TVP przeprosi za program ws. gwałtu w stowarzyszeniu
TVP ma przeprosić stowarzyszenie rodzin i opiekunów osób z zespołem Downa za swój materiał o rzekomym gwałcie dokonanym na jednym z podopiecznych przez wolontariuszy stowarzyszenia - orzekł prawomocnie Sąd Apelacyjny w Warszawie.
We Sąd Apelacyjny oddalił apelację TVP od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który uwzględnił pozew stowarzyszenia "Bardziej Kochani". TVP ma przeprosić i za bezpodstawne przesądzenie winy dwóch wolontariuszy, i za niesłuszne przypisanie stowarzyszeniu bezczynności w całej sprawie.
W 2010 w TVP Warszawa zarzucono dwóm wolontariuszom, że na koloniach stowarzyszenia molestowali niepełnosprawnego młodzieńca. Padły słowa o "dziecku brutalnie zgwałconym"; wolontariuszy nazwano "sprawcami zgwałcenia chłopca". Program sugerował, że stowarzyszenie "zamiotło sprawę pod dywan". Podano imiona i inicjały nazwisk wolontariuszy, którzy na stronie stowarzyszenia figurowali pod pełnymi nazwiskami. W chwili emisji programu śledztwo w całej sprawie było umorzone. Po programie wznowiono je - po czym znów umorzono, nie stwierdzając winy wolontariuszy.
Stowarzyszenie pozwało TVP o ochronę dóbr osobistych, żądając przeprosin w mediach. TVP wnosiła o oddalenie pozwu. TVP powoływała się na ważny interes społeczny (działanie w takim interesie zwalnia z odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych).
Jeden z pomówionych wolontariuszy już prawomocnie wygrał oddzielny proces przeciw TVP, drugi wygrał na razie w I instancji.
SO uznał, że naruszono dobra osobiste stowarzyszenia, a dziennikarka TVP nie dochowała ustawowego wymogu staranności i rzetelności, bo swe stwierdzenia oparła jedynie na twierdzeniach matki domniemanej ofiary oraz opinii psychologa wydanej na potrzeby śledztwa. Według SO dziennikarka zaniechała bliższego zapoznania się z aktami śledztwa i bezkrytycznie oparła się na swych źródłach. SO nakazał TVP opublikowanie przeprosin w TVP - przed Kurierem Mazowieckim; na stronie internetowej TVP oraz w stołecznym dodatku "Gazety Wyborczej".
Uzasadniając swą apelację, radca prawny TVP Jadwiga Żułnowska mówiła w SA, że program pojawił się po umorzeniu śledztwa, w którym nie przesłuchano wolontariuszy. Dodała, że stowarzyszenie odmawiało współpracy z dziennikarką oraz było bezczynne, bo nie złożyło zawiadomienia o przestępstwie. - Bezprawność uchyla działanie w ramach prawa społeczeństwa do informacji - podkreśliła.
Reprezentująca powoda mec. Agnieszka Metelska wnosiła o oddalenie apelacji, bo jej zdaniem nie było tu działania w interesie społecznym - skoro nie było prawomocnego wyroku w sprawie rzekomego gwałtu. Dodała, że stowarzyszenie nie było bezczynne, bo omawiało sprawę m.in. z seksuologiem i uznało, że nie ma potrzeby zgłaszania sprawy prokuraturze. - Program przesądził i sam gwałt, i winę wolontariuszy - mówiła. Zaprzeczyła, by stowarzyszenie odmawiało współpracy z dziennikarką. - Nawet jeśli była niedoskonałość śledztwa, nie było potrzeby naruszenia dobrego imienia stowarzyszenia, aby je wznowiono - argumentowała adwokat.
SA uznał, że TVP nie wykazała, by działała w interesie społecznym. W uzasadnieniu wyroku sędzia SA Ksenia Sobolewska-Filcek powiedziała, że w interesie społecznym jest mówienie o ryzyku zagrożenia praw niepełnosprawnych, niemniej jednak program "nie mógł zaczynać się od stwierdzenia, że do gwałtu doszło". Sędzia dodała, że dziennikarka mogła dzielić się z widzami wątpliwościami co do umorzenia śledztwa, ale "nie była uprawniona do ferowania wyroku".
- Nawet najważniejszy interes społeczny nie uzasadnia mówienia nieprawdy - oświadczyła sędzia. SA uznał, że konsekwencją tego bezprawnego działania było naruszenie interesu stowarzyszenia. - Zaburzono przeświadczenie jego członków, że ich działanie jest słuszne; zachwiało się też zainteresowanie wolontariuszy, bez których nie może ono działać - mówiła sędzia.
TVP może jeszcze złożyć kasację do Sądu Najwyższego. Żułnowska powiedziała dziennikarzom Polskiej Agencji Prasowej, że zdecyduje kierownictwo TVP, ale ona sama by jej nie składała.