UE staje przed rosnącym zagrożeniem ze strony Państwa Islamskiego
UE ostrzegła, że po stronie Państwa Islamskiego (IS) w Syrii i Iraku walczy już ponad 3 tys. jej obywateli. Sytuacja wymaga "proaktywnych" działań i uderzenia w struktury dżihadystów - uważa dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Krzysztof Liedel.
- Wydaje mi się, że "reaktywna" filozofia walki z terroryzmem typu "my czekamy na działania terrorystów i najwyżej minimalizujemy to ryzyko, i później reagujemy", już dawno nie działa. Wiadomo, że jedynym skutecznym sposobem jest proaktywne działanie; czyli nie czekamy na posunięcia terrorystów, tylko jeżeli wiemy, że ktoś prowadzi jakąś działalność niezgodną z prawem, to musimy zrobić wszystko, aby go aresztować, powstrzymać, rozbić, odciąć od środków finansowych itp. - powiedział Liedel.
Ekspert ds. terroryzmu i członek Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN)
podkreślił, że europejskie służby specjalne już jakiś czas temu zrozumiały skalę zagrożenia i w związku z tym wprowadzają odpowiednie regulacje prawne i zwiększają aktywność.
Muzułmanie z Europy
Unijny koordynator ds. zwalczania terroryzmu Gilles de Kerchove poinformował w tym tygodniu, że europejscy bojownicy rekrutują się głównie z Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Belgii, Holandii, Szwecji i Danii. Wspomniał, że jest też "kilku" z Hiszpanii, Włoch, Irlandii i Austrii. Część z nich miała już wrócić do państw, których są obywatelami.
Pod koniec 2013 roku think tank Gatestone Institute w oparciu o badania statystyczne brytyjskiego rządu szacował, że w ciągu dekady islam stanie się główną religią w Wielkiej Brytanii. Statystyki rządowe pokazują też, że w Zjednoczony Królestwie mieszka około 3,3 mln muzułmanów, co stanowi ok. 5,2 proc. całej populacji.
Gatestone Institute podaje też, że we Francji w 2013 roku mieszkało 6,5 mln muzułmanów. Ośrodek przypomina jednak, że te dane zostały zebrane w niezależnych badaniach, ponieważ francuskie prawo zabrania zbierania oficjalnych informacji na temat pochodzenia etnicznego i wyznania.
Działania władz krajów UE
W odpowiedzi na zagrożenie wynikające z radykalizacji niektórych środowisk muzułmańskich zamieszkujących te państwa i wizji powrotu dużej liczby osób walczących po stronie terrorystów, niektóre z państw UE postanowiły podjąć działania zabezpieczające.
W czwartek i w piątek w Wielkiej Brytanii doszło np. do operacji antyterrorystycznej, w której zatrzymano 11 osób w tym radykalnego kaznodzieję muzułmańskiego Anjema Choudary'ego, który znany był z kontrowersyjnych wystąpień m.in. w publicznych mediach. Poza tym funkcjonariusze przeszukali 18 miejsc, głównie w Londynie. Jest to kolejny krok władz brytyjskich w celu zwiększenia bezpieczeństwa kraju w związku z zagrożeniem ze strony islamistów. W zeszłym miesiącu władze Wielkiej Brytanii podwyższyły poziom zagrożenia do drugiego od góry. "Poważny" oznacza, że Londyn bierze pod uwagę duże prawdopodobieństwo ataku. Premier David Cameron oceniał niedawno, że dżihadyści walczący w Iraku i Syrii stanowią największe w historii zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego.
Także Francuskie władze postanowiły w tym tygodniu zwiększyć środki bezpieczeństwa w transporcie i miejscach publicznych po zabiciu francuskiego turysty przez islamistów w Algierii. Paryż zapowiedział również, że jest gotów wesprzeć wszystkie państwa, które zwrócą się doń o pomoc w walce z terrorem. Na początku tygodnia szef francuskiej dyplomacji zapewniał, że Paryż nie będzie ulegać szantażowi terrorystów i nie zmieni swego stanowiska ws. IS. Jednocześnie francuskie siły powietrzne przyłączyły się do nalotów na pozycje dżihadystów w Iraku.
Siła "Państwa" Islamskiego
Liedel zwraca uwagę, że o wielu działaniach władz i służb specjalnych się jednak publicznie nie mówi, ponieważ dotyczą one przypadków udaremnienia m.in. zamachów.
- Skala problemu jest tak duża, że trzeba wprowadzać rozwiązania administracyjne. (...) Nowością jest, że po raz pierwszy te radykalne siły mają "personalizację" tego swojego celu. Ktoś im powiedział: mamy własne państwo. Retoryka, że IS to państwo, a nie jakiś paratwór (...) powoduje, że wielu ludzi, którzy do tej pory siedzieli gdzieś po krajach europejskich, mają namacalny efekt, z którym mogą się utożsamiać - podkreślił Liedel.
Przedstawiając nowy bilans dotyczący obywateli UE walczących w szeregach IS w Iraku i Syrii de Kerchove ostrzegł, że zaangażowanie Zachodu w zwalczanie dżihadystów w tych krajach może doprowadzić do ataków odwetowych w Europie.
Zdaniem eksperta ds. terroryzmu takie zagrożenie jest obecne od dłuższego czasu i nie można go wiązać z kierowaną przez USA koalicją prowadzącą ataki lotnicze na pozycje islamistów z IS. Podkreślił, że poziom radykalizacji bojowników i sympatyków IS jest na tyle wysoki, że jakiekolwiek próby negocjowania z nimi nie wchodzą w grę.
- Działania organizacji terrorystycznych, w tym IS, to odpowiednio nakreślona strategia nie mająca nic wspólnego z żadną zemstą. Terroryści bez względu, czy te naloty byłyby czy nie, i tak realizowaliby swój plan. (...) IS mówi: świat ma być teokratyczny, oparty na szariacie - to jest nienegocjowalne - powiedział ekspert ds. terroryzmu.
Tymczasem Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że dżihadyści z IS w lipcu przyjęli w swe szeregi rekordową liczbę nowych bojowników - co najmniej 6300 osób. CIA szacuje, że obecnie w ich szeregach walczy około 31 tysięcy osób.