"TVP przestała nad sobą panować", "sztab PiS dał się wkręcić". Ujawniamy kluczowe fragmenty "raportu" ludzi Kurskiego
Wirtualna Polska dotarła do niepublikowanych wcześniej fragmentów "raportu" przygotowanego przez byłych pracowników TVP. W dokumencie czytamy m.in. o tym, jak w kluczowym momencie kampanii sztab wyborczy PiS wraz z ówczesnym kierownictwem TVP miał doprowadzić do klęski obozu Zjednoczonej Prawicy.
23.02.2024 18:53
Jacek Kurski prezesem TVP był do września 2022 roku. Zastąpił go Mateusz Matyszkowicz, któremu współpracownicy Kurskiego - współtwórcy "raportu" - zarzucają "zdradę", umożliwiającą przejęcie telewizji przez nową władzę.
Niedługo po odejściu Kurskiego z TVP zmieniło się również kierownictwo Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, która odpowiada m.in. za przekaz TVP Info i (wówczas) "Wiadomości". To osobom zarządzającym TAI-em w kluczowym okresie kampanii wyborczej były prezes TVP i jego ludzie zarzucają to, że doprowadzili oni do utraty władzy przez PiS w wyborach parlamentarnych.
Fragmenty raportu, który Jacek Kurski przyniósł Jarosławowi Kaczyńskiemu na Nowogrodzką, cytujemy bez poprawek i zmian. Z taką właśnie wersją dokumentu miał zapoznać się kilka dni temu prezes PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mówią o punkcie zwrotnym
Ludzie Kurskiego - w rozdziale "Tusk" - piszą o "punkcie zwrotnym", który - ich zdaniem - "zaważył na utracie władzy przez PiS".
"Najbardziej uderzały zmiany wprowadzane nagle, radykalnie i bez sensu. Z dnia na dzień np. zrezygnowano z optymalnej dotąd linii sprawdzania wiarygodności Donalda Tuska zbalansowanym konfrontowaniem jego deklaracji z działaniami z przeszłości - na rzecz obsesyjnej, chamskiej i przeciwskutecznej karykatury" - czytamy w raporcie dostarczonym przez Jacka Kurskiego.
Jak piszą jego autorzy, "wzrost radykalizmu i agresji wobec lidera opozycji aż do takich rozmiarów był niezrozumiały i niepotrzebny". Jednocześnie twierdzą, że skuteczne było "powtarzanie cyklicznego bon motu w rodzaju fur Deutchland".
"Do maja 2023 r. Tusk nie był w stanie wyzwolić się z postrzegania go jako proniemieckiego lokaja brukselskich elit i politycznego oszusta. Symbolem tej narracji było powtarzane cyklicznie bon moty w rodzaju fur Deutschland i ujęcie Tuska podającego marynarkę ówczesnemu szefowi Komisji Europejskiej J.C. Junckerowi. Tuska dopadały jego własne przypominane stosownie do tematu słowa lub decyzje z przeszłości, które ośmieszały prawie każdą jego nową inicjatywę. To było ostre, blisko granicy, ale trafiające w punkt i nigdy granicy powagi mediów publicznych nie przekroczyło" - twierdzą, zachwalając swoje "osiągnięcia", ludzie Kurskiego z czasów kierowania przez niego TVP.
Budynek telewizji nazywają "bastionem". "Tusk nie mógł zdobyć dominującej pozycji lidera opozycji, bał się siły TVP; nigdy też nie zbliżył się do budynku TVP, a tym bardziej nie przekroczył jego progu. To był bastion" - piszą.
Autorzy raportu przekonują, że TVP z czasów kampanii w 2023 r. pozwoliła zbudować się Donaldowi Tuskowi. Uderzają też w PiS za pomysł powołania komisji "lex Tusk".
"W końcu maja Tusk leżał już politycznie na deskach. Udziału w marszu 4 czerwca odmawiali mu po kolei wszyscy koalicjanci z Hołownią, PSL-em i Lewicą, przebąkiwano nawet, że dla ratowania szans opozycji w wyborach przekaże wkrótce przywództwo opozycji R. Trzaskowskiemu. Nie należało nic zmieniać. Ale wtedy nastąpiły samobójcze ruchy obozu rządzącego. 29 maja przed zapowiadającym się na niewypał marszem Tuska, Prezydent podpisał ustawę o komisji badającej rosyjskie wpływy, w powszechnym odczuciu odbieraną jako lex Tusk. Zamiast o Tusku milczeć i pozwolić mu na klęskę marszu 4 czerwca, po której mógłby się już nie podnieść - zdefiniowano go jako głównego przeciwnika władzy i punkt odniesienia reszty opozycji. Nagoniło mu to frekwencję na marsz" - piszą ludzie Kurskiego.
Twierdzą w raporcie przygotowanym dla Kaczyńskiego, że sztab PiS mógł m.in. zignorować ataki w mediach społecznościowych ze strony publicysty Tomasza Lisa - a tego nie zrobił.
