Turcja: zamieszki podczas demontowania pomnika przywódcy Kurdów - jedna osoba nie żyje
Kurdyjski uczestnik demonstracji został zastrzelony, a dwóch odniosło obrażenia podczas starć z siłami bezpieczeństwa na południowym wschodzie Turcji. Wybuchły one, gdy demontowany był postawiony w weekend kontrowersyjny pomnik przywódcy Kurdów.
Ofiarą śmiertelną jest 24-letni mężczyzna - poinformowały źródła w siłach bezpieczeństwa i świadkowie. Pogrzeb mężczyzny ma się odbyć jeszcze we wtorek. W mediach społecznościowych już pojawiły się apele, by wówczas odbyły się kolejne protesty.
Starcia wybuchły w miejscowości Lice, gdy grupa protestujących zebrała się na cmentarzu i chciała uniemożliwić siłom bezpieczeństwa zniszczenie pomnika byłego przywódcy Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) Mahsuma Korkmaza. Demonstranci obrzucali policję i żandarmerię kamieniami. Siły bezpieczeństwa odpowiedziały gazem łzawiącym i strzałami z broni palnej.
Korkmaz zaplanował pierwsze ataki kurdyjskich bojowników na tureckie władze, które przeprowadzono w sierpniu 1984 roku. Tureckie siły bezpieczeństwa zabiły go dwa lata później i od tego czasu Korkmaz jest uważany przez Kurdów za męczennika.
W weekend na otwartym rok temu cmentarzu w Lice, na którym pochowani są bojownicy PKK, odsłonięty został pomnik Korkmaza. Rozgniewało to tureckich nacjonalistów, którzy odpowiedzialnością za wzniesienie pomnika obarczyły konserwatywnego premiera i prezydenta elekta Recepa Tayyipa Erdogana. W ramach rozpoczętych jesienią 2012 roku negocjacji pokojowych z PKK szef rządu podjął szereg działań na rzecz mniejszości kurdyjskiej.
W związku ze skargą gubernatora regionu Diyarbakir, który zamieszkany jest głównie przez Kurdów, w poniedziałek sędzia z Lice nakazał rozebranie pomnika, nazywając go "terrorystyczną propagandą". PKK uznawana jest przez Turcję, USA i Unię Europejską za organizację terrorystyczną.
Od kilku miesięcy tureckie władze usiłują wznowić proces pokojowy z PKK, który obecnie znajduje się w martwym punkcie. Od maja 2013 roku rebelianci kurdyjscy przestrzegają jednostronnego rozejmu, ale zawiesili wycofywanie swoich bojowników z Turcji, twierdząc, że rząd w Ankarze nie wprowadza obiecanych im reform.
Kurdyjscy rebelianci chwycili za broń w 1984 roku, by utworzyć w południowo-wschodniej Turcji własne państwo, ale od tego czasu złagodzili swoje żądania i teraz domagają się zwiększenia praw politycznych i kulturowych. W ciągu 30 lat konfliktu zginęło ponad 45 tys. ludzi.