Twarda wojna o Moje Marzenie
Wyprowadzam się - mówi pani J. - Przegrałam walkę o spokojne życie. Pani J. jeszcze przed wprowadzeniem się powodzian kupiła mieszkanie na osiedlu Moje Marzenie w Gdańsku. Twierdzi, że miasto nie uprzedziło, jakie czeka ją sąsiedztwo. - Moi sąsiedzi od dwóch lat piją, nie płacą czynszu i dewastują mieszkanie. Wysłałam nawet zdjęcia zabrudzonej fekaliami klatki schodowej do prezydenta. Nie zabrano tutejszemu sklepikowi zgody na sprzedaż alkoholu. Nie zgodzono się na monitorowanie osiedla.
11.12.2004 | aktual.: 11.12.2004 13:02
Większość mieszkańców Mojego Marzenia to porządni ludzie. Policja nie notuje tu więcej przestępstw niż w innych dzielnicach. - Kłopot sprawia drobna chuliganka - mówią policjanci. - Na pewno uciążliwa. Uciążliwość jest tak duża, że mieszkańcy pobliskich domków zaproponowali wybudowanie... muru, oddzielającego ich od bloków przy ul. Srebrnej. We wtorek na naszych łamach pisaliśmy o zastraszaniu małżeństwa lekarzy, walczących o ciszę na klatce schodowej. W odwecie pomalowano im samochód i zagrożono śmiercią.
Podczas czwartkowej akcji policjanci ze specjalnej grupy wywiadowczej KMP w Gdańsku wylegitymowali trzy podejrzane osoby. Najbardziej krewki był 15-letni Paweł P. - Byliśmy cały czas obrażani - mówi jeden z policjantów. - Wyzywano nas najbardziej wulgarnymi określeniami, jakie można sobie tylko wyobrazić. Bulwersująca była postawa rodziców legitymowanych chłopaków. - Kiedy nam grożono, rodzice spokojnie się temu przyglądali. Na próżno prosiliśmy, by uspokoili swoje dzieci - mówi nam gdański funkcjonariusz. - Mój syn został pobity, grożono mu utopieniem w stawie - twierdzi z kolei Lucyna P., mama Pawła. - To mnie wyzwali policjanci. Złożyłam zażalenie, będę interweniować u rzecznika praw dziecka. Akcji policyjnej przyglądał się fotoreporter ,Dziennika", Robert Kwiatek. - Nie widziałem, by policjanci kogoś bili - mówi. - Chłopiec pocierał sobie twarz, by pojawiło się zaczerwienienie. Groził mi też zniszczeniem aparatu, a chwilę później wypierał się tego w żywe oczy. Pani P. była z synem w szpitalu. Obdukcja
nie wykazała obrażeń.
Artykuł, opisujący Moje Marzenie, wywołał ogromny odzew u Czytelników. - Przy przesiedlaniu powodzian należało rozdzielić rodziny patologiczne z Oruni - twierdzi część mieszkańców. - Sąsiedzi czepiają się nas, że gramy w piłkę przy bloku albo stoimy na klatce - zadzwonił młody mieszkaniec osiedla. - A co mamy ze sobą robić? Tu jest pustynia! Prosiliśmy o przekazanie nam pomieszczenia, gdzie można zorganizować np. siłownię. Bezskutecznie. Tymczasem policjanci z grupy wywiadowczej obawiają się, że może dojść do poważnego konfliktu między młodymi ludźmi a policją. - W czwartek matka jednego z tych chuliganów była pijana. Gdy zaczęła nas obrażać, powinniśmy byli zabrać ją do izby wytrzeźwień. Nie zrobiliśmy tego, bo mogłoby to spowodować zamieszki. Nie chcemy tu drugiego Słupska (chodzi o śmierć kibica Przemka Czai w styczniu 1998 roku, po której w mieście doszło do kilkudniowych walk z policją - przyp. red.) - wyjaśnia nasz rozmówca.
Dorota Abramowicz Waldemar Ulanowski