Tylko ryba nie bierze
Prezes naszego koła brał do kieszeni tysiące złotych ze sprzedaży przepustek na łowiska - mówi Aleksander Popiel. - Wszystkie dokumenty finansowe skradziono, ale nie było sensu zgłaszać tego policji, bo sprawa i tak nie zostałaby wykryta. Wiem, bo sam jestem funkcjonariuszem - wyjaśnia prezes Kowalik.
20.10.2003 07:53
Tadeusz Kowalik, szef Koła Wędkarskiego "Czarna Łacha" twierdzi, że wszystkie dokumenty finansowe skradziono na kilka dni przed tym, jak wędkarze z koła zaczęli oskarżać go o nadużycia finansowe: - Złodziej musiał wejść do naszej siedziby w podwrocławskich Siechnicach przez otwarte okno.
- Zabrał zeszyt, w którym były wszystkie rachunki i zapisy kwot wpłacanych za przepustki na łowiska. Koło znajduje się na pierwszym piętrze w budynku, gdzie jest też siedziba... policji.
Co dziwne, prezes - który na co dzień sam pracuje jako policjant w komendzie wojewódzkiej - nie zgłosił tej kradzieży w komisariacie. - Rzeczywiście, może się to wydać podejrzane, ale właśnie dlatego, że jestem policjantem, wiedziałem, że nie ma sensu zgłaszać tak drobnej sprawy, bo i tak nie zostałaby wykryta - tłumaczy.
Gospodarskie myślenie do prokuratury!
Wędkarze zarzucają prezesowi defraudację pieniędzy ze sprzedaży przepustek na dwa łowiska - staw "Huta" w Siechnicach i drugi - "Czarna Łacha", oddalony o kilka kilometrów od tej miejscowości. - Żeby łowić ryby w tych stawach, trzeba wykupić specjalną przepustkę, członek klubu płaci za nią 20 zł, a osoby z zewnątrz - od 60 do 80 zł - mówi Andrzej Wiatrowski, członek koła. - Przepustki sprzedaje prezes, od kilku lat nie rozlicza się z pieniędzy, które za nie dostaje. Dopiero w marcu 2003 r., po awanturze, którą mu zrobiliśmy, zaczął wpłacać gotówkę na rachunek klubu. Wędkarze przypuszczają, że w ciągu roku prezes mógł sprzedać takich przepustek około 1500.
- Za te pieniądze zarybialiśmy stawy, wykonywaliśmy też prace związane z zagospodarowaniem łowisk, np. koszenie nabrzeży - odpiera zarzuty Tadeusz Kowalik. - Nie mam na to rachunków, bo robili to rolnicy, trochę "na czarno". Musiałem myśleć po gospodarsku, a wiadomo, że u rolnika zawsze taniej. Poza tym, co roku dostawałem absolutorium naszej komisji rewizyjnej. Prezes zaprzecza również, żeby z funduszy klubowych udzielał pożyczek koledze, o co oskarżają go wędkarze. Sprawę nadużyć zamierzają skierować do prokuratury.
Odwołać szwagra?
Tadeusz Kowalik został prezesem "Czarnej Łachy" w połowie lat 90. W zarządzie zasiada też jego córka i szwagier. Żona jest skarbniczką. To ona wespół z prezesem obracała gotówką klubu, otrzymując za to 247 zł diety miesięcznie.
- Nie ja wybierałem tych ludzi do zarządu - ucina Kowalik. - Jak się komuś nie podoba, można ich przecież odwołać. Tymczasem, powiązania rodzinne w zarządzie "Czarnej Łachy" budzą oburzenie jednego z członków zarządu Okręgu Wrocławskiego Polskiego Związku Wędkarskiego, nadzorującego sprawy finansowe kół. W rozmowie z nami, człowiek ten podkreślił, że jest to niedopuszczalne. Sprawą zgłaszanych nieprawidłowości zainteresowała się Okręgowa Komisja Rewizyjna Polskiego Związku Wędkarskiego. Z jej protokołu pokontrolnego wynika, że zarzuty wędkarzy w większości się potwierdziły. Stwierdzono też, że prezes nie przedłożył żadnej uchwały o wyborze władz koła oraz skarbnika. Mimo to, podpisano umowę z panią skarbnik na prowadzenie księgowości i sporządzanie sprawozdań finansowych.
Nie zawiadomił...
Wędkarze narzekają, że zarząd okręgu wrocławskiego związku działa w tej sprawie podejrzanie ospale. Zastanawiają się, czy ma to związek z tym, że jedną z funkcji sprawuje tam właśnie ich prezes - Tadeusz Kowalik. W zarządzie okręgowym jest on przewodniczącym komisji ochrony wód. Jest to funkcja społeczna.
Na polecenie zarządu okręgu, 28 września w klubie w Siechnicach zwołano nadzwyczajne walne zgromadzenie, podczas którego członkowie mieli zadecydować o dalszych losach prezesa.
Na zebraniu pojawiło się zaledwie kilkadziesiąt osób z 750 członków. Nie odwołano prezesa. W ubiegły czwartek, działający przy zarządzie okręgu sąd koleżeński stwierdził, że zwołano je nielegalnie. Prezes nie poinformował członków o terminie zgromadzenia na 21 dni przed jego zwołaniem (co nakazuje statut - red.). Teraz zarząd okręgu zadecyduje, czy unieważnić zebranie.
Hamują sprawę?
Władysław Waligóra, Zarząd Główny Polskiego Związku Wędkarskiego:
Wszystkie przychody koła muszą być ewidencjonowane a pieniądze powinny być odprowadzane na konto klubu. Jeśli są wydatki, muszą być na nie rachunki. Jeżeli przyjmuje się pieniądze za sprzedaż przepustek, również trzeba je księgować. W tym przypadku, okręg wrocławski liczył na to, że wędkarze sami rozliczą prezesa. Tak się jednak nie stało. Jako zarząd główny związku musimy poczekać teraz na reakcję okręgu. Jeśli nie będzie ona klarowna, sami zajmiemy się sprawą. Z tego, co wiem, prezes koła "Czarna Łacha" jest również w zarządzie okręgu wrocławskiego. Być może, dzięki różnym powiązaniom, sprawa ta jest w jakiś sposób hamowana. Ale na razie zbyt wcześnie, żeby tak stwierdzać.
Renata Grochal