Ujazdowski: Wałęsa prezentuje rodzaj pewnej zajadłości
Nie pierwszy raz dochodzi do sytuacji, gdy Lech Wałęsa odmawia współpracy z prezydentem Rzeczpospolitej. To jest rodzaj pewnej zajadłości. Już wcześniej Wałęsa zadeklarował, że wszędzie tam, gdzie jest prezydent Lech Kaczyński, on się nie zjawi – powiedział Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Kazimierz Michał Ujazdowski w audycji "Sygnał Dnia".
01.09.2006 11:02
Dorota Gawryluk: Panie ministrze, czy nie było panu wczoraj tak zwyczajnie, po ludzku wstyd, kiedy pan widział dawnych opozycjonistów, którzy nie byli w stanie wspólnie świętować rocznicy Sierpnia 80?
Kazimierz Michał Ujazdowski: Było mi przykro, ale cóż, nie pierwszy raz dochodzi do takiej sytuacji, w której Lech Wałęsa odmawia współpracy czy też udziału w wydarzeniach czy konferencjach z udziałem prezydenta Rzeczypospolitej.
A czy to nie byłby piękny gest ze strony Lecha Kaczyńskiego, prezydenta, gdyby zaprosił oficjalnie, drogą oficjalną jednak Lecha Wałęsę, bo Lech Wałęsa to Lech Wałęsa.
- Ale przypuszczam, że zaproszenie zostało sformułowane i doszło, natomiast że najważniejszą okolicznością przesądzającą jest ta deklaracja Lecha Wałęsy, już nie pamiętam, czy sprzed dwóch miesięcy, czy sprzed kilku tygodni, iż wszędzie tam, gdzie jest prezydent Lech Kaczyński on się nie pojawi. To jest rodzaj pewnej zajadłości, zaciętości. Bardzo przykre. Pod koniec kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego Lech Wałęsa zechciał zaprosić go na swoje prywatne imieniny. I mamy do czynienie z niezrozumiałą zaciętością w stosunku do głowy państwa Lecha Wałęsy. To bardzo przykre, ale to już nie po raz pierwszy...
Ale po stronie Lecha Kaczyńskiego też jest zadra, też wczoraj o tym mówił, że trudno mu się wznieść ponad jednak emocje, które nim również władają, wynikające między innymi ze słów, które wypowiada Lech Wałęsa.
- Ale nie dziwię się prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, bo Lech Wałęsa uprawia bardzo ostrą, a miejscami brutalną kampanię polityczną przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu, także na arenie międzynarodowej, obrażając głowę państwa w prasie niemieckiej. To nie są zwykłe rzeczy. Być może to zachowanie Lecha Wałęsy minie, bo jest człowiekiem bardzo emocjonalnym, ale obchody państwowe to są te obchody, które odbywają się w obecności prezydenta Rzeczypospolitej, Solidarności. Boleję nad tym, ale to jest kwestia szacunku dla Rzeczypospolitej. Szacunek dla prezydenta jest kwestią szacunku dla państwa.
Wszyscy nad tym bolejemy, zwłaszcza że mówimy o tym, że chcemy uczyć dzieci patriotyzmu. Jak uczyć młodzież, dzieci patriotyzmu, skoro dorośli nie potrafią wznieść się poza właśnie tego typu emocje i nie potrafią być razem w tak ważnym momencie, ważnym dla historii Polski?
- To jest problem nie Rzeczypospolitej Polskiej, tylko świata od chwili początku, myślę, że od czasów demokracji greckiej. Po prostu musimy robić wszystko, żeby świat dorosłych był światem wysokich wartości i światem poważnym. I teraz chcę jeszcze powiedzieć jasno, że tu nie chodzi o to, żeby w świecie dorosłych nie było konfliktów, tylko niech to będą spory o racje, w których ambicje i emocje odgrywają rolę jak najmniejszą.
No właśnie, panie ministrze, a wypowiedź wicepremiera Romana Giertycha, że Jacek Kuroń powinien znaleźć się w podręcznikach historii właśnie obok takich zdrajców, jak na przykład Szczęsny Potocki, to to jest pana zdaniem czy nie jest powód do zażenowania?
- Wyraziłem swoje stanowisko, to jest wypowiedź oburzająca. Można było nie zgadzać się z Jackiem Kuroniem, też miałem nie raz okazję do polemiki z nim w latach 90., ale jest to bardzo ważna postać polskiej opozycji demokratycznej, ważna postać historii najnowszej, jeden z bohaterów polskiej opozycji demokratycznej i mówię to jako człowiek o konserwatywnych poglądach, których nieraz nie podzielał stanowiska głoszonego przez Jacka Kuronia. Wypowiedź pana wicepremiera Giertycha porównująca go do zdrajców narodowych jest oburzająca i niedopuszczalna i jestem absolutnie przekonany, że nie znajdzie ona żadnego wyrazu w działaniach ministra edukacji. Pan powiedział o sobie "konserwatysta", często pan mówi o sobie "jestem konserwatystą". I pamiętam polemikę, którą pan toczył na łamach Gazety Wyborczej bodajże z Aleksandrem Hallem. Ta polemika dotyczyła również koalicjantów, czyli Romana Giertycha i Andrzeja Leppera, bronił pan tego wyboru, wyboru Jarosława Kaczyńskiego. Czy po tego typu wypowiedziach uważa pan, że
ten wybór jest słuszny?
- Jak najbardziej, bronię tego wyboru, tym bardziej że po dziś dzień nie ma żadnej sensownej alternatywy, a inne rozwiązania, które proponowało Prawo i Sprawiedliwość, jak przedterminowe wybory czy umowę koalicyjną z Platformą Obywatelską, były odrzucane. Wypowiedź pana premiera Giertycha traktuję jako element jego kampanii czysto partyjnej, nie mającej znaczenia dla prac rządu, aczkolwiek – powtarzam raz jeszcze – bardzo mi jest przykro, że w walce politycznej posuwamy się do granic naruszania dobrego imienia osób zmarłych i mam przekonanie, mam nadzieję, że pan wicepremier Giertych z tej drogi definitywnie zawróci. Ale czy to jest okoliczność podważająca koalicję rządową, no nie, trzymajmy się proporcji i odmienności materii.