UE nie pozwoli Jugendamtom odbierać dzieci?
Europosłowie różnych frakcji i narodowości nagłośnili w środę problem niemieckich kontrowersyjnych Jugendamtów, wysuwając argument Karty Praw Podstawowych przeciw praktykom tych urzędów ds. dzieci, na które skarżą się rodzice z wielu krajów UE.
11.03.2010 | aktual.: 11.03.2010 10:33
- Chodzi o tysiące przypadków rodzin i dzieci. W samych Włoszech mamy 500 nierozstrzygniętych sporów - powiedziała w Strasburgu na konferencji prasowej włoska eurodeputowana Roberta Angeliny, przypominając m.in. głośną sprawę Włoszki Merinelli Colombo, która po przegranej walce z Jugendamtem, zdecydowała się uprowadzić swe dziecko z Niemiec.
Także we Francji i w Polsce wielokrotnie nagłaśniane były przypadki rozwiedzionych Polaków mieszkających w Niemczech, którym niemieckie urzędy do spraw realizacji ustawy o pomocy dzieciom i młodzieży (Jugendamty) uniemożliwiają posługiwanie się językiem polskim czy francuskim w kontaktach z własnymi dziećmi.
- Jugendamt jest odpowiedzialny za dyskryminację rodziców pochodzenia innego niż niemieckie. Jego działalność nie jest kwestią tylko polską. Dlatego budujemy międzynarodową koalicję, by problem Jugendamtów stał się problemem międzynarodowym - powiedział europoseł Konrad Szymański (PiS), który także brał udział w konferencji.
Colombo zaapelowała, by o prawa dzieci i rodziców upominać się wobec Jugendamtów i Niemiec w oparciu o Kartę Praw Podstawowych UE, która wraz z wejściem w życie Traktatu z Lizbony stała się prawnie wiążąca. - Karta stała się częścią prawa, a jej artykuł 24 mówi o prawach obojga rodziców. Na tym chcemy się oprzeć i uregulować ten problem we wszystkich 27 krajach członkowskich - powiedziała.
Z tym argumentem zgodził się Szymański. - To bardzo dobry argument, bo Niemcy do tej pory dużą wagę przywiązywały do tego dokumentu. Twierdziły, że to właściwe spisanie obowiązków państw członkowskich - powiedział. Jego zdaniem, nie ma znaczenia, że Polska, podpisując tzw. protokół brytyjski, wyłączyła się częściowo ze stosowania Karty, bo miałaby ona być zastosowana w stosunku do Niemiec. Poza tym protokół - jak zauważył Szymański - nie wyłącza Polski z całej Karty, a jedynie "ścina takie zobowiązania (dla Polski) płynące z Karty, które by nie były potwierdzone prawem międzynarodowym", jak np. konwencja praw dziecka.
Konferencja prasowa w PE została zorganizowana przez francuskie stowarzyszenie zajmujące się ochroną praw dzieci Conseil Europeen des Enfants du Divorce (CEED). Jego przewodniczący Olivier Carrer ocenił, że "Jugendamty nie chronią interesu dzieci, ale chronią interes niemiecki w obszarze dotyczącym dzieci". Wskazał, że wynika to z faktu, że niemieckie społeczeństwo starzeje się, a więc także maleje i "stąd te środki, by żadne dziecko nie opuściło terytorium Niemiec".
Szymański wyraził opinię, że nowa KE i unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding zachowują milczenie i wykazują bezsilność wobec problemu. W odpowiedzi na złożoną przez Szymańskiego interpelację w sprawie nadużywania prawa przez Jugendamty Reding przyznała, że "kwestie związane z wykonywaniem odpowiedzialności rodzicielskiej, również w sprawach mających charakter transgraniczny, wchodzą w zakres odpowiedzialności państw członkowskich". A to oznacza, że KE nie może podjąć żadnych działań. "Nie może również komentować sposobów postępowania ani orzeczeń niemieckiego sądu w tej sprawie" - sprecyzowała KE w przesłanej europosłowi odpowiedzi.
- Mnie nie chodzi o to, by wpływać na niemieckie prawo, bo to nie jest sprawa, którą można zharmonizować. Nikt nie mówi o zmuszaniu Niemiec. Ja uważam natomiast, że przez dialog i miękkie środki nacisku KE może wpływać na Niemcy - powiedział. Zaapelował do Reding, by wzorem swego poprzednika w KE Jacquesa Barrota organizowała spotkania sędziów, tak by poprawić praktykę sądów.
Inga Czerny