Twarda wojna o Moje Marzenie
Wyprowadzam się - mówi pani J. - Przegrałam walkę o spokojne życie. Pani J. jeszcze przed wprowadzeniem się powodzian kupiła mieszkanie na osiedlu Moje Marzenie w Gdańsku. Twierdzi, że miasto nie uprzedziło, jakie czeka ją sąsiedztwo. - Moi sąsiedzi od dwóch lat piją, nie płacą czynszu i dewastują mieszkanie. Wysłałam nawet zdjęcia zabrudzonej fekaliami klatki schodowej do prezydenta. Nie zabrano tutejszemu sklepikowi zgody na sprzedaż alkoholu. Nie zgodzono się na monitorowanie osiedla.
Większość mieszkańców Mojego Marzenia to porządni ludzie. Policja nie notuje tu więcej przestępstw niż w innych dzielnicach. - Kłopot sprawia drobna chuliganka - mówią policjanci. - Na pewno uciążliwa. Uciążliwość jest tak duża, że mieszkańcy pobliskich domków zaproponowali wybudowanie... muru, oddzielającego ich od bloków przy ul. Srebrnej. We wtorek na naszych łamach pisaliśmy o zastraszaniu małżeństwa lekarzy, walczących o ciszę na klatce schodowej. W odwecie pomalowano im samochód i zagrożono śmiercią.
Podczas czwartkowej akcji policjanci ze specjalnej grupy wywiadowczej KMP w Gdańsku wylegitymowali trzy podejrzane osoby. Najbardziej krewki był 15-letni Paweł P. - Byliśmy cały czas obrażani - mówi jeden z policjantów. - Wyzywano nas najbardziej wulgarnymi określeniami, jakie można sobie tylko wyobrazić. Bulwersująca była postawa rodziców legitymowanych chłopaków. - Kiedy nam grożono, rodzice spokojnie się temu przyglądali. Na próżno prosiliśmy, by uspokoili swoje dzieci - mówi nam gdański funkcjonariusz. - Mój syn został pobity, grożono mu utopieniem w stawie - twierdzi z kolei Lucyna P., mama Pawła. - To mnie wyzwali policjanci. Złożyłam zażalenie, będę interweniować u rzecznika praw dziecka. Akcji policyjnej przyglądał się fotoreporter ,Dziennika", Robert Kwiatek. - Nie widziałem, by policjanci kogoś bili - mówi. - Chłopiec pocierał sobie twarz, by pojawiło się zaczerwienienie. Groził mi też zniszczeniem aparatu, a chwilę później wypierał się tego w żywe oczy. Pani P. była z synem w szpitalu. Obdukcja
nie wykazała obrażeń.
Artykuł, opisujący Moje Marzenie, wywołał ogromny odzew u Czytelników. - Przy przesiedlaniu powodzian należało rozdzielić rodziny patologiczne z Oruni - twierdzi część mieszkańców. - Sąsiedzi czepiają się nas, że gramy w piłkę przy bloku albo stoimy na klatce - zadzwonił młody mieszkaniec osiedla. - A co mamy ze sobą robić? Tu jest pustynia! Prosiliśmy o przekazanie nam pomieszczenia, gdzie można zorganizować np. siłownię. Bezskutecznie. Tymczasem policjanci z grupy wywiadowczej obawiają się, że może dojść do poważnego konfliktu między młodymi ludźmi a policją. - W czwartek matka jednego z tych chuliganów była pijana. Gdy zaczęła nas obrażać, powinniśmy byli zabrać ją do izby wytrzeźwień. Nie zrobiliśmy tego, bo mogłoby to spowodować zamieszki. Nie chcemy tu drugiego Słupska (chodzi o śmierć kibica Przemka Czai w styczniu 1998 roku, po której w mieście doszło do kilkudniowych walk z policją - przyp. red.) - wyjaśnia nasz rozmówca.
Dorota Abramowicz Waldemar Ulanowski