Turcja: nocne starcia z policją - podpalono biura partii rządzącej
Do wczesnych godzin rannych trwały starcia tureckiej policji z demonstrantami w centrum Stambułu oraz w Izmirze, gdzie protestujący podpalili biura rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Na jednym z filmów widać, jak protestujący próbowali przebić się do stambulskiej siedziby premiera buldożerem. Tymczasem szef rządu zaapelował do obywateli o zachowanie spokoju.
W poniedziałek rano na ulicach Stambułu, największej tureckiej metropolii, panował już spokój. Ale według doniesień mediów, demonstranci przygotowywali się do dalszych starć z policją. Kilkoro protestujących umacniało barykady na ulicach dojazdowych do placu Taksim, którego planowana przebudowa była u źródeł protestów. Na razie policja nie interweniuje - podała agencja dpa, powołując się na świadków.
Na położonej nad Bosforem jednej z głównych arterii miasta leżały wyrwane z ziemi elementy przystanków autobusowych, chodnikowe płyty i znaki drogowe, których demonstranci użyli do budowy barykad.
Ulice w pobliżu stambulskiej siedziby premiera wyłączono z ruchu. W nocy policja użyła gazu łzawiącego, by rozproszyć tłum napierający na ten gmach. W pobliskim meczecie zorganizowano prowizoryczny punkt medyczny. Zaczęło już kursować stambulskie metro, zamknięte z powodu starć w ostatnich dniach.
Na jednym z umieszczonych w sieci nagrań z nocnych starć widać, jak protestujący chcieli przebić się do stambulskiej siedziby premiera buldożerem. Demonstranci zostali powstrzymani przez policję.
W stolicy Turcji Ankarze policja urządziła obławę na centrum handlowe, gdzie mieli się ukrywać demonstranci; zatrzymano kilkaset osób.
W Izmirze, trzecim co do wielkości mieście Turcji, protestujący obrzucili w nocy ładunkami zapalającymi biura rządzącej AKP; pożar ugaszono - podała agencja Dogan.
Premier apeluje o spokój
Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan zaapelował do obywateli, by zachowali spokój i nie dali się sprowokować "elementom ekstremistycznym", które według niego organizują te demonstracje.
- Zachowajcie spokój, wszystko to przezwyciężymy - zapewnił Erdogan podczas konferencji prasowej na lotnisku w Stambule, przed wylotem do Maroka, gdzie ma złożyć oficjalną wizytę.
Ocenił, że za trwającymi od piątku antyrządowymi demonstracjami stoją "elementy ekstremistyczne". - Fakt, że w ostatnich trzech wyborach zwiększyło się poparcie dla (rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju) AKP, a samo ugrupowanie wygrało dwa referenda, świadczy o poparciu narodu dla AKP - podkreślił.
Walka o plac Taksim
Bodźcem do wybuchu największych od lat antyrządowych protestów stały się plany przebudowy stambulskiego placu Taksim. Lokalizacja ta jest tradycyjnie miejscem, z którego wyruszają demonstracje. W piątek policja podjęła interwencję przeciwko osobom, okupującym w namiotach park przy placu w celu niedopuszczenia do wycinki drzew w tym miejscu.
W niedzielę premier Recep Tayyip Erdogan potwierdził, że ma być tam wybudowany meczet, czym - jak komentują agencje - rozdrażnił demonstrantów zarzucających premierowi i jego powiązanej z ruchem islamistycznym AKP zapędy autorytarne i próbę islamizacji kraju. Wcześniej pojawiały się informacje, że plany rekonstrukcji obejmują budowę również centrum handlowego.
235 demonstracji w 67 miastach
Od piątku tureckie siły bezpieczeństwa zatrzymały ponad 1700 demonstrantów, ale większość z nich zwolniono po przesłuchaniu i ustaleniu tożsamości - poinformował w niedzielę szef MSW Muammer Guler. Dodał, że w całym kraju od wtorku zorganizowano w sumie 235 demonstracji w 67 miastach. Prawie 60 cywilów i 115 policjantów zostało rannych - głoszą oficjalne statystyki, jednak organizacje pozarządowe i broniące praw człowieka mówią o tysiącu rannych.
Amnesty International poinformowała nawet o dwóch ofiarach śmiertelnych demonstracji, ale danych tych nie potwierdzono oficjalnie.