"Tego samego dnia Tomasz Lis opublikował na Twitterze ’znajdzie się komora na Dudę i Kaczora’. Była to oczywista prowokacja hejterskiego trolla, którą należało zignorować albo wyśmiać. Sztab Zjednoczonej Prawicy dał się jednak w to wkręcić na tyle, że 31 maja odpowiedział spotem o ogromnych zasięgach, wykorzystującym ujęcia z Auschwitz-Birkenau, co wywołało niesmak części opinii publicznej, (w tym wielu normalsów) i oburzenie za granicą. Używanie symboli holocaustu w doraźnej walce wyborczej prawie zawsze kończy się źle (...) Zamiast natychmiast uciec z tematu, TVP grzało tym przekazem do czerwoności" - twierdzą autorzy raportu.
Jak przekonują: "na tym właśnie polegała zasadnicza różnica między tymi dwiema ekipami". "Telewizja Kurskiego i Olechowskiego miała samodzielną pozycję i coś w rodzaju medialnego autorytetu, a dzięki temu zdolność blokowania niemądrych pomysłów z zewnątrz (w poprzednich wyborach też ich nie brakowało). TVP Matyszkowicza i Pereiry była pasem transmisyjnym bez jakiegokolwiek filtra i asertywności. W skutku uratowano marsz Tuska i zrewitalizowano go politycznie i wyborczo. To był pierwszy punkt zwrotny" - czytamy w raporcie dostarczonym prezesowi PiS.
"Ofiara nagonki"
Dalej opisany jest "największy błąd" ówczesnego obozu władzy. "Kiedy Tusk po marszu odżył, zrobiono błąd największy. W narracji wobec niego doszło do ‘zerwania gwintu’ i przegrzania z agresywnym, pozbawionym błysku przekazem politycznym. Krytykę przewodniczącego PO prowadzono skrajnie nieumiejętnie - jak np. przedstawianie go na antenie nagle ni stąd, ni zowąd wyłącznie po nazwisku, jako ‘Tusk’ bez imienia i pełnionych funkcji - wywoływało to wrażenie medialnej nagonki. W odczuciu społecznym Tusk stał się ofiarą hejtu, a w takiej sytuacji część sympatii społecznej w naturalny sposób znalazła się po jego stronie" - czytamy.
"Monotonna linia narracji, która sprowadzała się do codziennej obsesyjnej krytyki Donalda Tuska za wszystko doprowadziła do jego immunizacji również na tę krytykę, która była w oczywisty sposób merytoryczna i trafna. Widzowie TVP coraz częściej przestawali na nią zwracać uwagę. W wyniku przepalenia z intensywnością i wulgarnością ataków podsycanych przez Samuela Pereirę, który forsował w Wiadomościach i innych serwisach informacyjnych felietony choćby o zbyt drogich butach Tuska czy materiały atakujące jego córkę - TVP uskrzydliła politycznego zombie" - piszą współpracownicy Jacka Kurskiego.
Dalej tłumaczą, że "przepalony atak na Tuska mógł być pokłosiem fascynacji sztabu tzw. strategią węgierską". "Mówiła ona, że po dwóch kadencjach i zmęczeniu nimi społeczeństwa - trzeciej kadencji nie wygrywa się pozytywnym przekazem o ekonomii i inwestycjach, jak na tzw. Programowym Ulu PiS, tylko negatywnym: może my nie jesteśmy święci, ale tamci to dopiero są straszni. Miało to sens. Do tej pory bowiem brakowało wyczucia emocji, która poniosłaby w sondażach, a w każdej poprzedniej kampanii emocja zawsze była. Teraz najpierw irytowano ludzi samozadowoleniem oderwanym od subiektywnych ocen wyborców, opowieścią o szczęśliwym życiu mało znośną nawet dla tych, którzy dokonania doceniali. Potem kiedy to zawodziło, a po Programowym Ulu notowania PiS nawet nieco spadły - wdrożono strategię węgierską" - czytamy w raporcie, który dotarł do Kaczyńskiego.
Jak twierdzą jego autorzy, "strategia węgierska skutkowała w polskiej wersji - nadmiarem złości, agresji i zanurzeniem w przeszłości". "Zabrakło balansu i własnych dobrych pomysłów. Ani PiS, ani TAI nie potrafiły narzucać własnej agendy i narracji, byli coraz bardziej reaktywni, w kółko odpowiadali Tuskowi i w ten sposób pompowali jego tezy" - piszą ludzie Kurskiego.
"Tusk wyczuł rozedrganie"
Przekonują, że "Tusk wyczuł to rozedrganie TVP, która przestała nad sobą panować. I na zimno to wykorzystał".
"Symbolem pogubienia się Telewizji w ostatniej kampanii zostanie briefing Tuska pod siedzibą TAI przy placu Powstańców, w trakcie którego wybiegł z budynku nabuzowany redaktor M. Rachoń i w dość agresywny sposób briefing ten zakłócił. To było zerwanie gwintu w wersji turbo. Ludzie zobaczyli, że TVP po prostu odbiło. Lider PO, który przez 7 lat rządów Kurskiego bał się nawet zbliżyć do TVP a cóż dopiero do niej wejść - teraz gdy poczuł krew, słabość i brak planu - przeprowadził skuteczną prowokację u jej progu a wkrótce ten próg przekroczył. Tak kruszał bastion TVP" - czytamy w raporcie, do którego nowych fragmentów dotarła WP.
Z dalszą częścią dokumentu można zapoznać się poniżej. Wcześniej niektóre fragmenty raportu opisały m.in. Gazeta, Radio Zet i portal "Do Rzeczy".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl