TVP tubą prawicy
Media lepiej robią ludzie o nastawieniu
liberalno-prawicowym, bo mają zakodowany pluralizm - oświadczył w
imieniu prawicowej ekipy, która półtora roku temu przejęła
telewizję publiczną, Maciej Grzywaczewski, szef programu
pierwszego TVP, którego cytuje "Trybuna". Według niego ludzie o
rodowodzie totalitarno-lewicowym czynią z mediów tubę propagandową.
06.10.2005 | aktual.: 06.10.2005 07:42
Sposób relacjonowania w telewizji kampanii parlamentarnej oraz finiszującej właśnie kampanii prezydenckiej dobitnie pokazuje, że dzieje się dokładnie odwrotnie - twierdzi "Trybuna".
Według tej gazety telewizja publiczna, kierowana przez Jana Dworaka, byłego członka Platformy Obywatelskiej, stała się tubą propagandową PO oraz Donalda Tuska, a jej włodarze przez pluralizm rozumieją chyba wyłącznie dopuszczanie do udziału w bezpłatnej wyborczej reklamie PiS-u i kandydata tej partii na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Innych pretendentów do najwyższego urzędu w państwie telewizja publiczna prawie nie dostrzega.
Zdaniem "Trybuny" wiele można zarzucać TVP kierowanej przez kojarzonego z lewicą Roberta Kwiatkowskiego, ale na pewno nie taką stronniczość i polityczną gorliwość. Zresztą każdy ślad politycznego zaangażowania telewizji Kwiatkowskiego był zaciekle krytykowany przez inne media. Nad polityczno-partyjnym uwikłaniem TVP Dworaka prawie wszyscy przechodzą do porządku dziennego.
Obecni decydenci TVP, których część przyszła na Woronicza z ominięciem procedur konkursowych, nie muszą nawet specjalnie wydawać politycznych poleceń swoim podwaładnym, bo ci sami wiedzą, co robić - zauważa "Trybuna". Według niej dziennikarze, których poprzyjmowano do sztandarowych programów informacyjnych telewizji publicznej przed wyborami, mają w większości słuszne, czyli prawicowe poglądy.
Według "Trybuny" faktem jest, że na kilka dni przed wyborami prezydenckimi oglądamy w telewizji publicznej festiwal dwóch prawicowych kandydatów: Tuska i Kaczyńskiego. Wmawia się nam, że dokonujemy wyboru tylko między nimi i ich wizjami Polski. _ Kłania się model tzw. demokracji sterowanej_- powiedział gazecie politolog prof. Mirosław Karwat. (PAP)