Jeden żart wystarczył. Pasażerowie zostali na lotnisku w Polsce
Funkcjonariusze Straży Granicznej interweniowali wobec dwóch mężczyzn na lotnisku Chopina. Podróżni zażartowali, że w bagażu mają bombę. Na urlop nie polecieli. Dodatkowo zostali ukarani mandatami.
Rzecznik komendanta Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej kpt. SG Dagmara Bielec przekazała, że w sobotę najpierw 48-letni mieszkaniec Warszawy przed odlotem do Heraklionu oświadczył, że w jego bagażu jest bomba.
- Półtorej godziny później kolejny pasażer, tym razem 55-letni mieszkaniec powiatu białobrzeskiego odlatujący do tunezyjskiej Enfidhy, zażartował, że w walizce "oprócz bomby nie ma nic" - dodała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gen. Skrzypczak ostrzega ws. F-16. "Będą obiektami polowań Rosji"
Żart kosztował ich urlopy
Na takie słowa zareagowali strażnicy graniczni z Grupy Interwencji Specjalnych. Bagaże obu pasażerów zostały skontrolowane pod względem pirotechnicznym. Wynik kontroli był negatywny.
Mężczyźni w rozmowie ze strażnikami tłumaczyli, że były to głupie żarty.
- Przewoźnicy obsługujący odprawy na poszczególne rejsy podjęli decyzję o wycofaniu mężczyzn z listy pasażerów. Obydwaj zostali również ukarani mandatami karnymi - zaznaczyła Bielec.
To nie pierwszy raz w tym sezonie, kiedy żartownisie nie zostali wpuszczeni na pokład. W czerwcu trzej podróżni podczas odprawy stwierdzili, że posiadają w swoich bagażach granat, dwie bomby oraz dynamit.
A kilka tygodni wcześniej pewna pasażerka powiedziała podczas kontroli, że "ma w bagażu jakąś bombę i jakieś narkotyki". Zamiast podróży do Egiptu mieszkanka Warszawy otrzymała mandat w wysokości 500 zł.
Źródło: PAP/WP