"Ty masz problemy? Lekcje odrób". Nieletni podejmują próby samobójcze. Zbyt wielu skutecznie
Telefony urywają się. Setki młodych ludzi dzwoni codziennie na ten całodobowy numer. Kilkanaście z nich ma myśli samobójcze lub jest po samobójczej próbie. Zamierzają podjąć kolejną. Mają od kilku do kilkunastu lat.
04.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:04
Ogólnopolski, bezpłatny i anonimowy telefon zaufania przeznaczony dla dzieci i młodzieży ratuje wielu młodych ludzi w Polsce. Od 2008 roku prowadzi go Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. Oliwia Pogodzińska jest specjalistką ds. pomocy telefonicznej i online w Fundacji.
Magdalena Raducha, Wirtualna Polska: Ile dziennie telefonów odbierają państwo od dzieci i młodzieży?
Oliwia Pogodzińska, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę: Wszystko zależy od tego, jak długie rozmowy prowadzimy. To może być sto rozmów, może być trzysta. Zdarza się, że dzwonią nawet kilkuletnie osoby, najmłodsze dzieci mają sześć, siedem lat. Telefon dzwoni cały czas, dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Wcześniej ten telefon nie był całodobowy.
Tak, to działa od marca.
Czyli była taka potrzeba, by ten 24-godzinny telefon wprowadzić.
Zdecydowanie. Wiedzieliśmy, że odbieramy tylko niewielki odsetek połączeń, które do nas przychodzą. Młodzi ludzie mówili o tym, że bardzo długo próbują się do nas dodzwonić, czasami próbowali nawet kilka godzin. Pisali też maile. To był dla nas wyraźny sygnał, że potrzebne są zmiany.
Zbiegło się to z momentem pojawienia się koronawirusa w Polsce. Chwilę później wszyscy byliśmy w izolacji. Szkoły były zamknięte. Odbiło się to na dzieciach i młodzieży?
Na pewno ten czas, kiedy dzieci i młodzież miały pewne ograniczenia, jeśli chodzi o wychodzenie z domu, i czas, kiedy szkoły były zamknięte, był dla wielu ogromnie trudny. Młode osoby zgłaszały trudności w relacjach z rodziną i rówieśnikami. W domownikach starszych, ale i młodszych, narastała frustracja. Mnóstwo telefonów dotyczyło też przemocy domowej. Odbieraliśmy i nadal odbieramy dużo telefonów, w których młodzi ludzie mówią o poczuciu osamotnienia. Czas, kiedy wrócili do szkoły, nieco to zmienił. Jest możliwość porozmawiania z rówieśnikami, żywego kontaktu. Dla jednych to duża ulga. Dla innych – duże wyzwanie na nowo.
W ilu rozmowach, które państwo przeprowadzają, słyszą: "mam myśli samobójcze, nie chcę już żyć"? Albo dalej: "jestem po próbie samobójczej"?
Około rok temu, jak się temu przyglądaliśmy, to temat myśli samobójczych pojawiał się w kilkunastu rozmowach każdego dnia. Myślę, że teraz takich rozmów jest znacznie więcej. Pokazuje to też liczba interwencji, czyli zgłaszania przez nas spraw na policję, w przypadku pojawienia się zagrożenia życia lub zdrowia u dziecka. Z roku na rok jest ich coraz więcej. Kiedy zaczynałam pracę siedem lat temu, tych interwencji było około stu na cały rok. W tym roku podjęliśmy ich już 550. Oznacza to, że średnio podejmujemy dwie interwencje dziennie. W większości to sytuacje, w których dziecko dzwoni, mówiąc o zamiarze odebrania sobie życia lub po próbie samobójczej. Te młode osoby mówią wprost: "nie dam rady dłużej żyć", "muszę ze sobą skończyć".
Na szczęście szukają u państwa pomocy. Nie dostają jej od bliskich?
Dzieci mówią, że nie ma takiej osoby w ich otoczeniu, która uwierzyłaby, że czują się tak, a nie inaczej. I nawet, jeśli powiedzą, że nie chcą już żyć, to rodzina to zbagatelizuje. Powie: "nie przesadzaj, nic się przecież nie dzieje", "jakie ty możesz mieć problemy, jak ty masz 15 lat? Idź odrób lekcje".
A jakie mają problemy? Co prowadzi ich do tych myśli samobójczych?
To są osoby, które mierzą się z zaburzeniami psychicznymi. W ich życiu może nie dziać się nic nadzwyczajnego, a jednak choroba się rozwija i one nie chcą już żyć. Są też tacy, którzy nie mogą pogodzić się ze stratą kogoś bliskiego – śmiercią rodzica, rodzeństwa, przyjaciela, ale także stratą związaną z rozstaniem. Jest również grupa, która doświadcza przemocy ze strony rodziny lub rówieśników. Narastające napięcie, długotrwałe przygnębienie powodują bezradność i zrezygnowanie, coraz trudniej jest znaleźć rozwiązanie kłopotów, trudności. A później może skutkować pojawieniem się myśli samobójczych, a nawet podjęciem takiej samobójczej próby.
