"Tyran z windy". Czech, który napastował słowackie kobiety, zatrzymany
Wielomiesięczne poszukiwania dewianta, który dopuścił się wielu seksualnych napaści, rabunków, zakłócenia porządku i kradzieży, zakończone powodzeniem. Obywatel Czech, który grasował na Słowacji, terroryzując wiele przypadkowych kobiet, został zatrzymany w sobotę w Czechach.
Mężczyzna zaczajał się na swoje ofiary w odludnych miejscach. Napadał w windach, na pustych klatkach schodowych i na ulicy. Jego czyny mogą pozornie uchodzić za niewinne, jednak każda z napadniętych kobiet przeszła traumę.
Martin D., 48-letni obywatel Republiki Czeskiej, działał w warunkach recydywy. W 2004 roku został skazany za gwałt karą siedmiu lat więzienia.
Od kwietnia tego roku stał się postrachem mieszkanek Bratysławy i Nitry. Jak donosi słowacki dziennik "Nový čas", dopuścił się szeregu napaści. Najpierw zaatakował przypadkową 41-letnią kobietę wchodzącą do bloku mieszkalnego. Zabrał jej but.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maria Sadowska odpiera ataki feministek na swój film
Miesiąc później jego ofiarą została bratysławska kuratorka sztuki. Miała pecha i na pustej ulicy stanęła oko w oko z oprawcą.
"Tyran z windy". Czech, który napastował słowackie kobiety, zatrzymany
W listopadzie przeniósł się do innego miasta na Słowacji - Nitry. Wszedł do sklepu i sterroryzował 40-letnią ekspedientkę. Oświadczył, że chce całować ją po stopach i zmusił ją do zdjęcia butów i rajstop, a potem także bielizny.
Jak podaje portal mynitra.sme.sk, gdy napadnięta została bez odzieży, agresor zrzucił tez swoje ubranie i masturbował się. Po wszystkim przeprosił napadniętą, pomógł jej wstać z ziemi i przytulił.
Pod koniec stycznia znów w stolicy Słowacji groził nożem nauczycielce szkoły podstawowej. Często, według doniesień policyjnych, miał wpadać do przedszkoli i dopuszczać się nieobyczajnych czynów.
Po wielu zgłoszeniach został przez śledczych nazwany "tyranem z windy". Stało się to po tym, jak aktu przemocy seksualnej dokonał w windzie jednego z budynków mieszkalnych
Eksperci uznali go za dewianta seksualnego i fetyszystę już w 2004 roku, po pierwszym wyroku za gwałty. Sąd udowodnił mu wówczas aż kilkadziesiąt napaści na kobiety. Wówczas biegli zdecydowali też o konieczności terapii podczas odbywania kary.
Mężczyzna uciekł raz mundurowym. Za pomocą spinacza udało mu się oswobodzić z kajdanek.
W żadnym przypadku napadów na kobiety na Słowacji nie doszło do obrażeń fizycznych u ofiar.
Dokładna liczba ataków mężczyzny nie jest znana. Śledczy podejrzewają, że część z jego ofiar nie zgłosiła się na policję.