TVP pozywa do sądu Giertycha
Telewizja Polska wystąpi do sądu z pozwem przeciw byłemu
wicepremierowi Romanowi Giertychowi, który opowiadał w
przedostatnim wydaniu "Newsweeku" o tym, że TVP ulega naciskom
politycznym premiera. Tymczasem Jarosław Kaczyński uważa, że jest
wręcz odwrotnie i to "Wiadomości" TVP atakują PiS.
29.08.2007 08:00
W wywiadzie, który ukazał się "Newsweeku" z 20 sierpnia br, Giertych mówił, że istnieje "Operacja Telewizja", wskutek której opozycja mogłaby zostać pozbawiona możliwości zakupu reklam w TVP. Lider LPR opowiadał także, o tym, że premier Kaczyński telefonował do prezesa Telewizji Polskiej ws. relacjonowania zdarzeń po śmierci śp. Barbary Blidy oraz że niektórych dziennikarzy do "Wiadomości" premier wskazywał osobiście".
Po ukazaniu się wywiadu Aneta Wrona, rzeczniczka prasowa TVP, w specjalnym oświadczeniu zaprzeczyła informacjom podawanym przez byłego wicepremiera, określając je "wytworem bujnej wyobraźni i przedwyborczych emocji Romana Giertycha".
Wrona zażądała także, aby były lider LPR na własny koszt wykupił w kolejnym wydaniu "Newsweeka" oświadczenie, że wszystko, co powiedział nie jest prawdą. Roman Giertych nie podjął jednak takie kroku, dlatego TVP postanowiła pozwać go do sądu.
- Prezes Zarządu Telewizji Polskiej S.A. Andrzej Urbański udzielił 27 sierpnia br. pełnomocnictwa procesowego Kancelarii Adwokackiej Drzewiecki, Tomaszek i Wspólnicy s.j. do reprezentowania TVP w postępowaniu sądowym, w związku z wypowiedzią pana Romana Giertycha, zamieszczoną w tygodniku "Newsweek" nr 34/2007 - poinformowała wczoraj Aneta Wrona.
- Wypowiedź ta zawierała nieprawdziwe stwierdzenia, podważające niezależność i obiektywizm programów informacyjnych telewizji publicznej, a także naruszające dobre imię i renomę TVP S.A. - dodała rzeczniczka TVP.
Kancelaria reprezentująca TVP skierowała do Romana Giertycha także wezwanie do złożenia przez niego oświadczeń odwołujących nieprawdziwe stwierdzenia, które wypowiedział również w Radiu Zet, w audycji "Siódmy dzień tygodnia" (26 sierpnia br.) oraz w "Gazecie Wyborczej" (z 25-26 sierpnia br.).
W obu tych mediach Giertych opowiadał, że prezes TVP Andrzej Urbański i premier Jarosław Kaczyński ustalali, jak telewizja publiczna ma relacjonować sytuacje kryzysowe. Chodziło o tragiczna śmierć śp. Barbary Blidy, gdy do jej domu wkroczyło ABW, czy lipcowy protest pielęgniarek pod kancelarią Prezesa Rady Ministrów.
Lider LPR mówił m.in., że "Urbański jest już wobec niego (premiera Jarosława Kaczyńskiego - przyp.) spolegliwy, że wydzwania kilkanaście razy dziennie i tłumaczy się, dlaczego TVP nie relacjonuje wydarzeń, tak jak chciałby premier."
Do zarzutów Romana Giertycha odniósł się także sam Jarosław Kaczyński. We wtorkowych "Sygnałach dnia " w radiowej Jedynce premier powiedział, że "w dalszym ciągu w Wiadomościach jest wiele informacji skandalicznie wręcz nieprawdziwych i godzących w Prawo i Sprawiedliwość."
Jako przykład przytoczył informację, "że PiS milczał przez siedem miesięcy, a teraz dopiero, po usunięciu z rządu Samoobrony głosuje za uchyleniem immunitetu dla posła Łyżwińskiego", którą miały podać "Wiadomości" TVP1.
Jarosław Kaczyński dodał także, że jeżeli w "Wiadomości" są sterowane, to podejrzewałby, że przez Donalda Tuska.
Aneta Wrona nie odniosła się do zarzutów postawionych przez premiera. - Rzecznik prasowy TVP nie jest powołany do komentowania słów Prezesa Rady Ministrów - powiedziała nam Wrona.