"Cyklop" na wolności. Śląsk znowu w strachu
Niebezpieczny pedofil ze Śląska "Cyklop" nie trafi na leczenie do zakładu psychiatrycznego. Pozostaje na wolności. Wcześniej odsiedział kilkanaście lat za gwałty na dzieciach, ale został wypuszczony przed czasem bez żadnego dozoru. Mieszkańcy boją się, że znowu zaatakuje.
Decyzja sądu w sprawie "Cyklopa"
Sąd Okręgowy w Gliwicach zdecydował, że Marcin J. "Cyklop" nie trafi na przymusowe leczenie w zakładzie psychiatrycznym. Zamknięcia w odosobnieniu pedofila domagała się prokuratura. Sąd zdecydował jednak inaczej. Wyrok zapadł za zamkniętymi drzwiami, proces był niejawny.
- Sąd oddalił apelację prokuratury i utrzymał wcześniejsze postanowienie Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach - powiedział cytowany przez PAP rzecznik gliwickiego sądu Tomasz Pawlik. Oznacza to, że "Cyklop" pozostane na wolności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To są kpiny. To jest prawo, które broni bezprawia - mówi nam pani Magdalena z Siemianowic Śląskich. Kobieta od ponad roku śledzi losy "Cyklopa" na portalach społecznościowych. - Taka decyzja to prowokacja - dodaje.
Choć miejscowi nie mówią tego wprost, to sugerują, że może dojść do samosądu. Przypominają, że kiedy pedofil pojawił się w mieście po odsiadce został już dwukrotnie pobity. - Teraz policja będzie chronić jego, zamiast nas - dodaje Karol z Siemianowic.
"Może korzystać w pełni ze swoich praw"
- Jest wolnym człowiekiem, nie ma żadnych ograniczeń nałożonych przez sąd, może korzystać w pełni ze swoich praw, więc nie możemy monitorować jego poczynań - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską nadkom. Tatiana Lukoszek, rzeczniczka policji w Siemianowicach Śląskich.
Podkreśla jednak, że policja ma wiedzę na temat miejsca pobytu Marcina J. - Mamy rozeznanie, wymieniamy się informacjami na temat tego pana. Są to informacje wykorzystywane choćby w służbach prewencyjnych, jak zwiększenie liczby oznakowanych i nieoznakowanych patroli w określonych miejscach, np. tam gdzie przebywają dzieci - dodaje.
"Cyklop" wyszedł z więzienia pod koniec maja 2023 roku. Siedział kilkanaście lat, od 2004 roku, za brutalny gwałt na 11-letniej dziewczynce oraz jej kuzynie w Katowicach. Dopuścił się również gwałtów wobec pięciu innych dziewczynek w Mikołowie, Będzinie, Tychach, Nakle Śląskim i Suchej Beskidzkiej. Najmłodsza ofiara miała siedem lat.
Swój przydomek zyskał przez brak lewego oka. Odsiadywał wyrok w zakładzie karnym we Wronkach. Miał wyjść w maju 2025 roku, jednak opuścił więzienie dwa lata wcześniej. Jak doszło do tego, że groźny pedofil nie trafił na mocy "ustawy o bestiach" do zakładu zamkniętego w Gostyninie, ani nie został objęty dozorem? Urzędnicy tłumaczyli to przeoczeniem.
Planowano wobec niego takie kroki
Resort sprawiedliwości podał, że planowano wobec niego takie kroki, jednak "miało to być wykonane w terminie adekwatnym do planowego końca kary przypadającego na 2025 roku". Jak wyjaśniał MS "24 maja 2023 roku do zakładu karnego wpłynął odpis prawomocnego wyroku łącznego, który skutkował koniecznością natychmiastowego zwolnienia skazanego z zakładu karnego. Nagła zmiana sytuacji prawnej skazanego uniemożliwiła podjęcie wyżej wymienionych działań".
Wiosną ubiegłego roku, po wyjściu z więzienia "Cyklop" wrócił do rodzinnych Siemianowic Śląskich. W mediach społecznościowych pojawiły się natychmiast informacje na ten temat; był przepędzany przez miejscowych. W mieszkaniu, które zajmował, wybito okna, później podpalono przyczepę kempingową, do której się przeniósł.
Rodzice dzieci przekazywali sobie ostrzeżenia, robili mu zdjęcia. "Cyklop", jako wolny człowiek, widziany był z plecakiem na rowerze, pojawiał się w pobliżu parków, przyczepę postawił na osiedlu w pobliżu placu zabaw. Mieszkańcy alarmowali, że przemieszcza się po miastach Śląska. Latem ubiegłego roku widziany był też w innych częściach kraju.
Paweł Pawlik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Pawel.Pawlik@grupawp.pl