PolitykaTylko w WP. "Jeden przesłuchuje, drugi się przygląda" - ujawniamy kulisy największej kontroli CBA

Tylko w WP. "Jeden przesłuchuje, drugi się przygląda" - ujawniamy kulisy największej kontroli CBA

Ludzie są zastraszeni, wzywani na długie przesłuchania, niektórzy odchodzą z pracy, nagabywani są też członkowie rodziny - mówią Wirtualnej Polsce marszałkowie województw o kulisach trwającej od czerwca kontroli CBA. Zarzuty marszałków są pozorne, a kontrole wykazały mechanizm "wyprowadzania dużych unijnych pieniędzy" - odpowiada w rozmowie z WP Mariusz Kamiński, minister koordynator służb specjalnych.

Prowadzona przez Centralne Biuro Antykorupcyjne kontrola dot. wydawania środków unijnych oraz oświadczeń majątkowych marszałków we wszystkich 16 urzędach marszałkowskich trwa od czerwca i ma zakończyć się w marcu.

Według urzędników przeciągająca się miesiącami kontrola paraliżuje prace kluczowych departamentów odpowiadających za podział środków unijnych.

- CBA czuje się już jak u siebie. Siedzą i liczą, że ludzie będą sami przychodzić i opowiadać. Donosy na piśmie to już też codzienność. To fatalnie wpływa na atmosferę - mówi Wirtualnej Polsce jeden z urzędników.

- Na początku pojawiło się dwóch funkcjonariuszy. Potem mignął nam trzeci. Usłyszeliśmy tylko, że on ma inny charakter pracy i będzie pracował tak, że go już nie będziemy widzieć - relacjonuje rozmówca WP. - Niektórzy ludzie z CBA lubią robić wrażenie. Na początku weszli do sekretariatu i zdjęli marynarki, by naszej uwadze nie uszło, że przy pasie mają broń - dodaje.

Zdaniem rozmówców Wirtualnej Polski największe wrażanie na urzędnikach robią przesłuchania, na które są wzywani do siedziby CBA.- Wygląda to tak: jeden funkcjonariusz przesłuchuje, a drugi obserwuje przesłuchiwanego. Kiedyś się przyznał, że jest psychologiem. Przesłuchanie potrafi trwać trzy godziny i odbija się na każdym, który przez to przeszedł - ocenia urzędnik.

Według Jacka Krupy, marszałka województwa małopolskiego duże znaczenie ma fakt, że kontrole objęły wysoko wykwalifikowanych urzędników, którzy pracują nad rozliczaniem poprzedniej perspektywy unijnej, ale także nad nowymi projektami dotyczącymi podziału unijnych funduszy.

- To wymagająca praca, a ci ludzie są sparaliżowani, przestraszeni przesłuchaniami w siedzibie CBA, niektórzy zaczynają się zwalniać. Cztery osoby nie wytrzymały nerwowo i odeszły. Najgorsze jest to, że nie możemy znaleźć nowych pracowników, bo wszyscy się boją iść do instytucji, w której szaleje tajna służba. Sam bym nie poszedł - mówi polityk Platformy.

W opinii rozmówców WP styl kontroli CBA różni się od wcześniejszych kontroli przeprowadzanych przez inne instytucje, jak NIK. - Ludzie z Najwyższą Izbę Kontroli są fachowcami. Funkcjonariusze CBA, którzy do nas przyszli, nic nie wiedzieli o systemie budżetowym UE, czy o programach operacyjnych. Przez parę miesięcy się uczyli - mówi WP jeden z marszałków.

Podobnego zdania jest rozmówca WP z innego urzędu. - Są zupełnie zieloni. Widać to było po rzeczach, o które pytali - mówi urzędnik.

Wirtualna Polska dotarła do pisma, które do jednego z urzędów CBA wysłało pod koniec listopada, czyli niemal po pół roku od rozpoczęcia kontroli. Funkcjonariusze chcą uzyskać informacje, których mogliby poszukać w Wikipedii. Pytają o "wykaz osób" pełniących najważniejsze w urzędzie funkcje - marszałka województwa, wicemarszałka i członka zarządu województwa.

