"Ujawnić teczkę Cimoszewicza?"
Możliwe, ale niełatwe - tak prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres mówi o ewentualności odtajnienia teczki Włodzimierza Cimoszewicza, kandydata na prezydenta RP.
Kieres, który w środę spotkał się z Cimoszewiczem w tej m.in. sprawie, powiedział, że materiały służb specjalnych PRL mogą być udostępniane tylko w określonych, ustawowych procedurach. Nie chciał spekulować co do możliwej formy ujawnienia teczki Cimoszewicza.
W zeszłym tygodniu IPN udostępnił dziennikarzom teczkę premiera Marka Belki, który zwrócił się o ujawnienie jej do Kieresa, by przeciąć spekulacje, że miał być agentem służb specjalnych PRL.
We wtorek Cimoszewicz, pytany w programie "Prosto w oczy" w TVP1, czy pokaże swoją teczkę, powiedział: Proszę bardzo. W tym programie stwierdzam: chcę, żeby moja teczka była ujawniona - powiedział. Zaznaczył jednak, żeby nie oczekiwać od niego w tej chwili "jakichś działań biurokratycznych".
Cimoszewicz jako kandydat na prezydenta nie będzie lustrowany przez Sąd Lustracyjny, ponieważ został on już prawomocnie oczyszczony z zarzutu "kłamstwa lustracyjnego". Prawo zabrania zaś sądzenia kogokolwiek dwa razy w tej samej sprawie. Cimoszewicza lustrowano w tajnym procesie na wniosek poprzedniego rzecznika interesu publicznego, Bogusława Nizieńskiego, który podejrzewał, że zataił on swe związki z wywiadem PRL.
W 2000 r. Sąd Lustracyjny I instancji uznał, że Cimoszewicz nie był tajnym i świadomym agentem wywiadu PRL. Z akt pisanych przez oficera wywiadu wynika, że Cimoszewicz zgodził się przy wyjeździe za granicę w 1980 r. na współpracę z, jak to określił ów oficer, "naszą służbą". Sąd uznał, że rozumiał przez to służby MSZ (funkcjonariusze MSW mieli przedstawiać się Cimoszewiczowi jako urzędnicy tego resortu) i oczyścił go z zarzutu.
Po apelacji Nizieńskiego sąd II instancji w marcu 2001 r. także uznał, że "konkluzja orzeczenia jest trafna". Oddalając apelację, zgodził się jednak z częścią podniesionych w niej zarzutów. Powołując się na zapisy ewidencyjne, dokumenty wywiadu PRL i zeznania jego oficerów, sąd przyznał, że zachowały się zapisy w archiwach wywiadu co do Cimoszewicza, ale "nie decydują one, czy dana osoba była tajnym współpracownikiem". Ponadto sąd powołał się wtedy na zasadę domniemania niewinności oraz na zasadę rozstrzygania wątpliwości na korzyść lustrowanego. Przy skierowaniu w 1984 r. akt sprawy do archiwum wywiad pisał zaś o Cimoszewiczu, że "współpraca nie przyniosła żadnych korzyści informacyjno-operacyjnych".
W październiku 2001 r. Sąd Najwyższy oddalił kasację Rzecznika Interesu Publicznego jako oczywiście bezzasadną, a wręcz niedopuszczalną. Wniosłem kasację jedynie dla czystości sprawy - mówił wtedy Nizieński.
Gdy proces zaczynał się w czerwcu 2000 r., Cimoszewicz zarzucił Nizieńskiemu "świadome manipulowanie treścią dokumentów specsłużb PRL i zeznań świadków", co miało polegać na pomijaniu "wszystkiego, co oczywiście przeczy jego stanowisku". Każdy się broni, jak może - komentował wówczas Nizieński.
Sąd I instancji przyznał w swym wyroku, że Rzecznik miał prawo wystąpić z wnioskiem o lustrację Cimoszewicza, gdyż miał wobec niego "uprawdopodobnione podejrzenia", a sąd je podzielił, wszczynając proces. Wobec tego mówienie o manipulacji w tej sprawie jest nieuprawnione - uznał sąd.