A były już zrzucane z powietrza w Charkowie, na wschodzie Ukrainy.

Fruwające po wybuchu bomby odłamki uszkadzają kręgosłup, ranią całe ciało. Szpital w tym samym mieście operował już nastolatka, który ucierpiał właśnie po wybuchu. Siedział w samochodzie, na tylnej kanapie. Okrył matkę - kierowcę. Dziecięcy szpital w Charkowie operował już chłopca po postrzale. Okna sali operacyjnej nie mają od dawna szyb, są prowizorycznie pozaklejane.

Na Mariupol - miasto na wschodzie kraju i ważny port - od kilku dni wycelowane są systemy rakietowe, a naloty prowadzą również rosyjskie myśliwce. W mieście nie ma wody, nie ma prądu.

Z każdym dniem rośnie liczba rannych mieszkańców Ukrainy. I z każdym dniem ukraińskie szpitale mają coraz większe problemy z ratowaniem życia. Personel nie jest w stanie dojechać do pracy ze względu na ostrzał, a na dodatek zaczyna brakować leków i podstawowych przedmiotów.

Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, strona ukraińska już pierwszego dnia miesiąca stworzyła szczegółowe dokumenty dotyczące niezbędnej pomocy medycznej. Do Polski też trafił taki wykaz. Wskazuje, jaka pomoc będzie najlepsza. Informacje o brakujących zapasach wysyła m.in. ukraińskie ministerstwo zdrowia, które również jest polskim kontaktem w tej sprawie. Dane na temat wsparcia humanitarnego są dostarczane niemal na bieżąco.

Już istnieje długa lista przedmiotów, leków i wyposażenia, które Ukraina potrzebuje i których nie ma. A z każdym dniem wojny potrzebujących jest coraz więcej.

I tak np. na liście niezbędnych substancji jest ketorolak, czyli lek przeciwzapalny i przeciwbólowy. Sugerowana liczba? Kilkaset tysięcy sztuk. Oprócz tego krople do oczu, krople do uszu (wykorzystywane w leczeniu osób, które ucierpiały w wyniku między innymi ataków rakietowych), ale i proszki do pudrowania ran - który ma hamować krwawienie, pomaga przy uszkodzeniach skóry i otarciach. Niezbędne są też profesjonalne leki przy zaburzeniach rytmu serca i środki dezynfekujące. Wszystko w tysiącach butelek, ampułek lub fiolek.

Oprócz tego niezbędne jest w zasadzie wszystko, co pozwala pomagać rannym: apteczki, bandaże, chusty medyczne, igły, rurki i systemy infuzyjne (czyli zestawy do podłączania kroplówek). I tutaj znów niezbędne są dziesiątki tysięcy sztuk.

To tylko jedna strona tej sprawy. Leki są również potrzebne tym, którzy nie ucierpieli - a po prostu chorują. Dostępność części substancji drastycznie spadła. I takie są wysyłane lub będą przez Polskę.

Za organizację wsparcia lekowego dla Ukrainy są u nas odpowiedzialne: polskie Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Kontaktem dla polskich instytucji jest z kolei ambasada Ukrainy w Polsce - jej przedstawiciele zbierają zapotrzebowanie i przekazują je dalej. Skąd bierze informacje? Od własnego ministerstwa na Ukrainie, ale również od poszczególnych szpitali ukraińskich. Ambasada jest też odpowiedzialna za weryfikację informacji - czy faktycznie dany szpital potrzebuje takich, a nie innych dostaw. Musi też sprawdzać, czy wśród masowo wysyłanych wiadomości nie ma też prób wyłudzenia sprzętu (np. przez rosyjskie grupy dywersyjne, które na Ukrainie już działają).

Istotna w całej układance jest też Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych, która odpowiada za logistykę. Pakuje i wiezie sprzęt na granicę (głównie ciężarówkami). Tam ładunek trafia do strony ukraińskiej, która zajmuje się jej dalszym transportem. W ostatnich dniach na Ukrainę wyruszyły transporty m.in. morfiny, atropiny (stosowana podczas reanimacji) i leków przeciwalergicznych.

