Tusk żąda od ministrów czyszczenia instytucji z ludzi PiS. "Nie było mowy o dymisji Bodnara"
Po wystąpieniu Donalda Tuska w kuluarach urosło przekonanie, że chciał dać "żółtą kartkę" Adamowi Bodnarowi za zbyt wolne działanie. Otoczenie szefa rządu przekonuje w rozmowie z WP, że nie kierował słów do Bodnara, a do wszystkich ministrów. Tusk ma oczekiwać "czyszczenia instytucji z ludzi PiS, którzy mogą sabotować działania rządu".
Źródła WP dementują krążące w sejmowych kuluarach plotki o tym, że Donald Tusk rozważał dymisję Adama Bodnara. W wielu politykach koalicji rządzącej urosło przekonanie, że piątkowa wypowiedź premiera, w której zagroził zmianami personalnymi, była głównie skierowana do ministra sprawiedliwości. - W ogóle nie było o tym mowy, nie ma winy Bodnara w tej sprawie, ale jest oczekiwanie od wszystkich ministrów, że w instytucjach będą pracowali ludzie ze względu na kompetencje, a nie po ulokowaniu ich tam przez PiS - mówi nasz rozmówca z rządu.
Premier w piątek zasugerował zniecierpliwienie dotyczące zmian kadrowych. - Nie mam żadnych wątpliwości, że czasem brak determinacji niektórych przedstawicieli władzy w takim czyszczeniu kadrowym, w dymisjonowaniu ludzi, którzy nie gwarantują prawidłowego działania, którzy nie mają determinacji, by dobrze służyć ojczyźnie, że ten brak determinacji może doprowadzać do takich sytuacji, że nie możemy być pewni, czy prokuratura wojskowa dobrze postępowała - mówił Tusk. - Mam nadzieję, że wszyscy wyciągną prawidłowe wnioski, a jeśli nie, to pożegnają się ze swoimi stanowiskami - dodał.
Właśnie te słowa przez wielu polityków koalicji zostały odebrane jako adresowane głównie do ministra sprawiedliwości. Były interpretowane jako "żółta kartka" dla Bodnara.
Otoczenie Tuska broni jednak ministra sprawiedliwości. Słychać, że to Władysław Kosiniak-Kamysz miał wiedzę o zdarzeniu na granicy, ale - jak twierdzą osoby z otoczenia premiera - szef MON najprawdopodobniej nie znał szczegółów, by przewidzieć konsekwencje. Zastrzegają, że nikt nie zarzuca wicepremierowi niewłaściwego działania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Ważne, by wyciągnąć wnioski"
Źródła WP mówią, że premier ma obawy o "sabotowanie" działań i polityczne wykorzystywanie postępowań, którymi w jakikolwiek sposób można uderzyć w rząd. Nasi rozmówcy mają przekonanie, że piątkowa wypowiedź szefa rządu to jednak więcej, niż wyłącznie polityczne budowanie wizerunku i upomnienie na potrzeby kampanii.
- Uważam, że to więcej niż rytualne hasło: "Donald się wściekł" - mówi nam nieoficjalnie ważny polityk PO. Oficjalnie politycy nie chcą podgrzewać emocji.
Wiceszef PO Borys Budka w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że po wypowiedzi premiera spodziewa się szybkiej reakcji. - Jestem przekonany, że po tych słowach premiera bardzo szybko nastąpią zmiany w prokuraturze. Ważne jest, by wyciągać wnioski, by nie było wątpliwości, że w prokuraturze - również wojskowej - znajdują się ludzie odpowiedzialni, a nie wsadzeni tam przez Zbigniewa Ziobrę - mówi.
- To jest zobowiązanie ministrów przez premiera Tuska do szybkiego działania. Pan premier oczekuje od każdego ministra realizacji jego poleceń, myślę, że zostaną zrealizowane - dodaje. Wiceszef PO nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy on sam interpretuje słowa premiera jako żółtą kartkę dla Bodnara. - W jakich kolorach karteczek należy to odczytywać, to nie mi interpretować - stwierdził.
Dziennikarz WP dopytywał, czy to wyraz zniecierpliwienia premiera. - Dlatego ważne jest, żeby wyciągnąć z tych słów odpowiednie wnioski, żeby jak najszybciej działać. Pan minister Bodnar jest bardzo kompetentnym, sprawnym ministrem i myślę, że bardzo szybko doprowadzi do dobrych porządków w prokuraturze - podkreślił.
Tusk o dymisji Janeczka
Prokurator generalny nie wiedział o sytuacji z aresztowanymi żołnierzami na granicy polsko-białoruskiej, o której poinformował Onet. Szef rządu i jego otoczenie uznaje, że poziom braku zaufania do prokuratorów to stąpanie po polu minowym. Z tego powodu Tusk domaga się głębokich zmian wśród śledczych, by - jak mówią nasi rozmówcy - odciąć politycznych nominatów Ziobry.
Bodnar w czwartek przyznał, że informacja o postępowaniu wobec żołnierzy, którzy mieli przekroczyć uprawnienia, nie została mu przekazana przez zastępcę prokuratora generalnego Tomasza Janeczka, prokuratora nominowanego przez Ziobrę tuż przed zmianą władzy. W Wirtualnej Polsce ujawniliśmy, że prokurator 6 maja objął sprawę nadzorem i miał informację o zajściu na granicy. Jeszcze w czwartek rano Janeczek utrzymywał, że o sprawie dowiedział się z mediów i nie znał szczegółów.
Tusk poinformował, że zdecydował o odwołaniu Janeczka. - Na wniosek ministra sprawiedliwości podjąłem decyzję o odwołaniu zastępcy prokuratora generalnego ds. wojskowych Tomasza Janeczka. Wymaga to zgody prezydenta, jeszcze dziś wyślę w tej sprawie pismo - przekazał szef rządu.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: patryk.michalski@grupawp.pl
Czytaj również: Wzywają do odebrania subwencji PiS. Jest pismo do PKW