Tusk o decyzji IPN ws. Wałęsy: to musi świadczyć o złej woli
To musi świadczył o złej woli, bo przecież nie o braku wiedzy; trzeba mieć w sobie coś bardzo małego, żeby tak postępować - powiedział premier Donald Tusk pytany o decyzję IPN, który w katalogu osób prześladowanych w czasach komunizmu nie umieścił nazwiska byłego prezydenta Lecha Wałęsy.
25.08.2008 | aktual.: 25.08.2008 18:35
_ To sytuacja, która nie wymaga komentarza. Wszyscy - szczególnie w Gdańsku, którzy znali Lecha Wałęsę, jeszcze przed Sierpniem, w czasie strajku sierpniowego w roku 1980 i później - dobrze wiedzą jak wyglądała prawda_ - powiedział Tusk na konferencji prasowej w Sopocie.
"Gazeta Wyborcza" napisała, że w opublikowanym przez IPN katalogu prześladowanych w czasach komunizmu nie ma nazwiska Lecha Wałęsy, są za to jego główni adwersarze zarzucający mu, że był agentem - m.in. Andrzej i Joanna Gwiazdowie czy Anna Walentynowicz.
Gazeta stawia tezę, że na nieumieszczenie Wałęsy w katalogu wpływ ma fakt, iż za przygotowanie danych do zbioru w Gdańsku odpowiada Sławomir Cenckiewicz, szef biura udostępniania archiwów IPN, a w Warszawie - Piotr Gontarczyk (wiceszef pionu lustracyjnego IPN) - historycy, autorzy książki pt. "SB a Lech Wałęsa - przyczynek do biografii".
Katalog rozpracowywanych przez komunistyczne służby specjalne to jeden z czterech wykazów osobowych, które Instytut ma obowiązek publikować na swej stronie internetowej. Gdy archiwiści IPN uznają, że ktoś był prześladowany, a jednocześnie nie współpracował z bezpieką i nie był jej funkcjonariuszem, wpisują go do katalogu - wyjaśnia dziennik.