UE: wybory na Ukrainie są sprawdzianem demokracji
Unia Europejska traktuje niedzielne wybory parlamentarne na Ukrainie jako sprawdzian przestrzegania przez Kijów zasad demokracji, ale nie jest jeszcze gotowa nagradzać go bliższymi więzami - mówią dyplomaci w Brukseli.
Zachodni inwestorzy i oficjele liczą, że po wyborach ten ogromny kraj zerwie ostatecznie ze swą radziecką przeszłością, wcieli w życie zahamowane w ostatnim czasie reformy rynkowe i stanie się stabilną strefą buforową między powiększającą się Unią a Rosją, dawnym imperialnym władcą Kijowa.
Dziesięć lat po uzyskaniu niepodległości Ukraina, licząca 50 milionów mieszkańców, wciąż boryka się z biedą, korupcją i zorganizowaną przestępczością. Kampanię wyborczą przesłoniły oskarżenia, że władze zastraszają zwolenników opozycji i nie dają jej dostępu do mediów.
Główni współzawodnicy w wyborach to blok reformatorski Nasza Ukraina kierowany przez powszechnie szanowanego na Zachodzie byłego premiera Wiktora Juszczenkę, i Partia Komunistyczna.
Jednak bez względu na to, kto okaże się główną siłą w nowym parlamencie, nikt w Brukseli ani w innych stolicach europejskich nie traktuje bardzo poważnie zapowiedzi prezydenta Leonida Kuczmy, że Ukraina postara się wejść do Unii Europejskiej do 2011 roku.
UE zamierza przyjąć w 2004 roku Polskę, Węgry i inne dawne komunistyczne kraje Środkowej Europy. W rezultacie Ukraina stanie się sąsiadem Unii - geograficznym, gospodarczym i politycznym.
Niektórzy eksperci mówią, że UE musi wypracować jakiś nowy rodzaj stosunków z krajami takimi jak Ukraina, które są za duże lub zbyt zacofane, by kwalifikować się do członkostwa co najmniej przez kilkadziesiąt lat, ale z którymi trzeba bliżej współpracować z uwagi na ich bezpośrednie sąsiedztwo z Unią.
Jej zdaniem wśród najważniejszych spraw UE w stosunkach z Ukrainą są nielegalna imigracja, przestępczość zorganizowana i energetyka. (aka)