ŚwiatTysiąc brytyjskich żołnierzy w Polsce. Ekspert: mam nadzieję, że to nie wynik politycznego handlu

Tysiąc brytyjskich żołnierzy w Polsce. Ekspert: mam nadzieję, że to nie wynik politycznego handlu

• Wielka Brytania wyśle do Polski tysiąc żołnierzy
• Wojskowi przyjadą na wspólne ćwiczenia oraz wejdą w skład "szpicy" NATO pod polskim dowództwem
• Według brytyjskich mediów, może być to efekt porozumienia zawartego między rządami Polski i Wielkiej Brytanii
• Zdaniem ekspertów, podejmowanie "politycznych targów" w tej kwestii byłoby błędem.

Tysiąc brytyjskich żołnierzy w Polsce. Ekspert: mam nadzieję, że to nie wynik politycznego handlu
Źródło zdjęć: © AFP | Adrian Dennis
Oskar Górzyński

20.01.2016 | aktual.: 20.01.2016 17:36

O decyzji wzmocnienia wschodniej flanki NATO przez brytyjskich żołnierzy poinformował brytyjski minister obrony Michael Fallon podczas wspólnych brytyjsko-polskich konsultacji resortów obrony i dyplomacji w Edynburgu. Chodzi o udział brytyjskiej armii w ćwiczeniach w Polsce: najpierw w czerwcowych ćwiczeniach "Anakonda", a potem we wrześniowych ćwiczeniach sił szybkiego reagowania. Tysiąc wojskowych ma też dołączyć do "szpicy", czyli sił natychmiastowego reagowania pod polskim dowództwem w 2020 roku. To oznacza, że obecność Brytyjczyków w "szpicy" NATO prawdopodobnie nie będzie stała, lecz jedynie na czas polskiego przewodnictwa w grupie, które zmienia się rotacyjnie co rok.

Co dla Polski będzie to oznaczać w praktyce? Zdaniem dr Marka Madeja, specjalisty ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetu Warszawskiego, decyzja Brytyjczyków korzystnie wpłynie na nasze bezpieczeństwo, ale nie zwiększy praktycznie naszych możliwości w razie ewentualnej inwazji ze Wschodu.

- Każde takie zwiększenie obecności jest przede wszystkim działaniem politycznym i jest sygnałem pokazującym zrozumienie naszych postulatów i naszych interesów oraz pokazaniem Rosji gotowości do udzielenia pomocy sojusznikowi. W tym sensie zwiększa to bezpieczeństwo. Ale jeśli ktoś oczekuje, że gwarantuje to, że Polska będzie bronioną od pierwszego dnia ewentualnej inwazji, to takiej gwarancji tego rodzaju siły nie będą dawały - mówi Madej. - W sytuacji, kiedy większość sojuszników NATO zrobi wszystko, by nie nazwać swojej obecności na wschodzie sojuszu stałą, formalnie bardzo długo nie będziemy mieć w naszym kraju stałych wojsk - dodaje.

Madej zauważa przy tym, że stała obecność oznaczałaby też duże obowiązki ze strony Polski - bo to Polska musiałaby przygotować te bazy i zbudować infrastrukturę. Poza tym, na większą obecność nie ma obecnie woli politycznej, przede wszystkim ze strony USA.

Jak sugeruje brytyjski dziennik "The Times", decyzja ta może mieć związek z porozumieniem obu rządów co do brytyjskich postulatów reform w Unii Europejskiej, w tym ograniczeniu świadczeń socjalnych dla migrantów z UE. O możliwości akceptacji brytyjskich żądań w zamian za poparcie Zjednoczonego Królestwa dla budowy baz NATO w Polsce miał mówić szef polskiej dyplomacji Waszczykowski w wywiadzie dla Reutersa 3 stycznia. Waszczykowski później dementował, że takie porozumienie miało miejsce. Z kolei według "Daily Mail", brytyjski ruch miał na celu "zmiękczenie" stanowiska Polski w sprawie postulatów Camerona. Oficjalnie brytyjskie ministerstwo obrony zaprzeczyło, że wysłanie żołnierzy jest wynikiem szerszego porozumienia z Polską.

- Udział komponentu wojsk brytyjskich w ćwiczeniu w Polsce odzwierciedla politykę Wielkiej Brytanii, zmierzającą do odpowiedzi na rosnące zagrożenie dla wschodniej Flanki NATO. Decyzje o udziale wojsk brytyjskich w ćwiczeniach w Polsce zapadły w zeszłym roku i ze względu na rosnące zainteresowanie Brytyjczyków problematyką wschodniej flanki i tzw. przesmyku suwalskiego, wcale nie musiały być przedmiotem negocjacji i wielkich targów - mówi WP mjr rez. Kordowski, analityk Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. - Gdyby tak się stało, to byłoby to daleko idącą przesadą. O ile zawsze powinniśmy zabiegać o poszerzanie wzajemnej współpracy wojskowej, to nie powinna ona wymagać na tym etapie żadnych innych działań poza stricte militarnymi - dodaje.

Podobnego zdania jest też inny ekspert z którym rozmawiała WP, a który nie chciał wypowiadać się pod nazwiskiem.

- Mam nadzieję, że tu nie było żadnego "dealu". Nie tylko ze względu na kontekst praw migrantów, ale też na przyszłość. Bo robiąc takie porozumienia, wchodząc w taki polityczny handel: "wy nam dajecie wojska, a my coś innego", musielibyśmy za każde inne wzmocnienie obecności Sojuszu w ten sposób płacić. Zamiast przekonywać, że leży to w naszym wspólnym interesie - mówi ekspert ds. NATO.

Zobacz również: Waszczykowski o wywiadzie dla Reuters: to nie był mój wywiad
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)