Udaremniono zamach na Putina
Służby specjalne Ukrainy i Rosji udaremniły planowany zamach na rosyjskiego premiera Władimira Putina, zlecony przez czeczeńskich rebeliantów - poinformowała rosyjska telewizja państwowa Kanał Pierwszy. Do ataku miało dojść wkrótce po marcowych wyborach prezydenckich. Podczas 12 lat rządów Putina informowano o co najmniej 10 próbach zamachu na jego życie.
Wiadomość o przygotowywanym zamachu potwierdził sekretarz prasowy premiera FR Dmitrij Pieskow. - Informację potwierdzam, ale na razie jej nie komentuję - oświadczył Pieskow, cytowany przez agencję ITAR-TASS.
Doniesienia te potwierdziła również Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). - Tak, mogę to potwierdzić - oznajmiła szefowa służby prasowej SBU Maryna Ostapenko, której wypowiedź przytoczyła agencja RIA-Nowosti.
Tak miał wyglądać atak?
Kanał Pierwszy podał, że domniemanych zamachowców - trzech obywateli Rosji - ujęto na początku lutego w Odessie, na południu Ukrainy. Do kraju tego przylecieli ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich przez Turcję. Jakoby planowali oni zdetonowanie potężnego ładunku wybuchowego w pobliżu Prospektu Kutuzowa w czasie przejazdu kolumny samochodowej z premierem FR.
Prospekt Kutuzowa to jedna z głównych arterii komunikacyjnych Moskwy. Ulicą to ze swoich podmoskiewskich rezydencji niemal codziennie wjeżdżają do stolicy prezydent Dmitrij Miedwiediew, Putin i inni przywódcy Rosji.
Z relacji rosyjskiej telewizji wynika, że zamordowanie Putina zlecił przywódca rebeliantów czeczeńskich Doku Umarow.
Miały wybuchnąć miny przeciwburtowe
- Celem końcowym była Moskwa, gdzie miała być podjęta próba zamachu na premiera Putina. Są takie miny, które nazywa się minami przeciwburtowymi. Nie jest więc potrzebny zamachowiec-samobójca - cytuje Kanał Pierwszy jednego z domniemanych terrorystów. Stacja przedstawiła go jako Adama Osmajewa.
Miny przeciwburtowe to rodzaj min przeciwpancernych. Miny tego typu są wyposażone w zapalniki niekontaktowe lub kontaktowe wykorzystujące światłowody. Po zadziałaniu zapalnika w kierunku pojazdu wystrzeliwany jest pocisk przeciwpancerny z głowicą kumulacyjną lub odpalany jest pocisk formowany wybuchowo rażący ścianę kadłuba pancernego.
- Byłby przyzwoity wybuch. Wystarczający, by rozwalić samochód ciężarowy - oświadczył anonimowy funkcjonariusz Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB)
, cytowany przez rosyjską telewizję.
Plany w notebooku
Kanał Pierwszy podał, że 31-letni Osmajew przez dłuższy czas mieszkał w Londynie. Według telewizji był on łącznikiem terrorystów w Odessie z instruktorem, który miał ich przeszkolić i przerzucić do Moskwy. Plany zamachu śledczy znaleźli w jego notebooku.
Telewizja przekazała, że Osmajew nie zaprzecza, iż dokładnie przestudiował trasy przejazdów kawalkad rządowych po Moskwie. Zeznał również, że przygotowania do zamachu na Putina zostały już zakończone. - Deadline był po wyborach prezydenta Rosji - powiedział.
O schwytaniu w Odessie trzech obywateli FR podejrzanych o terroryzm jako pierwsza 7 lutego poinformowała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Nie przekazała ona wówczas żadnych szczegółów.
Na ślad terrorystów SBU wpadła na początku stycznia po eksplozji w pewnym mieszkaniu w Odessie. Jak się okazało, w lokalu tym przyszli zamachowcy przygotowywali ładunek wybuchowy. W eksplozji zginął jeden z terrorystów. Drugiego - niejakiego Ilję Pijanzina - lekarze zdołali uratować. To właśnie Pijanzin zeznał, że zleceniodawcą zamachu na Putina był Umarow.
Wybory już w niedzielę
Wybory prezydenckie w Rosji odbędą się w najbliższą niedzielę, 4 marca.
Rosyjskie media przypominają, że podobna historia miała miejsce także przed poprzednimi wyborami prezydenckimi w Rosji w marcu 2008 roku. Rosyjskie służby specjalne poinformowały wtedy o zatrzymaniu w pobliżu Kremla mężczyzny z karabinem snajperskim. Twierdziły one, że zatrzymany - 24-letni obywatel Tadżykistanu Szachweład Osmanow - zamierzał zastrzelić Putina i Miedwiediewa podczas koncertu na Placu Czerwonym.
W 2000 roku ukraińskie służby specjalne utrzymywały, że weszły w posiadaniu danych o planowanym zamachu na Putina. Miało do niego dojść w czasie nieformalnego szczytu WNP w Jałcie 18-19 sierpnia. Ówczesny szef SBU Leonid Derkacz przekazał, że na Krymie schwytano i wydalano z terytorium Ukrainy czterech Czeczenów.