Szok we wsi po śmierci czterolatki. "Patrzę na te znicze i ryczę"
- Hania to było cudne dziecko. Patrzę na te znicze i nie mogę przestać ryczeć - mówi ze łzami w oczach mieszkanka wsi Zagórzany. Na miejscu nikt nie może otrząsnąć się po śmierci czterolatki. Przed jej domem pojawiają się już pierwsze znicze. 40-letnia matka dziewczynki ma jeszcze dziś usłyszeć zarzut zabójstwa.
21.05.2024 | aktual.: 21.05.2024 15:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
We wtorek po południu służby zostały wezwane do jednego z domów w Zagórzanach. Na miejscu ratownicy odkryli ranną, nieprzytomną 40-letnią kobietę i 4-letnią dziewczynkę. Mimo wysiłków lekarzy życia dziecka nie udało się uratować. Matka została przewieziona do gorlickiego szpitala. We wtorek ma usłyszeć zarzut zabójstwa.
Dom, w którym doszło do tragedii stoi przy wąskiej, asfaltowej drodze. Osłonięty tujami i krzewami drewniany budynek jest dziś pusty. Przed bramą palą się już pierwsze znicze. Na podwórku stoi trampolina i zjeżdżalnia z drewnianym pomalowanym na niebiesko domkiem. Pod nim zaparkowany jest czerwony traktorek jeszcze oblepiony świeżo skoszoną trawą. Na miejscu panuje cisza. Drogą powoli przechadza się starsza kobieta z psem.
- Hania to była śliczna dziewczynka. Taka wesoła, zawsze uśmiechnięta. No cudne dziecko - rozpoczyna rozmowę pani Maria. - Patrzę na te znicze i nie mogę przestać ryczeć - dodaje ze łzami w oczach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Ojciec by dla tej małej zrobił wszystko. To on postawił tu ten plac zabaw. Piotrek jak się dowiedział, co się stało to sam został przewieziony do szpitala. Ogromna rozpacz - dodaje pani Maria. - Późno ją mieli, wydawało się, że takie oczko w głowie i mamy i taty. Nie do wiary - podsumowuje.
Nie żyje 4-letnia Hania. Po matce coś było widać
Rozmawiamy też z innymi mieszkańcami. Nikt w Zagórzanach nie może uwierzyć w to, co się stało. - Matka, Agnieszka była nauczycielką, ale teraz już chwilę na zwolnieniu. Poszła na urlop dla podratowania zdrowia - mówi nam jedna z kobiet, które spotykamy w sklepie.
Ojciec Hani zajmował się pracami budowlanymi. - Złota rączka, pomocny facet. Nigdy nikomu nie odmawiał pomocy - tak mówią o nim sąsiedzi. Z ich relacji dowiadujemy się także, że w domu rodziny jeszcze w poniedziałek tętniło życie. Nikt nie przeczuwał, że może wydarzyć się coś złego.
- Tam normalnie odwiedzali tę rodzinę znajomi, sąsiedzi. Dzieci się bawiły jeszcze na podwórku i w niedzielę i w poniedziałek. Nic się tam takiego nie działo nigdy, co by miało wzbudzić nasze podejrzenia - dodaje pani Wiola.
Nasi rozmówcy zwracają jednak uwagę, że według nich matki Hani wyglądała ostatnio jakby była w złej kondycji. Z ich relacji wynika, że "widać było po niej chorobę". Nie wiedzą jednak, z jakimi dokładnie problemami mogła zmagać się kobieta.
W środę sekcja zwłok 4-letniej Hani
Zastępca Prokuratora Prokuratury Rejonowej w Gorlicach, prokurator Sławomir Korbelak poinformował Wirtualną Polskę, że kobieta jeszcze dziś usłyszy zarzuty. - Wszczęliśmy śledztwo o przestępstwo z art. 148 Par. 1 Kodeksu Karnego. 40-latka jest podejrzewana o zabójstwo dziecka - przekazał. Dodał, że kobieta odzyskała przytomność i prokuratura przeprowadzi niezbędne czynności w gorlickim szpitalu.
- Wstępną przyczynę zgonu dziewczynki poznamy po sekcji zwłok, która zaplanowana jest na jutro - dodał. Wiadomo jednak, że Hania miała liczne rany kłute. Na tym etapie śledztwa prokuratura nie ujawnia szczegółów związanych z przebiegiem tego zdarzenia. Czynności procesowe są w trakcie.
Źródło: Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski