TVP: WSI próbowały przejąć kontrolę nad mediami
Wojskowe Służby Informacyjne na początku lat 90. próbowały przejąć kontrolę nad mediami w Polsce - podały sobotnie "Wiadomości" TVP, powołując się na raport komisji weryfikacyjnej WSI. Zdaniem polityków źle się stało, że wyciek nastąpił przed ujawnieniem raportu przez prezydenta. Szefowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zaapelowała o jak najszybsze ujawnienie wszystkich agentów wśród dziennikarzy.
28.01.2007 19:35
Według "Wiadomości", WSI miały pozyskać 115 agentów spośród przedstawicieli mediów, a także korzystać z pomocy jeszcze większej liczby nieformalnych współpracowników.
Wśród agentów - jak podano - miał być m.in. Grzegorz Woźniak, popularny prezenter TVP w latach 70., występujący pod pseudonimem "Zezar". Inni wymieni przez TVP to: Sławomir Prząda, b. szef "Teleexpressu", Piotr Nurowski, współtwórca Polsatu. Raport ma też potwierdzać, że agentem WSI był Milan Subotić, przez lata pracownik TVP, a potem TVN.
Antoni Macierewicz, dziś szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, który kierował komisją weryfikującą funkcjonariuszy zlikwidowanych WSI powiedział, że pod koniec lat 90. wojskowe służby dysponowały agenturą we wszystkich centralnych telewizjach, a agenci byli tam rozlokowani na kluczowych pozycjach.
To bzdura, że Wojskowe Służby Informacyjne chciały w początkach lat 90. przejąć kontrolę nad TVP - uważa natomiast b. szef WSI kontradmirał Kazimierz Głowacki. Podkreślił, że w 1993 r. ówczesny prezes NIK Lech Kaczyński kontrolował WSI i "nie stwierdził żadnych uchybień".
Przewodniczący sejmowej komisji ds. służb specjalnych Janusz Zemke (SLD) powiedział, że nie będzie komentował informacji z raportu przed jego opublikowaniem. Marka Opioła (PiS) z tej samej komisji powiedział PAP, że jeśli złamano prawo, sprawca przecieku powinien ponieść konsekwencje.
Także politycy, którzy byli gośćmi Radia ZET i TVN, ocenili, że źle się stało, że przed ujawnieniem przez prezydenta raportu z weryfikacji żołnierzy WSI nastąpił wyciek informacji o działaniach WSI w mediach.
Zdaniem szefa Kancelarii Prezydenta Aleksandra Szczygły, "jeżeli przecieku dokonał funkcjonariusz publiczny, to powinien ponieść konsekwencje i odpowiedzialność karną".
Europoseł Michał Kamiński (PiS) uważa, że to źle, jeśli "tajne dokumenty, które nie powinny przed ujawnieniem dostać się do osób postronnych - do nich trafiają". Jan Rokita (PO) nie ufa zaś "przeciekom z kręgów Antoniego Macierewicza".
Natomiast Waldemar Pawlak (PSL) powiedział, że w demokratycznych krajach zdarza się, że przedstawiciele mediów wykonują różne zadania na rzecz służb specjalnych i nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
W opinii Ryszarda Kalisza (SLD), ujawnienie informacji "to działanie wymierzone przeciwko prezydentowi RP, który zapowiedział, że ujawni raport 1 lutego". Za "karygodne" uznał pojawienie się przecieków Andrzej Lepper (Samoobrona).
Szefowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krystyna Mokrosińska powiedziała, że potrzebne jest jak najszybsze i jednorazowe ujawnienie wszystkich agentów wśród dziennikarzy. Zapowiedziała, że zwróci się w tej sprawie do prezydenta. Błagam, proszę prezydenta RP, prezesa IPN, Rzecznika Praw Obywatelskich - ujawnijcie wszystko od razu - zaapelowała szefowa SDP. Według niej, dozowanie co jakiś czas po kilka nazwisk dziennikarzy, którzy byli agentami może wpłynąć na utratę wiarygodności całego środowiska.
Dziennikarze ocenili podczas "Loży prasowej" w TVN24, że jedną z najważniejszych informacji z raportu, który w czwartek ma ujawnić prezydent, będzie to, czy służby łamały prawo.
Publicysta "Dziennika" Michał Karnowski powiedział, że czeka na taką informację. Zainteresowany jest tym także b. redaktor naczelny "Przekroju" Piotr Najsztub. Z kolei Piotr Semka z "Rzeczpospolitej" zwrócił uwagę na sprawność WSI, o której świadczy to, że "w prawie niezmienionej formie przetrwały one do bardzo niedawna". Natomiast Ewa Milewicz z "Gazety Wyborczej" zastrzegła, że nie budzą jej zaufania działania Antoniego Macierewicza po 1989 r.
Z kolei "Wprost" podał w niedzielę na stronach internetowych, że wiceprzewodniczący Samoobrony Janusz Maksymiuk zasiadał w radzie fundacji Pro Civili, która była przykrywką do nielegalnych operacji finansowych WSI. Sam Maksymiuk - jak podaje "Wprost" - zapewnił, że w czasie, kiedy zasiadał w radzie fundacji, nie było żadnych informacji o powiązaniach z tajnymi służbami.
Zainicjowana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i przyjęta przez parlament pod koniec grudnia zeszłego roku nowelizacja ustaw likwidujących WSI dotycząca ujawnienia raportu z weryfikacji żołnierzy Wojskowych Służb Informacyjnych powstałego po likwidacji tych służb wejdzie w życie 31 stycznia. Prezydent zapowiedział, że 1 lutego raport zostanie przekazany opinii publicznej.
W raporcie mają być podane m.in. nazwiska żołnierzy i agentów WSI, jeżeli ich działania naruszały prawo lub nie dotyczyły obronności państwa i bezpieczeństwa wojska. Raport ma też zawierać informacje o osobach współdziałających z żołnierzami WSI przy wymienionych działaniach, oraz o osobach, które nakłaniały, ułatwiały lub polecały wykonanie takich działań, a także o osobach zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, które miały informacje na ten temat, ale nie zrobiły nic, by tych działań zaprzestano. Za nieprawdziwe wyjaśnienia podczas weryfikacji grozić będzie kara od pół roku do 8 lat więzienia.