Siostra Olewnika dla WP: mówiłam, że krwi jest za dużo
Prokuratorom z Gdańska udało się ustalić nowe fakty w śledztwie ws. porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika. Chodzi m.in. o ślady krwi dwóch nieznanych osób znalezione w jego domu. Danuta Olewnik-Cieplińska, siostra Krzysztofa, przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską, że od początku mówiła policji, że nie jest to krew jej brata, bo "było jej za dużo". Śledczy bagatelizowali jednak te słowa, twierdząc, że ślady powstały podczas bójki Krzysztofa z porywaczami.
Z informacji portalu TVN24.pl wynika, że prokuratorzy w grudniu 2009 r. znaleźli w domu Krzysztofa Olewnika krew dwóch, wcześniej nieznanych osób. Według TVN24 tożsamość jednej z nich - kobiety, jest znana; ślady drugiej mogą należeć do ofiary zamordowanej w domu Olewnika na krótko przed jego porwaniem. Teraz policja szuka zwłok, które pasowałyby do zabezpieczonych śladów DNA.
Danuta Olewnik-Cieplińska podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że rodzina mówiła prokuratorom o dużej ilości krwi w domu Krzysztofa. - Policjanci od początku nas zbywali. Twierdzili, że nie jesteśmy fachowcami w tej sprawie, że opowiadamy bzdury. A teraz okazuje się, że te nasze "bzdury" potwierdzają się - mówi.
Dodaje, że podobnie było m.in. ze znalezioną w mieszkaniu Krzysztofa łuską. - Znalazł ją mój tata. Dla nas było oczywiste, że musiało dojść do jakiejś strzelaniny. Ale policjanci od razu stwierdzili, że to jest stara łuska. A skąd o tym wiedzieli w pierwszych godzinach po uprowadzeniu? Nawet jej nie zbadali. Łuskę zabezpieczono, ale potem na jej temat w śledztwie już się nic nie mówiło - zarzuca siostra zamordowanego.
Przypomina również, że rodzina niejednokrotnie mówiła policji o samochodzie, który w noc porwania podjeżdżał tuż pod drzwi domu Krzysztofa. Rano widać było ślady kół, połamane drzewka. Wiele wskazywało na to, że w nocy kogoś wynoszono z domu do samochodu, że coś się tam działo niepokojącego. - Ale policja również zbagatelizowała ten temat. Nie podjęła w tym kierunku żadnych działań - mówi Danuta Olewnik-Cieplińska.
Pytana, co sądzi o tezie, jakoby w noc zniknięcia Krzysztofa w jego domu miało dojść do drugiej imprezy, twierdzi, że raczej się z nią nie zgadza. - Na razie nie ma żadnych przesłanek, żeby myśleć, że do takiego spotkania mogło dojść. Przynajmniej ja nic o nich nie wiem. Moim zdaniem takiego spotkania nie było. Ale możliwe, że pojawiły się jakieś nowe dowody. W czwartek będę rozmawiała z prokuratorem, może wówczas się czegoś dowiem - mówi.
Siostra zamordowanego tłumaczy również kwestię dwóch filmów z domu Krzysztofa z 27 października 2001 r. Pierwszy z nich rano nakręcili policjanci. Drugie nagranie, po kilku godzinach, wykonał jej szwagier. Porównując oba filmy, widać, że na tym drugim brakuje jednego z oznaczonych dowodów. Danuta Olewnik-Cieplińska nie chce na razie ujawniać, o jaki dowód chodzi, ale przekonuje, że zniknął. – Na filmie policji go widać, jest oznaczony. Na naszym nagraniu, wykonanym kilka godzin później, już go nie ma. Nie ma go też na liście zabezpieczonych wówczas dowodów. Napisaliśmy już w tej sprawie wniosek do prokuratury, ale na razie nie dostaliśmy odpowiedzi - mówi.
Najnowsze ustalenia śledczych mogą mieć bardzo duże znaczenie dla ustalenia przebiegu wydarzeń z nocy z 26 na 27 października 2001 r., gdy porwano syna biznesmena. Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski stwierdził w TOK FM, że nie ma żadnych wątpliwości, że informacje te, "mogą w sposób zasadniczy uzupełnić obraz i wiedzę, którą do tej pory mieli śledczy". Zdaniem Danuty Olewnik-Cieplińskiej przez dziewięć lat od porwania jej brata nie zrobiono nic, by wyjaśnić tę sprawę. - Przez cały czas walczymy o prawdę. O to, żeby wszyscy, którzy brali udział w tej zbrodni, stanęli przed sądem. A teraz okazuje się, że potwierdza się wersja, którą od początku przedstawialiśmy policji - podkreśla.
Krzysztofa Olewnika porwano z jego domu po imprezie dla miejscowych policjantów w nocy 27 października 2001 r. Po porwaniu sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną Olewników, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak Krzysztof Olewnik nie został uwolniony, a miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan w woj. mazowieckim. Odnaleziono je w 2006 r.
Paulina Piekarska, Wirtualna Polska