Ujawniono e-maile Hillary Clinton związane z atakiem w Libii w 2012 roku
Departament Stanu USA zamieścił w internecie 296 e-maili Hillary Clinton z okresu, kiedy była ona szefową dyplomacji. Domagali się tego Republikanie w związku z atakiem na konsulat USA w Bengazi w 2012 roku, w którym zginęło czterech Amerykanów.
Republikanie sądzą, że maile te mogą rzucić nowe światło na to, jak ówczesna sekretarz stanu reagowała na ten atak. Rzeczniczka Departamentu Stanu USA Marie Harf wydała oświadczenie, w którym podkreśliła, że ujawnione maile Clinton nie wnoszą nic istotnego, jeśli chodzi o fakty, dotyczące tamtych wydarzeń.
Na początku marca komisja Izby Reprezentantów badająca atak na konsulat USA w Bengazi nakazała Clinton przekazanie prywatnych e-maili z tego okresu, które zdaniem kongresmenów mogą mieć kluczowe znaczenie dla ich śledztwa. W ataku zginęli czterej Amerykanie, w tym ambasador USA w Libii. Powodem zajść stał się obraźliwy wobec islamu film wyprodukowany w USA. Atak spotkał się z potępieniem społeczności międzynarodowej.
Zgodnie z oświadczeniem wydanym przez komisję, wezwanie dotyczyło nie tylko Clinton, ale też innych osób w Departamencie Stanu, "które mogą posiadać ważny dla śledztwa materiał". Chodzi o to - jak wyjaśnił dziennikarzom szef komisji, republikański kongresmen Trey Gowdy - by ani Clintom, ani jej współpracownicy w Departamencie Stanu nie zniszczyli żadnej korespondencji.
To pokłosie ujawnionych przez "New York Timesa" informacji, że Clinton, szefowa amerykańskiej dyplomacji w latach 2009-2013, używała w tym okresie swego prywatnego konta e-mailowego także w sprawach służbowych, zamiast posługiwać się adresem rządowym. Co więcej - jak informowała agencja Associated Press - Clinton posługiwała się pocztowym serwerem internetowym, zarejestrowanym w prywatnym domu pod Nowym Jorkiem. Używała adresu hdr22@clintonemail.com.
Republikanie natychmiast oskarżyli Clinton, faworytkę Demokratów w wyborach prezydenckich w 2016 roku, o złamanie prawa oraz zasad przejrzystości, jakie obowiązują urzędników. Amerykańska ustawa o archiwach federalnych nakazuje bowiem, że wszystkie e-maile sekretarza stanu powinny być wysyłane z konta służbowego, a następnie zachowane w archiwach, dostępne do wglądu dla parlamentarzystów, historyków czy dziennikarzy, o ile nie zawierają tajemnicy państwowej.
"NYT" ujawnił, że gdy Departament Stanu zwrócił się do byłej szefowej dyplomacji o przekazanie e-maili, współpracownicy Clinton dokonali przeglądu jej skrzynki. Wyselekcjonowali 50 tys. stron e-maili, które ich zdaniem miały charakter służbowy i zostały już przekazane do archiwum.
Zdaniem Republikanów, którzy kontrolują Kongres, nie ma jednak gwarancji, że wszystkie służbowe e-maile rzeczywiście zostały przekazane.