Ufny, szczęśliwy i przepełniony radością. Takim zapamiętam Pawła Adamowicza

W niedzielę cieszył się jak dziecko, że zebrał 5317 zł na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Pomagać innym, dbać o swój ukochany Gdańsk. Taki był Paweł Adamowicz, takim Go zapamiętam.

Paweł Adamowicz. Był prezydentem Gdańska od 26 października 1998 roku do 14 stycznia 2019 roku.
Źródło zdjęć: © Forum | Łukasz Dejnarowicz

Zacznę od ostatniego wspomnienia. Pamiętam ciszę w poczekalni Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Bliscy i współpracownicy Pawła Adamowicza, siedzący w ciszy, w skupieniu, bladzi i zmęczeni oczekiwaniem. Oparci o ściany, przysypiający. Każdy zamknięty w sobie. To była piąta godzina czekania na wieści o prezydencie Gdańska. Tak właśnie wygląda poczekalnia w szpitalu: czekanie ciągnące się przez wieczność.

Zawsze miał czas dla wszystkich

Nie tak zapamiętam Pawła Adamowicza. Nie z ciszy, nie z przygnębienia. Paweł Adamowicz był kwintesencją życia: poczucia humoru, uśmiechu, życzliwości i nadziei. Pamiętam jego inteligencję, błyskotliwość i pracowitość.

Demograficzna bomba uderzy w ceny mieszkań? Analityk nie ma wątpliwości

Kiedyś, mu mojemu zdziwieniu, zobaczyłem pod jego gabinetem, na 3. piętrze Urzędu Miasta, mojego znajomego z „dzielni” – 13-letniego Kajtka. „Kajtek, co robisz u prezydenta?”. Okazało się, że chłopiec ma hobby: odnawia stare składaki i motorowery i przyszedł opowiedzieć o tym prezydentowi Gdańska. Ten go przyjął, wysłuchał, obiecał pomoc.

Taki był Adamowicz: miał czas i dla księżnej Kate, i dla ambasadora Wielkiej Brytanii, ale też dla Kajtka od składaków. Adamowicz miał jedną fascynację, która przekreślała wszystko inne: to był jego ukochany Gdańsk. Chciał wiedzieć, co robią w nim profesorowie, biznesmeni, piłkarze Lechii, lekarze; ale też co robią w garażach nastolatki z pasją.

Wierzył w wolność

Kochał wielkie idee: wzorował się na nauce Jana Pawła II, papieża Franciszka i na dziedzictwie Solidarności Lecha Wałęsy. Myślał o sprawach fundamentalnych: o prawach człowieka, o Konstytucji, o przyjęciu na leczenie dzieci uchodźców. Wierzył w wolność słowa, solidarność ze słabszymi i ideę europejską.

Ale potrafił przełożyć te wielkie idee na prozaiczną codzienność. Nie był nudnym i nadętym profesorem. Potrafił rozbawić wszystkich dobrym żartem, opowiedzieć celną anegdotę. Siedział z ubogimi repatriantami z Kazachstanu w ich nowym gdańskim mieszkaniu, próbując ichnich pierogów i przy okazji zabawnie kalecząc ruskij jazyk.

Był ciekaw, co dzieje się w Gdańsku i co dzieje się w Europie. Wydawało mi się, że zawsze był w pracy – albo pracował w swoim gabinecie, albo jeździł po Gdańsku na dziesiątki spotkań, albo leciał do Brukseli czy Frankfurtu, żeby przypomnieć tam o polskiej przynależności do Unii.
Jego oczkiem w głowie była edukacja obywatelska. Sam prowadził lekcje w liceach. Uczył czym jest samorządność: zachęcał młodych ludzi, by już jako nastolatki zakładali kluby, stowarzyszenia, społeczności w szkołach i w parafiach. By uczyli się, co to znaczy samemu brać odpowiedzialność za siebie i miasto i kraj, a nie czekać, co zrobi za nas rząd.

Na koniec dnia lubił usiąść przy kieliszeczku whisky i opowiadać historie ze swojego życia: jak walczył z komunistyczną milicją jako zbuntowany student na ulicach Gdańska. Albo momenty z życia swoich przodków – Kresowiaków, którzy żyli w wielokulturowej Polsce, obok Ukraińców, Białorusinów i Żydów. Wyluzowany i uśmiechnięty, wierzył, że ciężka praca z całego dnia nie poszła na marne.

Ostatni dzień Pana Prezydenta

Dzień, w którym został zaatakowany, był kwintesencją jego całego życia. Rano msza święta – bo był głęboko wierzący, choć nigdy nie odrzucał ludzi innych religii czy ateistów. Potem, od godz. 15, z puszką i w otoczeniu młodych wolontariuszy, kwestował na WOŚP na ulicach gdańskiej starówki. Cieszył się jak dziecko, że zebrał 5317 zł. Przy okazji mógł przecież porozmawiać z mieszkańcami i zrobić dobry uczynek. Potem znalazł jeszcze czas na protest pod gdańskim sądem w obronie praworządności i Konstytucji. I oczywiście nie mogło go zabraknąć o godz. 20 na Światełku do Nieba. Musiał podziękować gdańszczankom i gdańszczanom za szczodrość i dobroć. Musiał tam z nimi być.

Gdy umierał – dźgnięty bandyckim nożem – był ufny, szczęśliwy i przepełniony radością. Spędził bowiem kolejny dzień na czynieniu dobra w swoim ukochanym Gdańsku.

_Sebastian Łupak. Dziennikarz Wirtualnej Polski, który pracował z prezydentem Pawłem Adamowiczem jako dziennikarz miejskiego portalu gdansk.pl _

Źródło artykułu: WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Erdogan ostrzega Rosję i Ukrainę. "Niepokojąca eskalacja"
Erdogan ostrzega Rosję i Ukrainę. "Niepokojąca eskalacja"
Biały Dom ujawnia wyniki badań Trumpa. Czy coś mu dolega?
Biały Dom ujawnia wyniki badań Trumpa. Czy coś mu dolega?
Rozmowy pokojowe. Biały Dom patrzy z optymizmem
Rozmowy pokojowe. Biały Dom patrzy z optymizmem
Słowa Tuska w Berlinie. "Aż nie chce się wierzyć!"
Słowa Tuska w Berlinie. "Aż nie chce się wierzyć!"
Wyniki Lotto 01.12.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 01.12.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Weto prezydenta. Zbigniew Bogucki tłumaczy powody
Weto prezydenta. Zbigniew Bogucki tłumaczy powody
Ruch Nawrockiego. Cztery ustawy podpisane, jedno weto
Ruch Nawrockiego. Cztery ustawy podpisane, jedno weto
"Tak nie można robić". Gen. Polko wytknął błąd Nawrockiemu
"Tak nie można robić". Gen. Polko wytknął błąd Nawrockiemu
Kaczyński krytykuje Tuska za wypowiedź o reparacjach od Niemiec
Kaczyński krytykuje Tuska za wypowiedź o reparacjach od Niemiec
Kolejne weto Nawrockiego. Jest komunikat
Kolejne weto Nawrockiego. Jest komunikat
Media w Budapeszcie: upada sojusz polsko-węgierski
Media w Budapeszcie: upada sojusz polsko-węgierski
Rozmowy pokojowe. Zełenski wskazał "najtrudniejszą kwestię"
Rozmowy pokojowe. Zełenski wskazał "najtrudniejszą kwestię"