Tylko w WP. Kulisy lotów premier i prezydenta na weekend do Krakowa
Andrzej Duda i Beata Szydło latają z Warszawy na weekend do Krakowa rządowymi Embraerami i samolotami Casa wykorzystywanymi też do przewożenia deportowanych z Anglii Polaków - ustaliła Wirtualna Polska. - Casa była projektowana dla wojsk desantowych, a nie do lotów z VIP-ami - mówi gen. Waldemar Skrzypczak. PiS odpowiada, że trzeba odbudować zlikwidowany po Smoleńsku 36 pułk lotniczy, bo rządowych samolotów jest za mało.
Erywań, 22 grudnia 2011 r. Donald Tusk jest wściekły. Rządowy Embraer z premierem na pokładzie przez śnieżycę utknął na lotnisku w stolicy Armenii. Po kilku godzinach czekania kapitan oświadcza, że pilotom LOT-u właśnie skończył się czas pracy. Załoga opuszcza samolot i udaje się do hotelu. Tusk musi spać w ambasadzie.
Warszawa, 10 lutego 2017 r. Trwa posiedzenie Sejmu. Beata Szydło opuszcza ławy rządowe o godz. 13.30. Na godz. 15 jest zaplanowany lot do Krakowa. Wylot się jednak opóźnia o 2 godziny. Na lotnisku w podkrakowskich Balicach na szefową rządu czeka kolumna trzech samochodów BOR. Ze stolicy premier ma się tam dostać Casą. Załoga wojskowego samolotu jest w gotowości.
- Rozkazy dotyczące lotu przychodzą z reguły 3-4 dni wcześniej. Czekamy i wykonujemy lot. Taka nasza rola. Decyzje zapadają wyżej - mówi Wirtualnej Polsce jeden z żołnierzy.
Jeden samolot dla zatrzymanych, deportowanych i prezydenta
Nasz drugi informator, który ma dostęp do planów lotów, mówi, że prezydent i premier często latają do Krakowa. - Praktycznie w każdy weekend. Wykorzystują Embraery, ale też Casy - zaznacza.
Wojskowe samoloty stacjonują w krakowskiej 8 bazie lotnictwa transportowego. Są wykorzystywane nie tylko do celów militarnych - transportują krew, organy do przeszczepów, na zleceni MSWiA przewożą zatrzymanych, a także Polaków deportowanych z Wielkiej Brytanii.
- Za rządów Platformy takie loty były czasem wykorzystywane przez polityków, którzy chcieli się dostać do Krakowa, bo Casa po przywiezieniu grupy deportowanych do stolicy i tak musiała wracać na południe. Teraz Casy są w użyciu częściej - zauważa rozmówca WP.
Jeden z żołnierzy krakowskiej bazy transportowej tłumaczy, że Casy podlegają ministerstwu obrony, ale poszczególne instytucje, jak kancelaria premiera czy prezydenta mogą z nich korzystać zamawiając loty za pośrednictwem Dowództwa Generalnego Sił Zbrojnych.
- Praktycznie cały czas wykonujemy te loty dla MON, kancelarii premiera i prezydenta - przyznaje.
Marek Magierowski potwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską, że Andrzej Duda korzysta z samolotów Casa. Dyrektor biura prasowego prezydenta zastrzega jednak, że te samoloty są w dyspozycji MON, a zasady korzystania z nich są inne niż w przypadku rządowych Embraerów.
Rzecznik rządu Rafał Bochenek pytany o loty Casą odpowiada, że Beata Szydło korzysta zarówno z samolotów Embraer, Casa, jak i z transportu samochodowego.
MON zakazuje komentowania
Najważniejsze osoby w państwie (premier, prezydent, marszałkowie Sejmu i Senatu) mają do dyspozycji dwa Embraery wyczarterowane od LOT-u jeszcze przez rząd PO-PSL w 2010 roku.
Według naszych rozmówców korzystanie na co dzień z Casy to novum, bo wcześniej premierowi zdarzyło się wsiadać na pokład tego transportowego samolotu tylko w wyjątkowych przypadkach - przykładowo, gdy musiał lądować na lotnisku wojskowym, do którego dostępu nie mają cywilne Embraery.
Loty z jedną z czterech najważniejszych osób w państwie mają status HEAD, tzn. są objęte przepisami zawartymi w instrukcji HEAD. Zgodnie ze stworzonym w MON dokumentem samoloty przeznaczone do wykonywania lotów o tym statusie "podlegają szczególnej selekcji i weryfikacji", a dowódcy rodzajów Sił Zbrojnych w corocznych rozkazach określają typy samolotów dopuszczonych do takich lotów.
Wirtualna Polska nie uzyskała do tej pory odpowiedzi na pytania dotyczące wymogów spełnianych przez samoloty Casa. Według służb prasowych dowództwa operacyjnego na temat lotów o statusie HEAD odpowiedzi może udzielać włącznie MON. Sam resort milczy.
Samoloty dla wojsk desantowych, a nie VIP-ów
Gen. Waldemar Skrzypczak, który jako wiceszef MON w rządzie PO-PSL był odpowiedzialny za zakup samolotów Casa, podkreśla w rozmowie z WP, że samoloty Casa były projektowane dla wojsk desantowych, a nie VIP-ów. - Wyposażenie jest wybitnie wojskowe, a piloci są szkoleni do transportowania żołnierzy - mówi Skrzypczak.