Obraz
© CBA w piśmie do jednego z urzędów marszałkowskich po kilku miesiącach od rozpoczęcia kontroli pyta kto pełni funkcję marszałka (fot. WP)

Adam Jarubas, marszałek województwa świętokrzyskiego z PSL przyznaje w rozmowie z WP, że odczuwa na sobie zainteresowanie ze strony prokuratury, choć nie wie na polecenie jakich służb ona działa.

- Do jednego z urzędów trafiło pismo z prokuratury z pytaniem o moją nieruchomość, która się znajduje w okolicy. Zapytałem, czy nie powinienem być poinformowany, jeśli toczy się jakieś postępowanie. Odpowiedzieli, że nie. Widać, że szeroko rozciągają sieć. Trochę to wygląda jak szukanie haków - mówi WP Jarubas.

Dodaje, że zainteresowanie dotyczy tez jego rodziny - żonę pracującą w jednym z urzędów pytano, czy może wydawać decyzje administracyjne. Dwóch mężczyzn zaczepiło też dzieci Jarubasa wypytując o numer telefonu ich mamy. - Podały numer ale na razie nikt nie dzwonił - opowiada polityk.

Sławomir Sosnowski, marszałek województwa lubelskiego z PSL ocenia w rozmowie z WP, że jego urząd mógłby normalnie pracować tylko w sytuacji, gdyby powstał specjalny departament do obsługi kontrolerów z CBA. - To są tony akt. Wszyscy wiedzą, jak rozbudowana jest "papierologia" przy wdrażaniu funduszy unijnych. Czasami już raz przesłane segregatory wracają do ponownego przejrzenia - mówi polityk PSL.

Jego zdaniem przedłużająca się kontrola powoduje też, że urzędnicy boją się podejmować decyzje. - Za jakiś czas będą się musieli tłumaczyć - dodaje.

Mariusz Kamiński, któremu jako koordynatorowi służb specjalnych podlega CBA, podkreśla w rozmowie z Wirtualna Polską, że zarzuty o przeciągającą się kontrolę są "pozorne";.

- Kontrole muszą być długie ze względu na wielkość środków publicznych, jakimi dysponowali marszałkowie i skomplikowane procedury. To wymaga czasu, wnikliwości, tego nie można robić po łebkach - wyjaśnia minister.

Dodaje, że pierwszym efektem kontroli jest pięć zawiadomień do prokuratury, z których dwa wykazały mechanizm "wyprowadzania dużych unijnych pieniędzy przez tworzenie fikcyjnych grup producenckich";.

- Moment powstawania tych grup i ich faktyczne działanie, a nie tylko pozorne funkcjonowanie na papierze to będzie jeden z elementów, na który CBA będzie zwracało uwagę również w innych województwach – zaznacza Kamiński.

Zapowiada, że kontrola się zakończy się na przełomie marca i kwietnia. Wtedy - jak wyjaśnia - będzie można mówić o "skali nieprawidłowości i mechanizmach, które zostały zaobserwowane". - Wierzę, że efekty tej kontroli z punktu widzenia zwykłych obywateli mogą być tylko pozytywne - podkreśla polityk PiS.

Zaznacza, że we wszystkich urzędach w kontrolach bierze udział niewielka liczba funkcjonariuszy. - To nie jest, jak sugerują marszałkowie, że odbywa się nalot dywanowy. To jest ok 50 funkcjonariuszy. Nie operacyjnych, ale z departamentu kontroli. Są doświadczeni, są kompetentni, robią to, co do nich należy - przekonuje minister.

Jego zdaniem kontrola ma też "charakter prewencyjny". - Mamy kolejną unijną perspektywę, kolejne środki napływają i osoby, które nimi dysponują muszą wiedzieć, że będą wcześniej, czy później kontrolowane - czy ich decyzje były właściwe, czy kierowali się interesem publicznym, czy też swoim prywatnym, albo partyjnym - zaznacza.

CBA rozpoczęło kontrolę rozdziału i wydatkowania środków unijnych przez 16 urzędów marszałkowskich w połowie czerwca 2016 r. Kontrola obejmuje decyzje finansowe dotyczące wybranych programów operacyjnych z lat 2007-13. CBA bada też oświadczenia majątkowe marszałków województw.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (780)