List Kaczyńskiego. Jest reakcja Tuska
- W sprawie domniemanego listu Jarosława Kaczyńskiego mam tylko trzy pytania. Na wszystkie pytania Jarosław Kaczyński powinien odpowiedzieć natychmiast. Nie dlatego, że ja zadaję te pytania, tylko dlatego, że jest to winien opinii publicznej i swoim wyborcom - powiedział Donald Tusk.
- Pierwsze pytanie jest oczywiste. Czy to jest prawdziwy list? Czy Jarosław Kaczyński rzeczywiście wystosował list, w którym przestrzega przed wykorzystywaniem nielegalnym środków Funduszu Sprawiedliwości na rzecz kampanii wyborczej polityków Zjednoczonej Prawicy? - pytał premier, odpowiadając na pytanie dziennikarzy o list Jarosława Kaczyńskiego, który w poniedziałek ujawniła "Gazeta Wyborcza".
- Po drugie: czy Jarosław Kaczyński w związku z tym, co napisał w liście, rzeczywiście wiedział o skali tego zjawiska wykorzystywania nielegalnego środków publicznych, które miały służyć ofiarom przestępstw i wypadków, wykorzystywania na rzecz kampanii wyborczej swojego obozu. Czy rzeczywiście miał taką wiedzę, na co wskazują słowa tego listu? - kontynuował Donald Tusk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Policja odnalazła Ziobrę. "Niecodzienne okoliczności"
- I trzecie najważniejsze pytanie. Jeśli miał wiedzę, jeśli tą wiedzą dzielił się ze swoimi partnerami politycznymi, to czy i kiedy zawiadomił prokuraturę, że dzieją się takie rzeczy? Przypominam, każdy funkcjonariusz publiczny - w tym poseł Jarosław Kaczyński jest takim funkcjonariuszem, chciałoby się powiedzieć, od zawsze - jest zobowiązany prawnie do natychmiastowego powiadomienia prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, jeśli jest świadkiem lub posiada taką wiedzę — podkreślał szef rządu.
- Panie Jarosławie, powinien pan na te pytania odpowiedzieć przede wszystkim opinii publicznej, zanim będzie pan odpowiadał na te pytania przed organami ścigania - zaapelował Donald Tusk, zwracając się bezpośrednio do prezesa PiS.
Kaczyński napisał list do Ziobry
"Gazeta Wyborcza" dotarła do listu znalezionego podczas przeszukania mieszkania posła Suwerennej Polski Marcina Romanowskiego przez funkcjonariusza Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mieli tam znaleźć list prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z 26 sierpnia 2019 r., zaadresowany do Zbigniewa Ziobry.
"Zwracam się do Pana Ministra o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej i jednocześnie zakazanie osobie odpowiedzialnej za dysponowanie środkami Funduszu przekazywania jakichkolwiek sum w trakcie kampanii lub też formułowania zobowiązań dotyczących przekazywania takich sum w przyszłości" - cytuje korespondencję gazeta.
"Zwracam uwagę Pana Ministra, że przypadki, o których już w tej chwili mówi się w środowiskach naszej koalicji, o ile są prawdziwe, mogą przynieść fatalne skutki zarówno z punktu widzenia przebiegu kampanii, jak i ze względów związanych z jej rozliczeniem przed Państwową Komisją Wyborczą. Zmuszony jestem też stwierdzić, że w razie niezastosowania się do sformułowanego w piśmie zalecenia, pełna odpowiedzialność polityczna, a najprawdopodobniej także w innych wymiarach, będzie spoczywała na Panu" - czytamy w przytoczonym przez "GW" liście.
Według gazety, list jest dowodem na to, że Zbigniew Ziobro miał pełną świadomość, iż finansowanie kampanii z FS jest nielegalne, a także że Kaczyński "słyszał o nadużyciach już w 2019 r., ale ograniczył się do wysłania listu. A potem tolerował proceder, bo Ziobro kompletnie zlekceważył apel prezesa PiS".