PolskaUkarany za zatrzymanie pijanego kierowcy

Ukarany za zatrzymanie pijanego kierowcy


- Gdybym wiedział, że będę miał takie problemy, w życiu bym nie zareagował – mówi Rafał, młody człowiek, który na trasie z Krakowa do Rzeszowa pomógł zatrzymać pijanego kierowcę, szarżującego na drodze. Po ponad roku od tamtego wydarzenia zapukał do niego komornik, żeby wyegzekwować karę, nałożoną na niego przez sąd.

10.12.2003 15:51

Sceny jak z amerykańskiego filmu akcji rozegrały się na drodze między Krakowem a Rzeszowem, tuż koło Dębicy. Jednym z bohaterów tej historii jest pan Rafał, mieszkaniec Rzeszowa.

– To było w zeszłym roku. Jechałem z Krakowa. W pewnej chwili przede mną pojawiła się skoda – opowiada pan Rafał. – Auto zachowywało się dziwnie: jeździło od jednej strony ulicy do drugiej, zahaczało o pobocze, zwalniało albo nagle przyśpieszało. Pomyślałem, że kierowca jest pijany albo zasłabł. Zwolniłem. W tym samym momencie wyprzedził mnie ford.

Z dalszej relacji pana Rafała wynika, że kierowca forda także zorientował się, że coś jest nie tak z kierowcą skody, bo zaczął go powoli wyprzedzać. – Zaglądał do auta, jakby sprawdzał, co się dzieje z jego kierowcą. Potem wyprzedził auto, przyblokował z przodu, ja to samo zrobiłem z tyłu. Skoda stanęła – mówi pan Rafał.

Kierowca forda wysiadł, pan Rafał też. Obaj podeszli do skody. Otworzyli drzwi. – Buchnął odór alkoholu. Kierowca był, potocznie mówiąc, nawalony jak stodoła.

Przez dłuższą chwilę obaj panowie usiłowali przekonać pijanego kierowcę, żeby dalej nie jechał. – Powiedział, że nie pojedzie. Podeszliśmy do swoich samochodów, ja wycofałem i miałem jechać, kiedy nagle skoda ruszyła z impetem. Kierowca forda z powrotem go przyblokował, ja też. Wkurzyłem się w tym momencie na maksa. Wyskoczyliśmy z aut i zadzwoniliśmy po policję. Przyjechali policjanci z Dębicy, spisali nasze dane, podziękowali za obywatelską postawę. Powiedzieli mi też, że zgłosi się do mnie mój dzielnicowy, żebym złożył zeznanie – dodaje pan Rafał.

Nasz bohater wrócił do domu, po paru dniach zgłosił się do niego dzielnicowy. Złożył wyjaśnienie, spisali protokół i pan Rafał uznał sprawę za zamkniętą.

Puk, puk, tu komornik

Ale okazało się, że sprawa ma dalszy, niezbyt szczęśliwy dla pana Rafała, ciąg.

- W zeszłym tygodniu komornik zostawił mi wezwanie do zapłaty ponad czterystu złotych – mówi pan Rafał. – W głowę zachodziłem, za co? Pojechałem do komornika, a tam się okazało, że to ma związek ze sprawą tego pijanego kierowcy. Karę porządkową nałożył na mnie Wydział VI Grodzki Sądu Rejonowego w Dębicy za to, że nie stawiłem się na sprawę. Tylko że ja nie dostałem żadnego zawiadomienia o sprawie. Wyszło na to, że będę musiał zapłacić na własną prośbę. Jakbym się nie mieszał, to bym nie miał kłopotów...

Bo ten pan się nie zgłosił

Jerzy Piękoś, przewodniczący wydziału grodzkiego w dębickim sądzie, zapytany o sprawę, odpowiedział: - Sąd wysłał do tego pana zawiadomienie o terminie rozprawy. Odebrał jego brat. Ten pan na rozprawę się nie zgłosił, więc sąd ukarał go karą porządkową już za pierwszym razem. Ponieważ na kolejne rozprawy także się nie zgłosił, z dokumentów wynika, że nie odebrał zawiadomienia. Sąd przyjął jego zeznania spisane przez dzielnicowego i sprawę zakończył ukaraniem pijanego kierowcy.

- Nie odbierałem tych zawiadomień, bo mnie nie było pod adresem zameldowania – tłumaczy pan Rafał. – Przez jakiś czas przebywałem za granicą.

Przewodniczący Piękoś zapytany, czy trzeba było od razu karać pana Rafała karą pieniężną i czy nie można było przyjąć zeznań złożonych przez niego na policji (w końcu i tak to uczyniono), odpowiada, że rzeczywiście można było, ale oskarżony nie chciał się na to zgodzić. - Zgodził się dopiero na trzeciej rozprawie – mówi przewodniczący Piękoś.

Pytam, czy nie uważa, że zbyt pochopnie ukarano człowieka, który doprowadził do wyeliminowania z ulicy pijanego kierowcy i być może uratował w ten sposób czyjeś życie. – Ten pan rzeczywiście wykazał się prawidłową postawą, dzięki niemu pijany kierowca został ukarany, stracił prawo jazdy. Można było go doprowadzić do sądu, ale nie zrobiono tego. Teraz pozostaje mu już tylko odwołać się od tej decyzji, wytłumaczyć, dlaczego nie mógł się stawić i wtedy komornik może odstąpić od egzekucji.

- Pewnie, że się odwołam, ale następnym razem, jak będę świadkiem czegoś podobnego, to najpierw się głęboko zastanowię, czy interweniować. Wcale się nie dziwię, że ludzie udają, że nie widzą, jak dzieje się komuś krzywda. Bo potem, w majestacie prawa, mogą zostać ukarani. A tak na marginesie, zastanawiam się, po co byłem potrzebny w tym sądzie. Zeznania złożyłem, na miejscu byli policjanci, było badanie alkomatem, facet był ewidentnie winny. Wygląda na to, że stać nas na płacenie kosztów podróży świadkowi, żeby powiedział jeszcze raz to, co już wcześniej powiedział do protokołu i co zostało zapisane – mówi pan Rafał.

Pozostaje tylko mieć nadzieję, że komornik odstąpi od egzekucji i pan Rafał za swą obywatelską postawę nie będzie musiał zapłacić 424 złotych.

Małgorzata Froń

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)