Ukraina: cztery osoby w stanie ciężkim po zamieszkach w Kijowie
Cztery osoby w ciężkim stanie trafiły do szpitali w rezultacie starć w Kijowie między młodymi ludźmi, szturmującymi od niedzieli blokadę na drodze dojazdowej do dzielnicy rządowej, a broniącymi jej siłami MSW Ukrainy.
20.01.2014 | aktual.: 20.01.2014 14:33
Jednej osobie amputowano dłoń, a trzy kolejne straciły po jednym oku - poinformował na konferencji prasowej szef kijowskiego wydziału zdrowia Witalij Mochariew.
Urzędnik nie odpowiedział na pytanie, czy obrażenia oczu, które odnieśli hospitalizowani, są wynikiem użycia przez milicję gumowych pocisków. Wyjaśnił także, że dłoń jednej z osób należało amputować ze względu na zmiażdżone kości.
- Możemy tylko konstatować, że doszło do kontuzji oka, a tego, jaki przedmiot do niej doprowadził, można się dowiedzieć u lekarza prowadzącego - oświadczył Mochariew.
Ogółem w zamieszkach w Kijowie ucierpiało około 100 milicjantów i około 100 protestujących. Milicja, w którą rzucano kostką brukową, pałkami i koktajlami Mołotowa, odpowiadała strzałami z broni na gumowe kule i granatami hukowymi oraz polewała atakujących wodą przy temperaturze wynoszącej minus 10 stopni C.
Ukraińskie MSW podało, że w wyniku potyczek do szpitali trafiło 61 funkcjonariuszy milicji. Według ratusza o pomoc medyczną do dyżurujących na miejscu karetek pogotowia zwróciło się 103 protestujących.
Zamieszki w Kijowie trwają od niedzieli. Rozpoczęły się w trakcie 100-tysięcznego wiecu opozycji na Majdanie Niepodległości w Kijowie, gdzie od listopada kontynuowane są manifestacje zwolenników integracji europejskiej, domagających się zmiany władz.
Zamieszki w Kijowie - zobacz film
Podczas wiecu, prowadzonego przez liderów opozycji Arsenija Jaceniuka, Witalija Kliczkę i Ołeha Tiahnyboka, zgromadzeni domagali się wyłonienia wspólnego przywódcy, który w wyborach prezydenckich w przyszłym roku stanie się konkurentem dla obecnego prezydenta Wiktora Janukowycza.
W tym samym czasie grupki młodych ludzi, którzy opuścili wiec, zaczęły atakować milicyjny kordon na ulicy Hruszewskiego, gdzie mieści się m.in. siedziba rządu i parlamentu. Do wszczęcia zamieszek przyznała się radykalna organizacja "Prawy sektor", której członkowie ochraniają miasteczko namiotowe na Majdanie Niepodległości.
Niezadowolenie Ukraińców wzmogło się po uchwaleniu w czwartek w parlamencie i podpisaniu w piątek przez prezydenta ustaw, które znacznie zaostrzyły odpowiedzialność obywateli za udział w niesankcjonowanych zgromadzeniach i ograniczyły działalność organizacji pozarządowych.
Zdaniem opozycji zmienione przepisy wymierzone są w uczestników protestów antyrządowych na Majdanie Niepodległości. Większość parlamentarna uprościła też procedury związane z uchylaniem immunitetu poselskiego, co może uderzyć w deputowanych mniejszości zaangażowanych w te demonstracje.
Berkut strzela też do dziennikarzy
Ukraińscy dziennikarze opublikowali nagrania wideo, z których wynika, że funkcjonariusze oddziałów specjalnych milicji Berkut strzelają do nich gumowymi pociskami podczas relacjonowania zamieszek antyrządowych w Kijowie. Ucierpiało w nich już 12 przedstawicieli mediów.
Udokumentowano dwa przypadki skierowania przez milicję broni w dziennikarzy. Operator kamery Radio Swoboda, które transmituje wydarzenia w stolicy na żywo na swej stronie internetowej, nagrał milicjanta, który mierzy do niego ze strzelby i oddaje strzał. Po nim obraz raptownie się urywa.
Iwan Nakoneczny, operator stacji telewizyjnej 5. Kanał, pokazał kamerę z gumowym pociskiem, który utkwił w jej obudowie. Według jego relacji sprzęt został uszkodzony, gdy nagrywał atak młodych ludzi na funkcjonariuszy Berkuta, filmując milicjantów przez szparę w ustawionej przez protestujących barykadzie. - Dobrze, że nie trafili mnie w oko - powiedział operator.
Gazeta internetowa "Ukrainska Prawda" podała, że w nocy z niedzielę na poniedziałek wielu operatorów kamer i fotoreporterów widziało laserowe promienie, wymierzone ze strony milicji w stanowisko, gdzie pracuje podczas zamieszek prasa.
Ukraiński Instytut Masowej Informacji, który zajmuje się monitoringiem wolności mediów poinformował, że większość z 12 dziennikarzy, którzy ucierpieli w ostatnich wydarzeniach w Kijowie, odniosła niegroźne obrażenia w wyniku eksplozji używanych przez milicję granatów błyskowo-hukowych.
Protesty na Ukrainie, wywołane niezadowoleniem z decyzji władz o zamrożeniu przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE, wybuchły 21 listopada. Gdy 29 listopada milicja po raz pierwszy brutalnie zaatakowała uczestników akcji na Majdanie Niepodległości w Kijowie, w których ucierpieli także pracownicy mediów, dziennikarze zaczęli ubierać się w odblaskowe kamizelki i kaski z napisem "Prasa".
Obecne zamieszki wybuchły w niedzielę po przyjęciu w ubiegłym tygodniu przez parlament ustaw ograniczających m.in. prawa obywatelskie.