Ukraińska ofensywa na Rosję. "Moskwa jest w bardzo ciężkiej sytuacji"
Ukraińska ofensywa na Rosję rozszerzyła się na region Biełgorodu, gdzie toczą się zacięte walki. Co dalej? Według ppłk. rez. Macieja Korowaja, Ukraina nie będzie wchodzić na tyle głęboko, by nie stracić możliwości obrony przeciwlotniczej. - Ale wejdą na taką odległość, by absorbować uwagę i zmusić do walki Rosjan - mówi Korowaj.
Od kilku dni Ukraińcy prowadzą ofensywę w rosyjskim obwodzie kurskim. Armia przekroczyła granicę nad ranem we wtorek 6 sierpnia. Od tamtej pory, jak przekazał podczas spotkania z Wołodymyrem Zełenskim Ołaksandr Syrski, głównodowodzący ukraińskich sił zbrojnych, zajęto 74 miejscowości. W porównaniu do obwodu kurskiego, w regionie Biełgorodu toczą się bardziej zacięte walki.
Według "The Washington Post", wojska rosyjskie w Biełgorodzie wydawały się przygotowane na przybycie ukraińskich jednostek. "Chociaż niektórzy się wycofali, obszar był ufortyfikowany przeszkodami przeciwczołgowymi ze smoczych zębów i mocno zaminowany. Ukraińcy niemal natychmiast znaleźli się pod intensywnym ostrzałem artyleryjskim, dronów i bomb lotniczych" - czytamy w analizie "The Washington Post".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W przekroju całej operacji nie zmienia to faktu, że Ukraina zadaje Rosji na jej terenie bolesne ciosy.
Ukraińska służba wywiadowcza poinformowała w czwartek o zatrzymaniu ponad 100 rosyjskich żołnierzy, co według niej jest "największym masowym pojmaniem" żołnierzy wroga w tym samym czasie. Pojawiły się już sygnały, że Rosja chce doprowadzić do wymiany jeńców.
- Ukraina utrzymuje przy natarciu na obwód kurski "higienę informacyjną". Rosjanie natomiast wyolbrzymiają straty po ukraińskiej stronie i zapewniają, że wszystko mają pod kontrolą. Nie mają. Ukraina utrzymuje zdobycze i nadal jest w stanie atakować. Przebieg tej operacji wskazuje, że jej celem jest "utylizowanie rosyjskich jednostek". Ukraina chce powiększyć jak najwięcej zdobytego terenu i zaangażować jak najwięcej rosyjskich sił - mówi Wirtualnej Polsce ppłk Maciej Korowaj, były oficer wojskowego wywiadu i analityk wojskowy.
Jego zdaniem Ukraina na pewno nie będzie wchodzić na tyle głęboko na terytorium Rosji, by nie stracić możliwości obrony przeciwlotniczej.
- Także dlatego, by ich logistyka nie ucierpiała. Ale wejdą na taką odległość, by absorbować uwagę i zmusić do walki Rosjan. Widzimy, że ukraińskim jednostkom w dużym stopniu udaje się to realizować - ocenia ekspert.
"Rosjanie mają z ofensywą problem"
W jego opinii Rosjanie chcą problem rozwiązać jak najmniejszym kosztem.
- Używają zasobów, które nie są doświadczone w ofensywach na południu Ukrainy. Jak widać w obwodzie kurskim - to nie wystarcza. Podobnie jak zaangażowanie rosyjskich żołnierzy służby okresowej. To za mało. Rosjanie w ogóle mają z tą ofensywą problem, bo nie wiedzą, jakie są cele natarcia ukraińskich wojsk – komentuje ppłk rez. Maciej Korowaj.
W ocenie eksperta, Moskwa jest zdezorientowana, bo Ukraina nie informuje ponad to, co musi.
- Odwrotnie do czerwca ubiegłego roku i ofensywy na Zaporożu. Tam wówczas wszystko było wiadomo praktycznie wcześniej. Dodatkowo Kreml ma problem, bo obecne natarcie zdjęło z ukraińskiej armii łatki, które Rosja przykleiła po nieudanej ubiegłorocznej ofensywie. Moskwa przekonywała, że Ukraina nie ma już sił i marnuje dostarczaną przez Zachód broń. I że Ukraina nie jest w stanie już nic wygrać na froncie. Teraz te wszystkie mity zostały obalone - podkreśla były wojskowy.
"To szok dla Kremla"
Maciej Korowaj zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt.
- Dodatkowo Kijów ma wsparcie Zachodu, który nie potępił operacji i wspiera Ukrainę informacyjnie oraz materialnie. To szok dla Kremla. Moskwa jest w bardzo ciężkiej sytuacji. Musi przeformować strategię informacyjną tej wojny - mówi ppłk Maciej Korowaj.
O sprawie pisze w piątek francuski dziennik "Le Monde", który z jednej strony podkreśla, iż zachodni sojusznicy Ukrainy są zaskoczeni ofensywą ukraińską w Rosji, ale z drugiej ocenia, że nie zachwiała ona ich poparciem dla Kijowa, a w Unii Europejskiej "wyraźne" poparcie dla Ukrainy wyraziła Polska.
"Nie tylko Rosja została zaskoczona wtargnięciem Ukrainy na jej terytorium. Sojusznicy Kijowa wydają się również zaskoczeni (...), większość przejawia dużą ostrożność i dyskrecję, nie ukrywając satysfakcji" - czytamy. I dalej: "Czy sojusznicy Ukrainy byli z góry uprzedzeni o operacji? Nie wiadomo. Nazajutrz po ataku z 6 sierpnia rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu Matthew Miller oświadczył w każdym razie, że Stany Zjednoczone nie zostały uprzedzone" - dodaje dziennik.
Jak podkreśla Korowaj w rozmowie z WP, operacja w rosyjskim obwodzie kurskim, pozwala Ukrainie przejąć od Federacji Rosyjskiej (FR) inicjatywę strategiczną.
- Chcą zastopować rosyjskie działania na południowym odcinku frontu i zmusić Rosjan, by walczyli na ukraińskich zasadach na rosyjskiej ziemi. Na razie Ukrainie się to udaje i to już drugi tydzień. A to oznacza, że wbrew ostatnim twierdzeniom, mają siły i środki, żeby inicjatywę strategiczną nadal utrzymywać - puentuje były oficer wojskowego wywiadu.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski