Ujazdowski: zmiana ordynacji wyborczej to nie zamach stanu
Reforma prawa wyborczego nie jest, jak twierdzi Platforma Obywatelska, zamachem stanu. Wspólne podliczanie głosów po zawarciu koalicji jest stosowanym w świecie rozwiązaniem. To nie nasza wina, że Platforma nie ma zbyt wielu koalicjantów. Padały głosy, że mogłaby zawrzeć koalicję z PSL-em, ale to nie jest ani mój, ani Prawa i Sprawiedliwości problem – powiedział Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, Kazimierz Michał Ujazdowski w audycji "Sygnały Dnia".
Sygnały Dnia: Premier Kaczyński ocenia, że proponowana przez PiS zmiana ordynacji wyborczej do samorządów ustabilizuje polską scenę polityczną na poziomie lokalnym. Natomiast Platforma Obywatelska oskarża PiS o zamach stanu.
Kazimierz Michał Ujazdowski: Nie bardzo rozumiem. To są chyba jakieś emocje, dlatego że... Naprawdę trudno mi zrozumieć, dlaczego reforma prawa wyborczego do samorządu ma być zamachem stanu. To jest rozwiązanie znane w prawie wyborczym co najmniej kilku dojrzałych i demokratycznych państw. Chodzi o to, by partie mogły występować o wspólne podliczenie głosów wtedy, kiedy decydują się na zawarcie koalicji. Jest to jedno z możliwych i stosowanych w świecie rozwiązań. Co to ma wspólnego z zamachem stanu, naprawdę nie sposób zrozumieć. Przecież Platforma Obywatelska nie raz była w sytuacji poszukiwania sojuszu z małymi ugrupowaniami politycznymi. W wielu miastach i w wielu gminach Polski współrządzi za sprawą sojuszu z niewielką grupą radnych. Nie bardzo rozumiem, na czym miałby polegać zamach PiS-u na zasady demokracji. To jest raczej pytanie do Platformy Obywatelskiej.
Platforma mówi, że to jest próba ustawowego zmuszenia jej, by poszła do wyborów sama i się osłabiła albo zawarła koalicję z partią, z którą nie chce jej zawiązywać. Konkretnie chodzi o SLD.
- Platforma ma prawo wyboru. Przecież to nie jest nasza wina...
Specjalnie z kim koalicji zawiązać nie ma.
- Ale to nie jest nasza wina, że Platforma nie ma zbyt wielu koalicjantów, chociaż padały na przykład poważne głosy, że może zawierać w przyszłości koalicję z PSL-em, ale to doprawdy nie jest mój ani Prawa i Sprawiedliwości problem, że Platforma Obywatelska ma do wyboru samodzielność albo współpracę z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, bo ten problem wyboru między samodzielnością a współpracą z Sojuszem Lewicy Demokratycznej istnieje bez względu na to, jaki kształt ma prawo samorządowe, jaki kształt ma prawo wyborcze do instytucji samorządu terytorialnego. To jest raczej problem politycznego usytuowania Platformy Obywatelskiej, a nie prawa wyborczego.
A skandal polityczny? Te słowa profesora Michała Kuleszy, twórcy reformy samorządu terytorialnego też pana nie przekonują?
- Nie są to słowa z arsenału nauki prawa i politologii.
W polityce używa się tylko takich słów? I w ordynacji wyborczej?
- Ale pan pyta o słowa pana profesora Michała Kuleszy, którego znam i cenię, niemniej jednak są to słowa spoza zakresu ekspertyzy prawnej i naukowej.
Aha, czyli w ten sposób przechodzimy do porządku dziennego nad tymi słowami i jego stwierdzeniem, że projekt powinien zostać wycofany z Sejmu.
- Nie, bo ja rozumiem, że rola akademików, rola profesorów polega na formułowaniu ekspertyz czy analiz, które odkrywają rzeczy nieobecne w bieżącym sporze politycznym. Bo rozumiem, że pan profesor Michał Kulesza nie jest w tym wypadku politykiem, tylko ekspertem. Więc słowo „skandal” niesie ze sobą mało treści i jest raczej czymś spoza arsenału analizy konstytucyjnej, prawnej i politologicznej. Być może sam pan profesor Michał Kulesza padł ofiarą skrótu jego wypowiedzi w depeszach, bo słyszałem wczoraj wypowiedź inną pana profesora w telewizji, że ta reforma nie ma sensu, dlatego że koalicje po wyborach przestaną istnieć. Otóż nie zakładałbym takiego pesymistycznego obrotu sprawy, że koalicja rządowa przestanie istnieć i nie będzie mogła działać w wielu samorządach.