Ubeckie tortury ukarane
Działał z wyjątkową brutalnością, doprowadzał przesłuchiwanych do stanu wycieńczenia. Dlatego musi ponieść karę - tak o Mieczysławie J., byłym gdańskim ubeku, mówiła sędzia Dorota Koreń. Wczoraj skazała go na dwa lata więzienia.
13.01.2005 | aktual.: 13.01.2005 09:52
74-letni mężczyzna mieszka w Warszawie, nie przyjechał na ogłoszenie wyroku, jest chory. Starszy od niego o osiem lat Tadeusz Bieńkowicz, bohaterski żołnierz Armii Krajowej, pofatygował się do Gdańska aż z Krakowa. 54 lata temu był jedną z ofiar oficera UB.
Wczoraj nie krył zadowolenia z wyroku. - Trudno wymagać od sądu, żeby skazywał człowieka w takim wieku na karę, jaką ja dostałem, czyli dożywocie - mówił. - Ten wyrok ma raczej wymiar symboliczny. Ale dobrze byłoby, żeby te dwa lata jednak odsiedział.
Mieczysław J. pracował w latach 50. w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku. Wsławił się szczególnie brutalnymi metodami śledztwa: sadzanie na odwróconym krześle, bicie, kopanie, zmuszanie do wykonywania wyczerpujących ćwiczeń fizycznych, umieszczanie w karcerze. - Julian W. (inny z przesłuchiwanych przez ubeka żołnierzy podziemia - przyp. red.) do końca swego życia nie podniósł się po tych przeżyciach.
Nie był w stanie normalnie funkcjonować - mówiła sędzia Koreń. - Ojciec po wyjściu z więzienia, z powodu tych tortur całe życie bał się, że znowu zostanie aresztowany - powiedziała córka zmarłego w 1978 roku żołnierza. - Ten człowiek zmarnował mu życie. Mam nadzieję, że odsiedzi wyrok. Obrońca Mieczysława J., która wnosiła o uniewinnienie lub sprawiedliwy wyrok, najprawdopodobniej złoży odwołanie.
Czesław Romanowski