Szykuje się przełom na wojnie? "Ukraińska ofensywa już trwa"
- Ukraińska kontrofensywa już trwa - twierdzi Hanna Maliar, ukraińska wiceminister obrony. Jak przekonuje, będzie to operacja wieloetapowa. - Być może ukraińskie władze przygotowują opinię publiczną do tego, że ich działania na froncie będą wyglądały inaczej niż oczekiwano - mówi WP płk Piotr Lewandowski.
- Kontrofensywa Sił Zbrojnych Ukrainy to kompleks środków, a nie tylko rodzaj aktywnych działań ofensywnych. Na chwilę obecną ukraińskie wojsko prowadzi już operacje kontrofensywne na linii frontu wschodniego. Mowa o akcjach szturmowych Sił Zbrojnych w Bachmucie, Marince, w pobliżu Awdijiwki i Łymanu - powiedziała wiceminister obrony Anna Maliar na antenie telewizji państwowej.
I przekonywała, żeby kontrofensywy nie traktować wyłącznie jako pewnego rodzaju aktywnych działań ofensywnych. Zaapelowała też do narodu ukraińskiego, by zrozumiał, że wojska "nie przygotowują się do jednej rzeczy w jednym konkretnym kierunku, ale każdego dnia przygotowują się do całkowitego wyzwolenia naszych terytoriów, a nie tylko do jednego kontrataku".
- To przygotowanie sprzętu, ludzi, przygotowanie rezerwy, formowanie taktyki (plany A, B, C, bo nie może być tylko jeden sposób działania, bo przeciwnik też na to reaguje). Trzeba zrozumieć, że takie decyzje podejmuje się w bardzo krótkim czasie, nie w miesiąc czy dwa. Ostatecznie wybiera się taki plan, żeby przeciwnik nie mógł zareagować - zapewniała wiceszefowa ukraińskiego MON.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem płk. Piotra Lewandowskiego, byłego dowódcy bazy wojskowej w Redzikowie i wykładowcy w Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej, niewykluczone, że ukraińskie władze przygotowują opinię publiczną do tego, że ich działania na froncie będą wyglądały inaczej niż oczekiwano.
"Wdrożono najbardziej racjonalne warianty natarcia"
- Kontrofensywa ukraińska może się składać z wielu małych ruchów. Może być to stopniowe wypychanie Rosjan. Efekt takich kontrnatarć widzi się dopiero po dłuższym czasie, kilku miesiącach. Podobnie było z ubiegłoroczną ofensywą w rejonie Chersonia i Charkowa. Opinia publiczna wyobrażała sobie wówczas, że ukraińska armia zrobi "hurra" i rzuci się na Rosjan. A tam też wdrożono najbardziej racjonalne warianty natarcia - mówi płk Piotr Lewandowski.
Jak dodaje, być może ukraińska armia planowała uderzenie na Zaporoże. - Uznali jednak, że po tym, co im udostępnił wywiad satelitarny, czyli informacje o zbyt szczelnych rosyjskich fortyfikacjach w tamtym rejonie, nie ma sensu ruszać z natarciem. I rozbijać się na kolejnych, rosyjskich umocnieniach - ocenia rozmówca WP.
Ruchy ukraińskich wojsk dostrzegli również rosyjscy blogerzy wojskowi. Na kanale Telegram pojawiły się wpisy mówiące o zwiększonej aktywności grup dywersyjno-rozpoznawczych, pojawieniu się większej liczby czołgów na linii frontu i zwiększeniu ataków taktycznych. "Czy to próba doprowadzenia nas do stanu wyczerpania przed większym ruchem? Trudno powiedzieć" - zastanawiają się rosyjscy analitycy.
"Zrobią to, co Rosjanie, tylko efektywniej"
- Być może ukraińska armia będzie właśnie próbować stopniowo nacierać. Od początku konfliktu Kijów stosuje tzw. obronę aktywną. Jej celem jest zadanie przeciwnikowi maksymalnych strat i stworzenie dogodnych warunków do kontruderzenia. I być może ukraińska armia właśnie tak dalej będzie walczyć - mówi WP płk Piotr Lewandowski.
- Koordynować natarcie z udziałem 30-40 tysięcy żołnierzy to olbrzymie wyzwanie. Bez rozwiniętego, skomputeryzowanego systemu wymiany danych to bardzo trudne. A skoro tego nie mają, mogą próbować prowadzić takie działania jak teraz. Jeśli będą robić to skutecznie, Rosjanie będą angażować swoje odwody. I na to liczy Ukraina. Przeskrzydlając Bachmut, kontratakując pod Awdijiwką, poprawiając pozycję pod Wuhłedarem, aktywizując się w rejonie Zaporoża. Być może zrobią uderzenie na wielu kierunkach, czyli to samo, co próbują zrobić Rosjanie. Tylko, że efektywniej - uważa wojskowy.
Jego zdaniem - jeśli chodzi o sztukę wojenną - obie strony walczą obecnie tak samo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Będą trzymać ostatni odwód do uderzenia"
- Przewaga Ukrainy polega na nowocześniejszym sprzęcie i na byciu bardziej elastycznym. Z kolei Rosjanie wrócili do taktyki rzucania masy wojsk, która nie przynosi efektu, bowiem logistyka im na to nie pozwala. Nie mają sprzętu. Dlaczego nadal szkoli się gdzieś 100 tysięcy rosyjskich żołnierzy? Bo nie ma dla nich czołgów, transporterów i logistyki, żeby ich zabezpieczyć na Ukrainie.
W opinii płk. Piotra Lewandowskiego, ukraińscy dowódcy w związku z ofensywą mierzą siły na zamiary.
- Gen. Walerij Załużny nie wymaga od swojej armii tego, czego się ona nie uczyła. A Ukraińcy nie mieli czasu i szans przećwiczyć działanie masami wojsk. Być może w trakcie ćwiczeń ukraińskiej armii z wojskami NATO wykazano niezdolność do dowodzenia rzeszą żołnierzy. Uznano więc ostatecznie, że nie rzucą i nie poświęcą nagle w ofensywie masy ludzi. I że będą stopniowo atakować, atakować, atakować. A ostatni odwód będą trzymać do przełamującego uderzenia. Oby tak było - kończy ekspert.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski