PolskaTVP1 przypomina dobre czasy propagandy PRL-u

TVP1 przypomina dobre czasy propagandy PRL‑u

Wstałam w niedzielę i włączyłam telewizor. W programie "Pod prasą" uśmiechał się do mnie Tomasz Sakiewicz. Miło, błogo, spokojnie, pewnie. Wiedziałem, że nie zamierza konfrontować swoich opinii z nikim, kto się z nimi nie zgadza. Nie zamierza prowadzić debaty czy czczej dyskusji. Zamierza dyrygować orkiestrą, która wpatrzona jest w jego gesty i usta. Dano mu antenowy czas na spokojne głoszenie prawd - przepraszam - Prawd. Wiecznych, jedynych, Sakiewiczowych. Co ja mówię?! Uniwersalnych! Sakiewicz wraz z grupą zaproszonych do studia dziennikarzy dowodził trzech rzeczy: straszliwej manipulacji prof. Friszke (w jego ostatniej książce "Anatomia buntu"), straszliwego demonizmu Michnika oraz niewinności i niezaprzeczalnego, niezłomnego bohaterstwa Macierewicza. I nie robił tego bynajmniej z powodu politycznych sympatii do tego ostatniego. Boże broń! Robił to z powodu Prawdy, do której ujawniania czuje się on, jak i pierwszy program telewizji, szczególnie powołany.

15.03.2010 | aktual.: 23.03.2010 15:22

Młodzi, nikomu nie znani dziennikarze prawicowych pism, zgodnym chórem dowodzili, że profesor historii w swojej pracy popełnił mnóstwo błędów metodologicznych i manipulacji, które polegały na tym, że nie skonfrontował dokumentów z ich bohaterami (bo przecież od tysięcy lat wiadomo, że zadaniem historyków jest przeprowadzanie wywiadów i szukanie naocznych świadków, a zadaniem dziennikarzy ocena moralna metod metodologicznych tych pierwszych). To przecież oczywiste, że to nie Macierewicz donosił, ale że na niego donoszono. Gdyby prof. Friszke porozmawiał z Macierewiczem od razu by się o tym przekonał. Ale czy tylko Friszke manipuluje? Nie. Manipulują wszyscy, którzy nie odpowiadają politycznie Sakiewiczowi. Czy sejmowa komisja hazardowa manipuluje? - zapytuje retorycznie swoich gości Sakawiewicz. Oczywiście, że sejmowa komisja manipuluje - odpowiadają skrzętnie dziennikarze. I nie mają żadnych wątpliwości, tak jak nie ma ich prowadzący oraz szefowie pierwszego programu telewizji publicznej w ogólności.

Unisono przygotowywane są też "Wiadomości". Patriotycznie, jednomyślne, religijnie (w niedzielę dowiedziałam się, że najwyższą wartością jest w państwie polskim rodzina, a nie jednostka, co - według jednego z najważniejszych newsów - ustaliła hierarchia kościelna zgromadzona na zjeździe w Gnieźnie. Wiadomość ta jest mocno szokująca, bo konstytucja RP za najwyższą wartość uznaje jednostkę, a nie rodzinę, dzięki czemu Jarosław Kaczyński oraz liczni członkowie kleru mają, bez rodziny, swoje prawa w państwie polskim, ale być może biskupi je im wkrótce odbiorą...).

Pierwszy program telewizji przypomina dobre czasy propagandy PRL-u. Linia partyjna jest jednoznaczna, "Prawda" jest świetlana i nie zna konkurencji; nie ma debat, dystansu, krytyki. Jest nawet lepiej niż w PRL-u. Jest jak w programach Pospieszalskiego: nawet jeśli pojawi się jakaś odrębna opinia, to prowadzący wie co z nią zrobić, by widz w spokoju trawił i - nie daj boże - nie zaczął myśleć. Myślenie szkodzi zarówno trawieniu jak i PiS-owi.

Nie wiem czy za tą wizją pospieszalszczyzny stoi jakiś sztab pracowników z dawnej ulicy Mysiej, ale wiem, że stoją za nią pieniądze ludzi płacących ciągle abonament. I moje pytanie brzmi - czy oni wiedzą za co płacą? Może Jedynka, tak jak Radio Maryja i Telewizja Trwam powinny się utrzymywać z wiernych? To znaczy z członków partii i ich sympatyków. W końcu w demokracji wszystko wolno, tylko nie wszystko za publiczne pieniądze.

Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)