Tusk zaostrza kurs? "Jest w polityce mocno osamotniony" [OPINIA]

Donald Tusk wie, że najbliższa polityczna przyszłość może przynieść trzy scenariusze - pisze dla Wirtualnej Polski politolożka Barbara Brodzińska-Mirowska.

Tusk zaostrza kurs? "Jest on w polityce mocno osamotniony" [OPINIA]
Tusk zaostrza kurs? "Jest on w polityce mocno osamotniony" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Piotr Molecki
Barbara Brodzińska-Mirowska

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Oglądamy film, którego scenariusz dobrze znamy. Wali się i pali, więc wkracza premier Donald Tusk. Reputacja i poparcie dla rządu pozostawiają wiele do życzenia, zatem szef KO bierze sprawy w swoje ręce. Pytanie, czy to wyraz paniki, czy przemyślany plan?

Premier Donald Tusk, po kilku miesiącach koncentracji na sprawach prezydencji Polski w UE, wyraźnie ożywił się na krajowej scenie politycznej. W oczy rzuca się nie tylko jego większa aktywność w mediach społecznościowych. Tusk mówi o wizji Polski, budowie elektrowni, rozwoju infrastruktury, deregulacjach, a także otwarcie rozmawia z wielkim biznesem.

Można odnieść wrażenie, że ponownie przychodzi z odsieczą - tym razem słabej reputacji własnego rządu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Tłit - Cezary Tomczyk

Takie powroty, aktywizacja premiera, po raz kolejny pokazują, że jest on w polityce mocno osamotniony. Słowem: gdy nie ma kota, myszy harcują - ale nie w imię wspólnych celów, lecz realizacji interesów osobistych lub partyjnych. To odbija się na skuteczności tego gabinetu, co widać w poparciu wyborców, a rykoszetem może uderzyć w kampanię prezydenta Warszawy.

Szef KO zaostrza działania nie tylko dlatego, że sztab Rafała Trzaskowskiego potrzebuje sukcesów rządu. Wydaje się, że Tusk stawia wszystko na jedną kartę i manifestuje to w swoim stylu - w białych rękawiczkach.

Koalicyjny chłód

Od wielu tygodni w koalicji panuje napięta atmosfera, a kampania prezydencka tylko pogłębia ten dystans. Fakt, że Koalicja 15 października nie zdecydowała się wystawić jednego kandydata, będzie się odbijać czkawką w kolejnych tygodniach. Wzajemnych uszczypliwości nie brakuje - i lepiej nie będzie.

Szymon Hołownia, Magdalena Biejat, Adrian Zandberg mają swoje cele w tym wyścigu, a elektorat nie jest z gumy. Nie wpływa to korzystnie na relacje polityczne w koalicji.

Póki co, zarówno kampania tych kandydatów, jak i ich notowania, obnażają polityczną słabość mniejszych ugrupowań. To właśnie próbuje wykorzystać Donald Tusk.

Rekonstrukcja rządu: plan czy zagrywka?

Szef rządu zapowiedział rekonstrukcję gabinetu. Padła konkretna data - po wyborach prezydenckich. Na pierwszy rzut oka wygląda to na nowe otwarcie dla rządu w nadziei, że w Pałacu Prezydenckim znajdzie się sprzyjający mu prezydent.

Szymon Hołownia przewidując ten scenariusz, już jednak zapowiada, że "bez Trzeciej Drogi nie ma tego rządu" - i że premier nie byłby na swoim stanowisku, gdyby nie koalicjanci. Hołownia deklaruje, że będzie miał głos w sprawie zmian w rządzie.

Marszałek Sejmu akcentuje swoją pozycję, ale czy to powstrzyma polityczne plany Tuska? Od wielu tygodni pozycja Trzeciej Drogi i Lewicy wyraźnie słabnie. To szansa dla szefa rządu na marginalizację mniejszych partii - co od samego początku było jego celem.

Tusk przejmuje inicjatywę

Dlatego premier przejmuje inicjatywę, często w sprawach, które należą do kompetencji ministerstw kontrolowanych przez koalicjantów. Celem Tuska jest pokazanie, że to KO i on sam są dziś jedyną opcją na skuteczny rząd. Premier chce być postrzegany jako ten, który wprawia w ruch rządową machinę.

Tusk liczy, że przed wyborami prezydenckimi uda mu się przekonać elektorat, że nie ma sensu się rozdrabniać. Już wielokrotnie sugerował, gdzie leżą źródła różnych opóźnień w koalicji.

Przejęcie przez niego inicjatywy nie wynika wyłącznie z braku rzecznika rządu. Premier chce wysłać jasny sygnał, kto jest sprawczy i decyzyjny w rządzie – a kto nie.

Trzy scenariusze dla przyszłości

Donald Tusk wie, że najbliższa polityczna przyszłość może przynieść trzy scenariusze:

1. Rafał Trzaskowski wygrywa wybory prezydenckie, a rząd po rekonstrukcji ma szansę na nowe otwarcie.

2. Karol Nawrocki wygrywa wybory prezydenckie, co sprawia, że przedterminowe wybory parlamentarne stają się bardzo realne – a to, przy obecnej frustracji elektoratu, może oznaczać powrót PiS do władzy.

3. Najmniej realny scenariusz: Tusk idzie na zwarcie i przedterminowe wybory, aby pozbyć się bagażu rządów koalicyjnych.

Końcowa rozgrywka

Dlatego najbliższe miesiące będą kluczowe dla strategii Tuska. Jego celem jest przyciągnięcie elektoratu mniejszych koalicjantów, a ich potencjalnie słabe wyniki dadzą mu argumenty w procesie rekonstrukcji rządu.

Czy ten manewr się uda?

Jedno jest pewne. Tusk w tej rozgrywce jest osamotniony. Poza Radosławem Sikorskim brakuje mu politycznie silnych ministrów, którzy komunikacyjnie i merytorycznie mogliby wesprzeć jego strategię.

Czy wystarczy jego autorytet, polityczny instynkt i zdolności komunikacyjne? A może czas, w którym Tusk wkracza na białym koniu i robi porządek, właśnie się kończy?

Bez cienia przesady można powiedzieć, że najbliższe miesiące będą miały ogromne znaczenie dla politycznego krajobrazu Polski. Na tle globalnych wydarzeń, mogą być kluczowe.

Barbara Brodzińska-Mirowska dla Wirtualnej Polski

Dr hab. Barbara Brodzińska-Mirowska wykłada w Katedrze Komunikacji, Mediów i Dziennikarstwa UMK w Toruniu, jest autorką Podcast460.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
politykarekonstrukcja rządudonald tusk

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (529)