W opinii byłego wiceministra Casa nie ma odpowiedniego wyposażenia ratunkowego, jakie jest wymagana przy przewozie najważniejszych osób w państwie np. brakuje kamizelek ratunkowych. - Można oczywiście je kupić i wrzucić na pokład samolotu, ale w przypadku Casy nikt nie będzie wiedział jak ich używać - przekonuje generał.
Na ubogie wyposażenie samolotu zwróciła uwagę komisja badająca przyczyny wypadku Casy, która w 2008 r. rozbiła się pod Mirosławcem. W raporcie zauważono, że samolot poza pasami bezpieczeństwa na fotelach nie posiada "systemów ochronnych".
Według eksperta lotniczego Michała Setlaka nie jest to największy problem, bo pod względem bezpieczeństwa samoloty Casa nie ustępują Embraerom, jednak - jak dodaje - ważniejsze jest to, kto siedzi za sterami.
- Embraery są pilotowane przez pilotów LOT-u, którzy mają ograniczenia, bo muszą się trzymać cywilnych procedur. Obawiam się, że użytkownicy tych samolotów liczą na to, że wojskowi będą bardzie skłonni do lotów w sytuacjach, w których cywilni piloci by odmówili - ocenia Setlak.
Jedyna dolegliwość to zatyczki do uszu
Wojciech Skurkiewicz, wiceszef sejmowej komisji obrony z PiS, podkreśla w rozmowie z WP, że w poprzedniej kadencji samoloty Casa również były używane przez polityków.
- Jako senator komisji obrony w poprzedniej kadencji nieraz leciałem Casą z minister lub wiceminister obrony - zaznacza poseł PiS. W jego opinii wyposażenie na pokładzie Casy jest wystarczające, a jedyna dolegliwość polega na tym, że ze względu na duży hałas trzeba zakładać zatyczki do uszu.
Rozmówcy Wirtualnej Polski są zgodni, że Casa, jako mniejszy samolot, jest znacznie tańsza w eksploatacji od Embraera, którego godzina lotu kosztuje ok. 11 tys. zł. W przypadku Casy jest to tylko ponad 3 tys. zł. Kwotę trzeba pomnożyć razy dwa, bo do stolicy z Krakowa muszą przylecieć dwie Casy. Według wymogów instrukcji HEAD do lotu z premier, czy prezydentem muszą być zawsze gotowe dwa samoloty, jeden jako rezerwowy.
Obok samolotów politycy mogą też korzystać ze śmigłowców 1 Bazy Lotnictwa Transportowego z Warszawy. Lot śmigłowcem W3 Sokół to koszt ok. 3,7 tys. zł za godzinę.
Niezależnie jednak od tego, czy politycy wykorzystują dwa stojące na warszawskim lotnisku Embraery podatnicy i tak ponoszą koszty, bo zgodnie z umową czarteru tych samolotów, rząd płaci za ich gotowość do lotu.
Czarter Embraerów był planowany jeszcze przez poprzedni rząd, a do finalizacji kontraktu dochodziło w pośpiechu po 10 kwietnia 2010 r., gdy jeden TU-154 rozbił się pod Smoleńskiem, a drugi był akurat w serwisie.
Samolotów jest za mało, a 36 pułk trzeba odtworzyć
Zawarta bez przetargu w czerwcu 2010 r. umowa była kilkakrotnie przedłużana i ma obowiązywać do jesieni 2017 r. Wartość kontraktu jest rozbita na dwie liczby - wynikającą ze "stałych opłat miesięcznych" pokrywaną przez MON i zmienną, obejmującą m.in.: koszt paliwa, obsługi, opłat lotniskowych, podatki i catering. Te drugie, zgodnie w wykonanymi lotami, obciążają kancelarie prezydenta, premiera, Sejmu lub Senatu.
Zdaniem Wojciecha Skurkiewicza umowa na czarter Embraerów nie będzie przedłużona, bo dwa samoloty przeznaczone dla najważniejszych osób w państwie to za mało. - To nie do pomyślenia, by 38-milionowy kraj miał tylko dwa samoloty do przewożenia VIP-ów - przekonuje poseł PiS, który przypomina, że latem mają być w użyciu dwa nowe samoloty Gulfstream, kupione w tym celu przez MON. Michał Setlak zwraca uwagę, że zakup nowych samolotów to tylko "mały element" planu, który powinien być realizowany, by bezpiecznie wozić najważniejszych polityków.
- Piloci powinni być wyszkoleni co najmniej na poziomie pilotów liniowych, by myśleli przede wszystkim o bezpieczeństwie pasażerów, a nie tym że najważniejsze jest zrealizowanie zadania, czyli dowiezienie ich do punktu docelowego - przekonuje ekspert.
Według wiceszefa komisji obrony na dłuższą metę samolotów powinno być więcej. Powinna też zostać odbudowana specjalna jednostka na kształt 36 pułku (zlikwidowanego po katastrofie smoleńskiej - red.), która będzie przystosowana tylko na przewozu najważniejszych osób w państwie. - MON się do tego przymierza - przyznaje Skurkiewicz.