Ukraińcy przebili pierścień. "Najważniejsze, że żyją"
Kilka ukraińskich batalionów zostało zamkniętych w kotle w okolicach wsi Prohres w obwodzie donieckim. O sprawie alarmowały już wcześniej ukraińskie media. Okazuje się, że siłom ukraińskim udało się przebić przez okrążenie i uciec z pułapki. "To była bardzo nerwowa i trudna operacja. Najważniejsze, że bojownicy żyją" - pisze "DeepState".
Pierwsze niepokojące doniesienia o okrążeniu przez Rosjan kilku ukraińskich batalionów pojawiły się w środę. Jak wówczas informował "DeepState", sytuacja operacyjna i taktyczna na miejscu stała się krytyczna w związku z "chaotycznym odejściem jednej z brygad piechoty".
Rosjanie nacierają z ogromną siłą
Na miejsce wysłano 47. brygadę szturmową - ta jednak nie była w stanie powstrzymać nacierających Rosjan, którzy mieli przewagę liczebną.
Z kolei żołnierze z 31. brygady zgłaszali kierownictwu batalionu zagrożenia i możliwe konsekwencje. Dowództwo miało jednak zignorować ich apele i nakazano żołnierzom walkę "do ostatniego".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krwawa zasadzka pod Donieckiem. Moment ataku na rosyjski konwój
"DeepState" opublikował także zdjęcie, na którym widać kolumnę Rosjan, przemieszczającą się ze wsi Oczeretyne w kierunku kotła, w którym usiłowali zamknąć Ukraińców.
"Rosjanie całymi plutonami po 40-60 ludzi idą na linię frontu i zajmują ją. Pewną rolę odgrywa także niewystarczająca liczba luf i amunicji (po stronie ukraińskiej - przyp. red)" - czytamy w komunikacie.
Zamknęli Ukraińców w kotle
W czwartek "DeepState" poinformował, że Rosjanom udało się zamknąć Ukraińców w kotle. "Wczorajszy dzień był niezwykle dynamiczny i intensywny na północ od Prohresu. Zgodnie z przewidywaniami około godziny 14 szereg stanowisk obserwacyjnych 1. i 3. batalionu zostało całkowicie otoczonych. Dowódca brygady nigdy nie wydał rozkazu przebicia się, więc personel znajdujący się w tym rejonie skonfrontował go z faktem, że chłopcy zrobią to sami" - dodano.
"Przy pomocy skoordynowanych działań artylerii, rozpoznania powietrznego i sił pokrewnych, a także pod kontrolą oficerów naziemnych, chłopakom z 1. i 3. batalionu udało się z pełną siłą wyrwać z okrążenia" - podkreślają analitycy.
"Najważniejsze, że bojownicy żyją i nadal powstrzymują wroga. Sprawa ta powinna służyć jako przypomnienie dla wielu dowódców, aby nie zaniedbywali personelu i ufali podoficerom i oficerom, którzy są na bezpośredniej linii działania" - podkreślono w komunikacie.
Przeczytaj także:
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski