Ujęto wagarowicza, sprawcę fałszywego alarmu bombowego
Policja w Kaliszu ujęła sprawcę fałszywego
alarmu o podłożeniu bomby, do którego doszło w środę w dwóch
miejscowych hipermarketach. 17-latek zeznał, że był na wagarach i
dla zabawy postanowił "zrobić trochę zamieszania". Grozi mu do
trzech lat więzienia.
Jak poinformował podinspektor Roman Szeląg z kaliskiej policji, chłopaka zatrzymano dwie godziny po wywołaniu alarmu. Prokurator ustanowił dla niego dozór policji.
Wagarowicz zadzwonił z automatu publicznego ustawionego przed hipermarketem do dyżurnego pogotowia. Wymienił tylko nazwę hipermarketu, mówiąc, że jest tam podłożona bomba. Ponieważ ta sama firma ma w Kaliszu dwa wielkopowierzchniowe sklepy, policja musiała z obu ewakuować klientów i ich personel. Żadnego ładunku wybuchowego nie znaleziono.
Szeląg ostrzega, że policja zdołała ująć wszystkich autorów fałszywych alarmów bombowych, do których doszło w ostatnich miesiącach. Dowcipnisie muszą zdawać sobie sprawę, że nasza skuteczność jest już niemal stuprocentowa. Muszą także pamiętać, że policja za każdym razem będzie występować o zwrot kosztów przeprowadzanych akcji - podkreślił.
Jednym z pięciu ujętych ostatnio autorów fałszywych alarmów w Kaliszu jest 30-letni Tomasz G., przeciw któremu w środę skierowano do sądu akt oskarżenia. Mężczyzna dzwonił z telefonu komórkowego, posługując się różnymi kartami SIM. Dla policji nie ma już większego znaczenia, z jakiej łączności korzystają bombiarze - zaznaczył Szeląg.
Sprawcom fałszywych alarmów grozi do trzech lat więzienia.