"Ukraińska prostytutka u Olewnika? Mało prawdopodobne"
W ocenie pełnomocnika rodziny Olewników, mecenasa Bogdana Borkowskiego, pojawiające się w mediach hipotezy o ukraińskiej prostytutce w domu Krzysztofa Olewnika i jego pobycie w noc uprowadzenia w agencji towarzyskiej są mało prawdopodobne.
Pytany, czy istnieją poszlaki, że w domu Krzysztofa Olewnika przed porwaniem mogła być ukraińska prostytutka, Borkowski powiedział: dla mnie jest to - z materiału dowodowego, który ja znam - informacja mało prawdopodobna.
Według niego, gdyby informacja o ukraińskiej prostytutce była prawdziwa, kobieta ta powinna zostać zatrzymana ze względów procesowych, ale także z uwagi na jej bezpieczeństwo.
- Ta kobieta przed upublicznieniem takiej wiadomości, powinna zostać zatrzymana i powinny być z nią przeprowadzone czynności procesowe, nie wykluczając również jej udziału w uprowadzeniu, a już na pewno groziłoby jej śmiertelne niebezpieczeństwo - oświadczył Borkowski.
Borkowski zwrócił uwagę, że informacja ta została podana "w kontekście, że DNA (ze śladów krwi z domu Krzysztofa Olewnika) dopasowano i ta kobieta żyje".
Według niego, informacja o pobycie Krzysztofa Olewnika w noc porwania w agencji towarzyskiej "nie znajduje absolutnie" potwierdzenia w aktach sprawy.
- To również traktuję jako informację, która powinna być oczywiście procesowo weryfikowana, ale pojawienie się tej informacji właśnie teraz, robi z niej informację mało wiarygodną - dodał pełnomocnik Olewników. Wyjaśnił, że jeżeli byłyby dowody, np. zdjęcia monitoringu, o pobycie Krzysztofa Olewnika w agencji towarzyskiej, to taką informację należałoby potraktować bardzo poważnie. Natomiast jeżeli informacja ta pochodziłaby z zeznań świadka lub innych relacji, to trzeba podejść do niej "z dużą ostrożnością".
Zdaniem Borkowskiego, niewykluczone, że gdańska prokuratura apelacyjna będzie chciała ponownie przesłuchać skazanych sprawców porwania i przetrzymywania Krzysztofa Olewnika. Przyznał zarazem, że do takich zeznań "podchodziłby z dużą ostrożnością", gdyż osoby te, "znając prasowe doniesienia, spekulacje, mogą pewne rzeczy dopasowywać".
- Zawsze czynności procesowe trzeba wykonywać, jeżeli one mają doprowadzić do poznania prawdy materialnej. Nie wykluczam, że prokuratorzy będą przesłuchiwać, natomiast z dużą ostrożnością podchodziłbym do takich zeznań - oświadczył Borkowski.
Podkreślił przy tym, że jest zaskoczony tym, co mówi w tej chwili Jacek K., były wspólnik i przyjaciel Krzysztofa Olewnika, któremu w lutym 2009 r. prokuratura zarzuciła udział w grupie przestępczej planującej porwanie Krzysztofa Olewnika oraz współudział w jego uprowadzeniu i przetrzymywaniu. Jacek K. nie przyznaje się do tych czynów.
"Jestem zaskoczony tym, co mówi Jacek K. o chęciach Krzysztofa, żeby tę noc (noc, w czasie której doszło do uprowadzenia) w jakiś sposób towarzysko spędzić. Pytanie, dlaczego on to w tej chwili mówi - powiedział Borkowski. Zaznaczył, że Jacek K. nie wspominał wcześniej o takiej wersji wydarzeń. - To jest nowe, nie znam takich jego zeznań - dodał.
Jacek K. mówił we wtorek w TVN24, że Krzysztof Olewnik w nocy przed porwaniem dzwonił do trzech osób, ale żadna z nich nie chciała pójść do dyskoteki.
Borkowski potwierdził, że skazany na dożywocie za zabójstwo Krzysztofa Olewnika Robert Pazik, który w 2009 r. został znaleziony powieszony w celi płockiego Zakładu Karnego, po ogłoszeniu wyroku powiedział: "ale to wszystko nie tak było". - To było bardzo szokujące stwierdzenie. Ono nie zostało nigdzie zaprotokołowane, ale byłem świadkiem tej wypowiedzi - przyznał Borkowski. Przypomniał, że Pazik nie odzywał się w sali sądowej i nie składał wyjaśnień.
Przeczytaj także: Siostra Olewnika dla WP: mówiłam, że krwi jest za dużo
NaSygnale.pl: Wpadka 18-latki i jej młodszego kolegi