Ubolewania po decyzji prezydentów Estonii i Litwy
Przewodniczący komisji spraw zagranicznych obu izb parlamentu rosyjskiego: Rady Federacji - Michaił Margiełow i Dumy Państwowej - Konstantin Kosaczow wyrazili ubolewanie z powodu rezygnacji prezydentów Estonii i Litwy z przyjazdu do Moskwy na obchody 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej.
Arnold Ruutel i Valdas Adamkus ogłosili w poniedziałek oficjalnie, że nie wezmą udziału w majowych uroczystościach w stolicy Rosji, na które zaprosił ich prezydent Władimir Putin.
Podczas moskiewskich obchodów nasze kraje miały okazję zamknąć długi i trudny okres we wspólnej historii. Mam nadzieję, że fakt, iż przywódcy Estonii i Litwy nie przyjadą do Moskwy, nie wpłynie na przebieg prac nad traktatami granicznymi z tymi państwami. Rosja jest zainteresowana ich podpisaniem - powiedział Margiełow radiu Echo Moskwy.
Z kolei Kosaczow oświadczył, że odrzucenie przez prezydentów Estonii i Litwy zaproszeń do Moskwy, a także - jak się wyraził - antyrosyjskie wypowiedzi prezydent Łotwy Vairy Vike-Freibergi prowadzą do dalszego zaostrzenia stosunków Rosji z trzema krajami bałtyckimi.
Parlamentarzysta wyraził przekonanie, że postawa liderów Estonii, Litwy i Łotwy w żadnej mierze nie popsuje 9 maja atmosfery święta. Według Kosaczowa, połączy ono wszystkie państwa, stojące na gruncie odrzucania nazizmu - czy to w jego historycznym wydaniu, czy też w jego współczesnych modyfikacjach.
Natomiast znany politolog Wiaczesław Nikonow wyraził pogląd, że rezygnując z przyjazdu do Moskwy, Ruutel i Adamkus zaszkodzą przede wszystkim własnym krajom. W świecie pozostały dwa państwa, które nie uważają Dnia Zwycięstwa za święto. Moim zdaniem, taką postawą ludzie ci sami wykreślają się z grona cywilizowanej ludzkości - ocenił prezes Fundacji "Polityka".
Wątpliwe, by w Rosji ktokolwiek wpadł w rozpacz, że przywódcy Estonii i Litwy nie przyjadą do nas. O wiele więcej problemów stworzą sobie, gdyż do Moskwy wybierają się liderzy większości światowych mocarstw - oświadczył Nikonow.
Jerzy Malczyk