Turcja. Przerażające relacje świadków. "Rzucę dziecko albo się spali"
W pożarze w tureckim ośrodku narciarskim Kartalkaya zginęło co najmniej 76 osób, a 51 zostało rannych. Świadkowie opisują dramatyczne sceny, do których doszło podczas ewakuacji.
W nocy z 21 na 22 stycznia w hotelu Grand Kartal w tureckim ośrodku narciarskim Kartalkaya wybuchł pożar, który pochłonął życie co najmniej 76 osób, a 51 zostało rannych. Goście hotelowi, zaskoczeni przez płomienie, desperacko próbowali się ewakuować.
Dramatyczne relacje świadków
Świadkowie opisują przerażające sceny, jakie rozegrały się w nocy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tusk nowym przywódcą Europy? "Mógłby to wygrać w pierwszej turze"
- Jeden ojciec krzyczał o swoim rocznym dziecku: "Rzucę moje dziecko albo się spali" - relacjonował Omer Sakrak, pracownik sąsiedniego hotelu. Inny świadek, Mevlut Ozer, opisał sytuację jako "apokalipsę", dodając, że "płomienie zajęły hotel w pół godziny".
Pożar wybuchł około godziny 3:30 czasu lokalnego i szybko rozprzestrzenił się na cały budynek. W hotelu przebywało 238 gości, którzy w panice próbowali uciekać, niektórzy skacząc z okien. - Ludzie zaczęli skakać w panice. Jeden mężczyzna skoczył z 11. piętra – niech Bóg ma go w opiece - dodał Ozer.
Reakcja władz i śledztwo
Minister spraw wewnętrznych Turcji, Ali Yerlikaya, wyraził głęboki ból z powodu tragedii, podkreślając trudności związane z akcją gaśniczą z powodu położenia hotelu na zboczu góry. Władze prowadzą dochodzenie w sprawie przyczyn pożaru. Zatrzymano cztery osoby, w tym właściciela hotelu.
Minister turystyki Mehmet Nuri Ersoy zapewnił, że hotel przeszedł inspekcje w 2021 i 2024 r., które nie wykazały braków w zabezpieczeniach przeciwpożarowych. Prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan, ogłosił środę dniem żałoby narodowej, a flagi na budynkach rządowych i tureckich placówkach dyplomatycznych zostały opuszczone do połowy.
Źródło: Fakt