Nie mogę nie zatrzymać się na wątku przemocy ze strony rówieśników. W tym tygodniu głośno było o samobójstwie 12-letniej Zuzi z Kozienic. Śledztwo wciąż trwa, jednak pojawiają się informacje, że dziewczynka miała być szykanowana. Według informacji jednego z nauczycieli, szykany miały podłoże w jej orientacji seksualnej. Czy zgłaszają się do państwa młode osoby LGBT?
Oczywiście. Rozmawiamy z wieloma takimi osobami. Co więcej, w ostatnich miesiącach zauważamy wzrost liczby telefonów od takich osób. Młodzi ludzie mówią o tym, że brakuje im poczucia bezpieczeństwa. Są przekonani, że nikomu nie mogą powiedzieć o swojej orientacji, czy też tożsamości płciowej, bo jeżeli ktoś się dowie, to "będą skończeni". Często mówią o tym, że słyszą, jak osoby z ich otoczenia – rodzice, rówieśnicy – wypowiadają się na temat osób LGBT i przez to wiedzą, że nie jest to temat, z którym mogą się do kogoś zwrócić. Mierzą się z dużą trudnością zaakceptowania siebie i swojej orientacji, kiedy słyszą przekaz, że jest to coś złego i nienormalnego.
Oni też mają myśli samobójcze?
Niestety tak. Szacuje się, że aż 70 proc. nastolatków LGBT w Polsce mierzy się z myślami samobójczymi. To bardzo dużo, bo aż dwóch na trzech. To znaczy, że tylko jeden z nich ma jakieś wsparcie i poczucie akceptacji, które pozwalają mu radzić sobie z trudnymi emocjami i przykrymi myślami, potęgowanymi przez narrację i ocenę homofobicznej części społeczeństwa.
Co zrobić, by młodym ludziom pomóc?
Kiedy młoda osoba zwraca się do nas z jakąś trudnością, to nawet jeśli wydaje nam się to błahe, ważne jest, by tego nie bagatelizować. Od małych problemów zaczynając, możemy budować relację opartą na zaufaniu i zrozumieniu. Kiedy taka młoda osoba zobaczy, że nas interesuje, chcemy jej wysłuchać, wtedy najpewniej zwróci się później do nas również z większym problemem. Kiedy takich mniejszych rozmów brakuje, dziecko tego nie zrobi.
Kiedy widzimy, że dzieje się coś niepokojącego z młodą osobą - komunikuje się inaczej, niechętnie wychodzi z domu - ważne jest, by wyjść z inicjatywą. Zapytać, co się dzieje. Pokazać, że się martwimy i chcemy to zrozumieć. Nawet jeśli ona za pierwszym, drugim razem powie, że nie chce rozmawiać, to może porozmawia kolejnym razem, bo wie, że się o nią troszczymy.
Jeśli nic się nie zmienia – szukajmy pomocy wśród specjalistów. Skontaktujmy się ze szkołą, z rówieśnikami, umówmy się na wizytę w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Nie bójmy się tego.
Czy pani zdaniem problem samobójstw wśród dzieci istnieje w świadomości społecznej? Czy musi zabrać sobie życie kolejna młoda osoba, by znów pokazać, że on jest?
Często nie chcemy tego problemu widzieć. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że to może dotyczyć dziecka lub nastolatka w naszym otoczeniu. Wydaje nam się, że to istnieje, ale na pewno nie obok nas. Dorośli często są bardzo zaskoczeni tym, że ich dziecko próbowało odebrać sobie życie, że ma myśli samobójcze. Często też zaprzeczają temu i w sytuacjach, kiedy dostają taką informację, wypierają ją. Mówią, że to niemożliwe. Myślę więc, że jest to ogromny problem. Często bagatelizowany. Niestety wciąż zbyt wiele dzieci i młodzieży jest w swoich próbach samobójczych skutecznych.
***
Na telefon zaufania Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę dzwonią setki młodych osób. A to tylko te, które chcą otrzymać pomoc. Ile jest tych, które po pomoc nie sięgają?
Według danych Komendy Głównej Policji za 2019 rok, o prawie 100 proc. wzrosła liczba prób samobójczych dzieci w wieku 7-12 lat. W roku 2018 było to 26, w 2019 - 46. Natomiast wśród nastolatków (13-18 lat) to 746 prób samobójczych w 2018 roku i 905 rok później.
W 2018 roku odebrało sobie życie pięcioro dzieci i 92 nastolatków. W 2019 było ich czworo i 94.
Masz problem? Zadzwoń na Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży: 116 111 lub Telefon dla Rodziców i Nauczycieli w sprawie Bezpieczeństwa Dzieci: 800 100 100.