W rejony konfliktu pojadą również polskie ambulanse, krew i tlen.

A na liście potrzeb z każdym dniem pojawią się też leki specjalistyczne, dla innych chorób: insulina lub leki dla chorych na nowotwory.

Oficjalna ścieżka to niejedyna droga, którą Ukraina stara się ściągnąć leki. Prośby docierają też do przedstawicieli branży farmaceutycznej, hurtowni, ale również firm z innych branż, które w przeszłości działały na Ukrainie. To do nich wędrują prośby od większych szpitali. A te bywają dramatyczne.

- Dostajemy wiadomości od szpitali w Charkowie i Kijowie z dramatycznymi prośbami. Brakuje wszystkiego, każdy skrawek bandaża jest na wagę złota. To są wiadomości pełne desperacji - opowiada Wirtualnej Polsce przedstawiciel firmy, która prowadziła biznes na Ukrainie. Szpitalom kontakt do niej podpowiedzieli dawni i obecni kontrahenci.

Jak firmy, samorządy i organizacje pozarządowe mogą pomagać? Jeżeli chcą cokolwiek wysyłać na Ukrainę - muszą korzystać z rządowego serwisu - pomagamukrainie.gov.pl. Zostawiają kontakt, ofertę i… muszą czekać na odpowiedź.

Jest również druga ścieżka kontaktu z tymi, którzy chcą wysyłać wsparcie humanitarne. Oferty (w tym również informacje o tym, czego potrzebują Ukraińcy, a co dany podmiot może oferować) można wysyłać na przygotowane przez rząd adresy e-mail.

Korzystać z niego powinny jednak tylko ci, którzy chcą organizować wsparcie medyczne na terenie Ukrainy, czyli przedsiębiorcy (głównie firmy farmaceutyczne, hurtownie leków oraz szpitale, które chcą podzielić się zasobami) mogą pisać tutaj: Lekidlaukrainy@mz.gov.pl.

Co ważne - nie jest to adres do wsparcia indywidualnego.

Resort zdrowia prosi, by Polacy na własną rękę nie wysyłali żadnych leków na Wschód. Dlaczego? Bo źle przechowywane i transportowane mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.

Jednocześnie branża farmaceutyczna chce podjąć pilne rozmowy z resortem zdrowia na temat przepisów dotyczących wywożenia z Polski leków.

Z kolei skarbówka wyznaczyła koordynatorów ds. pomocy humanitarnej - oni również zbierają listy przedmiotów od firm, które chcą pomagać. Koordynatorzy mają ułatwiać poruszanie się wśród procedur celnych - przy transporcie innych przedmiotów niż leki. Jakich? A np. baterie, powerbanki, zapałki, świece, latarki, zestawy pierwszej pomocy, wody, konserwy, żywność z długim terminem przydatności.

Warto tu jednak dodać, że pomoc humanitarna jest zwolniona z cła i należności podatkowych. To na przeszkodzie w wysyłce nie stoi. Pytania dotyczące wywozu i kwestii celnych można kierować tutaj: pomagam.ukrainie@mf.gov.pl

I już teraz wyzwaniem jest koordynacja tych działań, zbieranie zapotrzebowania i ofert od tych, którzy chcą pomagać. Tymczasem Ukraina nie może czekać. Jednocześnie trzeba dodać, że Ukraina w większości importuje leki z zachodnich rynków - a jednocześnie od lat rozwijała własne produkty. Większość popularnych na świecie leków - takich jak aspiryna i żele przeciwbólowe - miało już swoich krajowych odpowiedników. Wojna w kraju wyłączy z działalności lokalnych producentów. Jednocześnie odcięcie Ukrainy od świata zamknie ją na potrzebne dostawy.

W ósmym dniu agresji Rosji wojska Władimira Putina zdobyły Chersoń. Miejscowość ta jest drogą na Mikołajów - jeden z największych ukraińskich portów, który odpowiada za wysyłkę produktów rolnych.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rosjaukrainapomoc humanitarna
Zobacz także