Szykuje się przełom? Kluczem jest zniszczenie mostu Krymskiego
Rosjanie nie mogą w tym roku liczyć na spokojne wakacje na okupowanym przez siebie Krymie. Ukraińcy znów chcą zepsuć wypoczynek okupantów, tym razem mają więcej niezbędnego do tego arsenału. - Sukcesem Ukraińców byłoby zniszczenie mostu Krymskiego. Wtedy rzeczywiście zaszkodziliby Rosjanom - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Roman Polko.
W ostatnim czasie pojawiły się nagrania z plaży na półwyspie, na którą spadły szczątki pocisku. Wylegujący się na plaży ludzie wpadli w popłoch. W wyniku ataku - jak podawały kremlowskie media - miało zginać pięć osób. Rosja oczywiście obwiniła za atak Ukrainę. Wedle Moskwy do przeprowadzenia ostrzału miały być zastosowane dostarczone przez USA rakiety ATACMS. W związku z tym Kreml zrzucił także część winy na Amerykanów.
Pojawiające się jednak w sieci zdjęcia szczątków pocisku zaprzeczają forsowanej przez Kreml narracji i wskazują na samych Rosjan. Faktem natomiast jest, że Ukraińcy dalej atakują cele militarne położone na półwyspie - takie jak np. baza Balbek, czy rozlokowane na Krymie systemy obrony przeciwlotniczej.
Doniesienia z Krymu zdominowały ostatnie przekazy dotyczące sytuacji na froncie. Czy zatem możemy postrzegać wszelkie ataki na półwysep jako coś przełomowego? Generał Roman Polko, były dowódca jednostki GROM, w rozmowie z Wirtualną Polską tonuje jednak nastroje. - Tak naprawdę na froncie jest stagnacja - ocenia i zaznacza, że nie należy zapominać o tym, że Krym jest ukraiński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kluczem zniszczenie mostu Krymskiego
- Sukcesem Ukrainy byłoby zniszczenie mostu Krymskiego i odcięcie drogi lądowej na półwysep - mówi gen. Polko. - Wtedy rzeczywiście siły, które tam są i które wciąż są zasilane "krwiobiegiem" prosto z Rosji, zostałyby przyblokowane. One stanowią zagrożenie zarówno na południu, jak i w rejonie Mórz Czarnego i Azowskiego - wskazuje wojskowy.
Ataki na Krymie a letnia kontrofensywa
W ostatnich dniach amerykański Instytut Badań nad Wojną podał również, że Rosja zintensyfikowała swoje działania w rejonie Donbasu, co może świadczyć o rozpoczęciu przez nich letniej kontrofensywy. Czy zatem Krym stanowi pewnego rodzaju zasłonę dymną, żeby odciągnąć uwagę od tego, co dzieje się na froncie?
- Mamy szereg różnych zapowiedzi, ale naprawdę niewiele w tym aspekcie się dzieje - ocenia gen. Polko. - Nie widać takiej perspektywy, żeby rzeczywiście jakaś konkretna ofensywa przez jedną czy drugą stronę mogła być w najbliższych miesiącach realizowana - mówi i szacuje, że taki stan może utrzymywać się przez co najmniej jeszcze rok.
Zdaniem gen. Polko latem nie dojdzie na froncie do generalnych zmian. - Szansą na przełom jest to, o czym jeszcze mówił gen. Wałerij Załużny (były główny dowódca ukraińskiej armii, obecnie ambasador Ukrainy w Londynie - przyp. red.). Wskazywał on na potrzebę jakościowego doposażenia ukraińskich oddziałów - w rakiety, lotnictwo i systemy rażenia, które dadzą Ukrainie przewagę w wojnie. W tej chwili tego nie widać - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.
Wspomnianych dostaw ciągle brakuje. Odblokowanie pomocy z USA i dostarczenie m.in. pocisków ATACMS nie rozwiązuje wszystkich problemów Kijowa. - Rosja dalej uderza mięsem armatnim, używa rakiet pozyskanych od Korei Północnej. Kuriozalne przy tym jest to, że rakiet i amunicji artyleryjskiej z Korei Północnej jest więcej, niż produkuje cała Europa - ocenia sytuację były dowódca GROM.
"Światełko w tunelu"
Gen. Polko widzi jednak "światełko w tunelu". Wskazuje, że oczywiście pomoc dla Ukrainy z Zachodu musi się bardziej "rozkręcić", ale - jego zdaniem - można mówić o zwiększonym zaangażowaniu w dostawy z Europy.
- Widzę światełko w tunelu. Te młyny europejskie w wielu aspektach pokazały, że mielą powoli, ale jak się rozpędzą, to już potrafią mielić skutecznie - podsumowuje.
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski